Szogun – powrót wieży [Współpraca reklamowa z REBEL.pl] Wydawca nie ma wpływu na treść recenzji
Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Opisywanie nowości, czyli chleb powszedni recenzenta, to dość standardowa procedura. Oczywiście można od niej odchodzić, popisywać się fantazją i kreatywnością czy też nietypową formą, ale czytelnik będzie wymagał pewnych stałych konkretów. Paru słów o wykonaniu gry (bo nie tak wiele osób miało ją wcześniej w rękach), zarysowania zasad i przebiegu rozgrywki (bo nie każdy wie, co to właściwie za mechanika i dla kogo), wreszcie właściwej części analityczno-wartościującej. Trochę inaczej sprawy będą się miały tym razem, bo na moim blacie-warsztacie znalazła się gra, o której każdy* słyszał. Wielu widziało. Niejeden grał. Ta gra z wieżą.

Oczywiście, „Szogun” to nie jedyna gra z wieżą. Wcześniej był „Wallenstein” (tegoż autora zresztą). Później było „Amerigo”. Od biedy można pod ten termin podciągnąć „El Grande” czy inne wynalazki z charakterystycznym komponentem wertykalnym. Ale nie oszukujmy się – to „Szogun” jest TĄ grą z wieżą.

Niemal wszystko zaplanowane, zaraz się zacznie

Niemal wszystko zaplanowane, zaraz się zacznie

Kolejną komplikacją jest fakt, że „Szogun” recenzję na łamach Games Fanatic już posiada – Ze Starej Półki ściągnęła go swego czasu Veridiana i przedstawiła tym, którzy minęli się z nim, kiedy był jeszcze dostępny w sklepach i popularny na stołach.

Dobre wieści zatem – „Szogun” ponownie trafia na półki sklepowe, acz tym razem za sprawą innego wydawcy – REBEL.pl. To pierwszy i podstawowy powód, by o nim ponownie wspomnieć. Drugi zaś jest bardziej prywatny – była to jedna z tych gier, które swego czasu odkrywały przede mną świat możliwości współczesnych planszówek. Kronikarze twierdzą, że moja pierwsza partia „Szoguna” odbyła się w 2009 roku, chociaż głowę bym dał, że miało to miejsce co najmniej rok wcześniej. Choć musiałem już wtedy znać sporo nowoczesnych gier, to nagromadzenie ciekawych i nie tak znów powszechnie stosowanych mechanizmów robiło wrażenie. I nie chodzi jedynie o wspomnianą wieżę.

Wobec powyższych faktów, zamiast po kolei tłumaczyć, co to jest „Szogun” i z czym go się je, spróbuję po pierwsze przybliżyć, które to konkretnie mechanizmy były dla mnie tak znaczące, a po drugie spojrzeć krytycznie z perspektywy ponad pięciu lat i sprawdzić, czy nowa edycja sławnej gry to nie jest przypadkiem zeszłoroczny śnieg na dzisiejszej scenie gier planszowych.

Daimyo Tokugawa - bo Ink gra czerwonym

Daimyo Tokugawa – bo Ink gra czerwonym

Najpierw jednak niech formalności stanie się zadość – trzy zdania o wykonaniu. Jeśli widzieliście kiedyś poprzednie wydanie „Szoguna”, to wiecie już wszystko, co potrzeba. Nowe nie będzie się niczym różniło, tak jeśli chodzi o formę, jak i jakość elementów. Jeżeli jednak wcześniej nie mieliście w rękach omawianej gry, to przygotujcie się przede wszystkim na ogromne pudło (odrobinę krótsze od starych wielkich „prostokątów” jak „Age of Empires” czy „Railroad Tycoon”, ale za to jeszcze od nich wyższe). W środku skomplikowana wypraska i wszelkie dobra w dużej ilości, od wielkiej planszy i masy drewna po fikuśne komponenty wieży. Teoretycznie na wszystko jest elegancko przygotowane miejsce, ale bez (wielu) woreczków strunowych się nie obędzie, chyba że trzymacie swoje gry idealnie poziomo przez cały czas. W sumie jednak to, co dostajemy, jest moim zdaniem warte swojej ceny.

Instrukcja „Szoguna” załatwia cały setting, klimat i takie tam dokładnie dwoma zdaniami, więc i ja się nie będę rozwodził. Japonia, XVI wiek, walka o pozycję tytułowego wodza. Mamy przed sobą mapę części Japonii, podzieloną na prowincje, które będziemy sobie odbierać nawzajem siłą zbrojną, by następnie stawiać w nich budynki. Dwa razy w ciągu gry (pod koniec każdego roku) przeprowadzamy podsumowanie, podczas którego liczba prowincji i budynków przekłada się na nasze zdobycze punktowe. W międzyczasie trzeba jeszcze zadbać o zabranie chłopom pieniędzy (żeby zbudować rzeczone budynki i siłę zbrojną) oraz ryżu (paradoksalnie – żeby wykarmić chłopów i powstrzymać ich przed buntami).

Kaga to dobra prowincja - w nieunikniony sposób niedługo zmieni właściciela

Kaga to dobra prowincja – w nieunikniony sposób niedługo zmieni właściciela

Po krótkim wprowadzeniu, nie zwlekając więcej, przejdźmy do meritum, czyli dobrych i ciekawych pomysłów. Przekornie nie zacznę od wieży bitewnej, tylko od planowania akcji. Zastosowany został tu jeden z moich ulubionych mechanizmów, w którym zakochałem się jeszcze podczas pierwszej partii w „Grę o Tron”, u zarania mego planszowego żywota. Chodzi o równoczesne niejawne wydawanie rozkazów. O ile we wspomnianej „Grze o Tron” robimy to wykładając zakryte żetony poleceń na poszczególne prowincje na planszy, tu niejako odwracamy sytuację. Mamy na ręku karty wszystkich zdobytych prowincji (oraz kilka kart do blefowania), a przed sobą planszetkę z dostępnymi akcjami. W związku z powyższym każdą akcję (jest ich dziesięć dostępnych) można realizować w jednej tylko prowincji, co stawia przed graczem masę wykręcających umysł decyzji. Czy ryż zbierał będę w prowincji mniej żyznej, ale za to bezpiecznej, której na pewno nie stracę wcześniej na rzecz przeciwnika? A może zaryzykuję i wybiorę lepszy region frontowy, przewidując, że wróg ma inne priorytety. Może wreszcie zbiorę ryż w tej najlepszej prowincji, w której robię to co rundę i chłopi są już tak zdesperowani, że wychodzą na mnie z widłami? Kolejnym smaczkiem jest to, że zaplanowaną akcję mamy obowiązek wykonać niezależnie od tego, jak zmieniły się w międzyczasie okoliczności (co ma klimatyczny sens, bo nie mamy wszak telefonu komórkowego, żeby za jego pomocą odwołać wydany przez posłańca rozkaz wymarszu na drugim końcu wyspy). Tak więc jeśli zdecydowaliśmy się zbudować pałac, a dopiero w toku rundy okazało się, że przez to zabraknie nam funduszy na dokonanie zaciągu – trzeba przyjąć ten zwrot akcji z godnością i stawiać pałac.

Wieża podczas bitwy czerwonego z fioletowym

Wieża podczas bitwy czerwonego z fioletowym

To wszystko byłoby znacznie prostsze i mniej emocjonujące, gdyby nie drugi z mechanizmów, a mianowicie zmienna, losowa kolejność wykonywania akcji w danej rundzie. Co więcej – nie dość, że losowa, to jeszcze w momencie wydawania rozkazów wiadoma nam jedynie w połowie – znamy kolejność pierwszych pięciu akcji, kolejne pięć odkrywać będziemy w trakcie trwania rundy. Niby nic niezwykle innowacyjnego, ale jednak w większości gier, kiedy mamy istotnie różniące się etapy rozgrywki takie jaki zbieranie zasobów, budowanie i przemieszczanie armii, odbywa się to w z góry określonej kolejności, często wręcz w osobnych fazach rozgrywki. Nie w „Szogunie”. Tu w jednej rundzie spokojnie zbierzemy fundusze, następnie kupimy za nie wojska, by na koniec potężnymi armiami ruszyć do boju. W kolejnej jednak przetrzebione armie najpierw zetrą się w wyniszczającej walce, by dopiero później dokonać zbiorów – o ile oczywiście prowincje, w których to zaplanowaliśmy, nadal należą do nas. Jeszcze ciekawiej jest, gdy te najbardziej kluczowe akcje są na końcu kolejki, zatem na przykład można zaplanować swoje ataki, ale dopiero później dowiemy się, w jakiej kolejności nastąpią, albo czy przeciwnik będzie miał okazję zrobić przed nimi zaciąg, czy nie. Wszystkie te ewentualności trzeba brać pod uwagę podczas planowania, co niejednokrotnie kończy się rozkładaniem kart, następnie sprawdzaniem, co się rozłożyło, po którym następuje głośne plaśnięcie się w czoło i zupełna reorganizacja wszystkich rozkazów, bo dostrzegło się nagle scenariusz, który z genialnej strategii czynił genialną wpadkę.

Wreszcie mamy wieżę. Mechanizm tyleż oryginalny, co atrakcyjny wizualnie i manualnie. Zbieramy wszystkie wojska, czyli kostki biorące udział w bitwie. Ciskamy nimi do tajemniczej, nieprzejrzystej konstrukcji (dżentelmeńskie zasady zabraniają do niej zaglądać podczas partii). Część wypada, część zostaje w trybach mechanizmu, nie wiadomo czy utknęły na stałe, czy też chwieją się na krawędzi i wyskoczą przy najbliższej okazji. Poza tym wypadają jakieś kostki z poprzednich potyczek. Jeśli to nasze lub przeciwnika – liczą się do wyniku bitwy. Jeśli inne – służą jako element przyszłych przewag lub… czynnik zastraszający: „Widziałeś, ile moich kostek utknęło? Dodaj do tego te trzy, które teraz wypadły, i policz sobie, czy warto mnie atakować. To co, że w prowincji mam tylko jednego samuraja.”

Spora armia czerwonego szachuje przeciwników i umożliwia rozbudowę na tyłach. W przyszłości ruszy na południe, gdzie zostanie rozgromiona, a niebronione zaplecze przyczyni się do klęski czerwonego.

Spora armia czerwonego szachuje przeciwników i umożliwia rozbudowę na tyłach. W przyszłości ruszy na południe, gdzie zostanie rozgromiona, a niebronione zaplecze przyczyni się do klęski czerwonego.

Z pomniejszych kwestii, o których chciałbym wspomnieć, powiem jeszcze o setupie, który odbywa się za pomocą rodzaju draftu – draftu prowincji. Wybieramy po kolei spośród dwóch odsłoniętych i trzeciej – zupełnie losowej. Oczywiście pragniemy takich, które dostarczają mnóstwa ryżu, mnóstwa pieniędzy i są w pobliżu naszych pozostałych ziem. Oczywiście te pragnienia są zazwyczaj realizowane w sposób całkowicie rozłączny…

Jak uważny czytelnik z pewnością zauważył, wiele mechanizmów, o których pisałem, zawiera w sobie dozę (lub i trzy dozy) losowości oraz dozę (lub trzy) decyzji. I taki właśnie jest cały „Szogun”. Daje nam mnóstwo okazji do podejmowania znaczących wyborów, a następnie elementem losowym sprawdza, czy naprawdę przewidzieliśmy wszelkie ewentualności. Pozwala (wręcz wymaga) myśleć głęboko strategicznie, a po chwili weryfikuje, czy strategia ta odporna jest na kaprysy fortuny. Nie jest grą, w której wyliczymy sobie przebieg jakiejś rundy co do kostki i co do ruchu. Przeciwnie, potrafi brutalnie zaskoczyć i skrzywdzić gracza. Czasem setup nie pozwoli na sensowną konsolidację ziem. Czasem kolejność akcji będzie sprzyjała jednemu z graczy. Czasem ogromna przewaga zostanie pochłonięta przez żarłoczną wieżę. Jak to na wojnie.

Wspominałem, że gra ma charakter strategiczny. Początkujący gracz musi pamiętać, że nie wygrywa się przez doraźne podbijanie słabiej bronionych prowincji przeciwnika. Wygrywa się poprzez przemyślne zabezpieczenie kluczowych prowincji tak, by móc w nich spokojnie zbudować najcenniejsze budynki i dotrwać z nimi do końca roku. W przypadku rozgrywki na maksymalną liczbę graczy, czyli pięciu, jest to sztuka doprawdy niełatwa, szczególnie gdy specyficzny setup spowoduje rozproszenie sił po całej wyspie. Jako że cała rozgrywka trwa tak naprawdę zaledwie sześć rund (dwie pozostałe są jedynie liczeniem punktów), nie ma więc czasu na przeprowadzenie długotrwałej konsolidacji czy wdawanie się w dalekosiężne podboje. W przypadku rozgrywki trzyosobowej, choć część prowincji nie bierze w niej udziału, łatwiej jest stworzyć jednolitą domenę i ufortyfikować najcenniejsze obszary, stąd partia może być nieco bardziej statyczna, a zwroty akcji mniej radykalne.

Nieuczciwie podglądamy, co siedzi w wieży i jak to jest, że to działa

Nieuczciwie podglądamy, co siedzi w wieży i jak to jest, że to działa

Tak więc wróciłem do „Szoguna” po kilku latach i cóż zobaczyłem? Tę samą, oryginalną i sprawiającą mi ogromną przyjemność grę. Być może niektóre rozwiązania nie wydają mi się już tak przełomowe, jak kiedyś, ale też z pewnością nie mam odczucia, że gram w jakiegoś odgrzewanego kotleta, na którego mechaniki natrafiam w co drugiej grze. To nadal pozycja jedyna w swoim rodzaju (nie licząc bezpośredniego pierwowzoru – „Wallensteina”), która robi wrażenie poszczególnymi elementami, ale też ich sumą.

Oczywiście wszystkie te pochwały nie oznaczają, że „Szogun” musi spodobać się każdemu (chociaż statystyka prowadzona wśród znajomych wychodzi zdecydowanie na jego korzyść). Jest z pewnością zbyt losowy i nieprzewidywalny dla ortodoksyjnych wyznawców analizy matematycznej. Nie jest też ani grą wojenną, ani, grany na pewnym poziomie, radosną rozwałką w stylu amerykańskim. To tytuł specyficzny i posiadający własny, niepodrabialny charakter. Choć nie gwarantuję, że każdy się w nim rozsmakuje, to uważam, że każdy powinien choćby go skosztować.

* Wiadomo, że kwantyfikator ogólny jest ryzykowny, a w tym przypadku łatwo go obalić, ale pozwolę sobie na taką hiperbolizację – bo mogę.



Dziękujemy firmie REBEL.pl za przekazanie gry do recenzji.


 

Złożoność gry (6/10):

Oprawa wizualna (7/10):

Ogólna ocena (9/10):

Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active
wordpress_test_cookie

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings