Hanafuda to tradycyjna japońska talia kart – swoisty odpowiednik klasycznej talii europejskiej. Podobnie jak nasze karty, talia Hanafuda służy do wielu różnych gier. Przez lata dystrybucją tych kart w Japonii zajmowała się firma Nintendo. Do Polski natomiast Hanafuda zawitała dzięki krakowskiej Fabryce Kart Trefl. Otwarcie pudełka z Hanafudą to prawdziwa podróż do Kraju Kwitnącej Wiśni – zasmakowanie kultury i tradycji Japonii.
Niesamowita jest historia Hanafudy. Karty te przywędrowały do Japonii w XVI wieku, przywiezione przez Portugalczyków. Szybko stały się bardzo popularne, jednak wówczas jeszcze znacznie różniły się od obecnej wersji. Gry karciane zaczęły się rozprzestrzeniać, nabierały znamion hazardu, więc szogunat zabronił używania kart. Rozpoczęła się swoista zabawa w kotka i myszkę. Na rynku pojawiały się kolejne, zmienione talie kart, których szogunat sukcesywnie zabraniał. Dlatego też Hanafuda nie zawiera żadnych liczb, złożona jest z 48 kart podzielonych na dwanaście miesięcy – na kartach widnieją motywy roślinne i zwierzęce, przyporządkowane kolejnym miesiącom (miało to sprawiać wrażenie niewinnej gry, która nie może służyć celom hazardowym). W końcu zrozumiano, że zakazywanie kart to walka z wiatrakami i w 1868 roku stały się one legalne. Jeszcze w XIX wieku ich produkcją zajęła się firma Nintendo, znana później przede wszystkim z gier wideo. W wieku XX Hanafuda zyskała na popularności dzięki japońskiej mafii o nazwie Yakuza. Jej członkowie wykorzystywali grę do uprawiania hazardu, a zasłynęli tym, że tatuowali sobie na ciałach wzory z kart Hanafudy. Więcej o historii talii można przeczytać w instrukcji, którą znajdziemy w wydaniu Trefla.
Jak już wspomniałam, talią Hanafuda możemy zagrać w wiele różnych gier. W instrukcji znajdziemy zasady trzech: Łączenie kwiatów (najprostsza, dobra na początek, służąca do poznania talii), Koi-koi (najbardziej popularna) oraz Mushi. Kiedy zaczniemy zagłębiać się w zasady gier, szybko zauważymy, że gra talią Hanafudy to swoisty rytuał. Wszystko jest tu uporządkowane. Mamy jasno określone zasady wyboru pierwszego gracza, specyficzny sposób rozdawania kart między graczy, nazwy dla poszczególnych graczy i elementów gry. Cóż rzec, kontakt z Hanafudą to podróż do Japonii – kawałek tamtej tradycji i kultury, zamknięty w małym pudełku.
Same zasady gier nie są skomplikowane i w większości mają podobny trzon. Chodzi o to, aby łączyć karty w pary i zbierać określone układy. Gry różnią się od siebie przede wszystkim układami, które musimy zbierać i zasadami punktowania. W przybliżeniu rozgrywka wygląda następująco: w grze może wziąć udział od 2 do 3 osób (może być więcej, jeśli np. połączymy dwie talie). Rozdajemy graczom po 8 kart, które trzymają zakryte. Jest to ich ręka, czyli tefuda. Również 8 kart rozkładamy odkryte na stole – to pole gry nazywamy ba. Resztę kart umieszczamy w zakrytym stosie – yamafuda. Pierwszy gracz, czyli oya, rozpoczyna rozgrywkę. W swoim ruchu wykonuje dwie akcje. Pierwsza to dołożenie jednej karty z ręki (tefuda) na ba. Jeżeli karta pasuje miesiącem do innej, to gracz zabiera tę parę do siebie – kładzie je odkryte przed sobą. Jeśli karta nie pasuje – pozostaje na ba. Następnie oya ciągnie jedną kartę z yamafuda i postępuje analogicznie – jeśli ma parę na ba, to zabiera obie do siebie, jeśli nie – karta zostaje na ba. Jedna partia trwa 8 rund, a więc do skończenia kart w tefuda, natomiast tradycyjnie jedna rozgrywka składa się z 12 partii. Na końcu podliczamy punkty ze zdobytych układów kart.
Jak widać, rozgrywka nie wygląda na trudną i przypomina nieco nasze tradycyjne gry karciane. Jednak ja wcale nie uważam Hanafudy i gier z jej udziałem za proste. Wręcz przeciwnie, sądzę, że mamy tutaj dość wysoki próg wejścia. Cała trudność polega na poznaniu i zapamiętaniu talii. Musimy dobrze poznać karty i bez problemu umieć je przyporządkować do danych miesięcy. Oprócz tego, dobrze byłoby zapamiętać układy, jakie mamy zbierać do poszczególnych gier. To stanowczo nie jest proste, wymaga trochę cierpliwości, wysiłku i samozaparcia. Ja nie jestem wzrokowcem, więc dla mnie było to bardzo męczące. Do tej pory, choć mam za sobą już trochę rozgrywek, nie znam dobrze talii.
Co do samego wydania talii Trefla, to muszę przyznać, że wizualnie stoi ono na wysokim poziomie. Piękne, eleganckie pudełeczko, materiałowa wypraska, porządne karty, piękne, tradycyjne grafiki. Wydanie jest takie wręcz kolekcjonerskie. Do tego dużym plusem jest obszerna instrukcja, która opisuje zasady dość szczegółowo i nie pomija takich aspektów jak choćby specyficzny sposób rozdawania kart. Świetnie, że zamieszczono w niej historię kart Hanafuda. Dzięki temu naprawdę czujemy kontakt z inną kulturą. Mam natomiast dwie uwagi, w tym jedną naprawdę poważną i niewybaczalną.
Największym błędem, według mnie, jest brak kart pomocy dla graczy! Uważam, że obowiązkowo powinny być dołączone porządne karty pomocy, gdzie na jednej stronie mamy karty posegregowane według miesięcy, na osobnej stronie układy do Łączenia kwiatów, następnie do Koi-koi i do Mushi. Dla mnie każda rozgrywka była katorgą, bo zanim zagrałam jakąkolwiek kartę, to najpierw musiałam wertować instrukcję, żeby sprawdzić, czy coś mi pasuje do miesiąca albo czy mam już jakiś układ. Koszmar! Z tego powodu gra była dla mnie męcząca i irytująca, a wystarczyłaby porządna karta pomocy i byłoby z pewnością dużo lepiej. Nawet w instrukcji czytamy, że „Punkty znajdują się pod każdą kartą w Tabeli kart Hanafudy oraz w pomocach do gry”. Fajnie, tylko że nie mamy ŻADNYCH pomocy do gry poza instrukcją, po której trzeba skakać. Naprawdę, to ogromny błąd. Trefl jakoś nie chce nam ułatwić nauki Hanafudy… a nie każdy jest wzrokowcem, są ludzie, którzy mają ogromne problemy z zapamiętaniem tych obrazków (np. ja).
Drugą rzeczą, do której się przyczepię, jest pewna nieścisłość w instrukcji do gry w Mushi. W jednym miejscu czytamy, że „celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów, które otrzymuje się po złożeniu jednego z układów kart (zostały one podane w Tabeli układów Koi-koi)”, a już stronę dalej widnieje Tabela układów Mushi i informacja, że w Mushi są tylko 4 układy. Nie wiem, czy to ja czegoś nie zrozumiałam, czy o co chodzi, ale ja już naprawdę nie wiem, jakie układy mam zbierać w Mushi. To tyle mojego czepialstwa.
Pozostaje jeszcze ocena Hanafudy. Jest to talia specyficzna i też do specyficznego grona odbiorców jest skierowana. Nie polecam jej kupować w ciemno. Jest to gra przede wszystkim dla miłośników kultury japońskiej – oni będą zapewne zachwyceni, mogąc zagrać w tradycyjną japońską grę. A nawet jeżeli sama gra ich nie zachwyci, to z pewnością będą chcieli mieć taką talię na półce, tym bardziej, że wydanie Trefla wizualnie jest piękne i eleganckie. Poza tym Hanafuda zaciekawić może również kolekcjonerów gier z różnych zakątków świata oraz miłośników klasycznych gier karcianych, którzy chcieliby zapoznać się z podobnymi grami z innych kręgów kulturowych. Trzeba pamiętać, że poznanie talii będzie wymagała trochę wysiłku i cierpliwości, a więc nie zagramy w to z marszu z każdym, kto się napatoczy.
Wyjaśnię jeszcze, skąd takie, a nie inne oceny. Ocena ogólna to 5. Nie dlatego, że gra jest zła czy ma jakieś konkretne wady. Ocena wynika właśnie z tego, że nie jest to gra dla każdego. Są osoby, których oczaruje i dla nich byłaby to dziesiątka. Ale mi osobiście grało się w to ciężko i męcząco. Poza tym, typowi planszówkowi gracze raczej nie zasmakują w Hanafudzie, tak jak i zapewne nie przepadają za karcianą Wojną czy Makao. Stąd niższa ocena – gra jest dobra, ale dla bardzo specyficznego grona odbiorców.
Z kolei dość wysoko oceniam złożoność gry – co prawda same zasady są proste, a instrukcja jest mała i nie za długa. Aczkolwiek, tak jak wspominałam, nauka gry zajmie nam trochę czasu, a grą zaczniemy się cieszyć tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy już dobrze poznamy talię i oswoimy się z układami. Brak porządnych kart pomocy jeszcze nam to utrudnia. Nauka talii jednym może pójść sprawniej, innych będzie kosztowała dużo więcej wysiłku (jak choćby mnie). Ponieważ ocena jest zazwyczaj dość subiektywna, to ja złożoność oceniam aż na 6.
Ocena wizualna to 9 – wydanie jest piękne i eleganckie, a samą grą warto się zainteresować, nawet jako ciekawostką z innego zakątka świata.
*Informacje historyczne zaczerpnięto z instrukcji do gry.
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Ot, nie mogę powiedzieć, że gra jest zła, ale też nie znajduje w niej niczego takiego, co skłoniłoby mnie, żeby ją polecać, czyli totalny przeciętniak. Sporo istotnych wad wpływających na grywalność. Odczuwalne zalety powodują jednak, że osoby będące fanami gatunku – mogą znaleźć w niej coś dla siebie.
Tak jak wspomniałaś karty wizualnie stoją na bardzo wysokim poziomie, jednak jakościowo jest już dużo gorzej. Karty są z giętkiego kartonu, a co za tym idzie strzępią się, jak wszystkie takie karty. Trefl chyba jednak zapomniał o tym oczywistym fakcie i postanowił na rewers dać jednolite ciemne tło. Skutkuje to tym, że wszelkie postrzępienia i otarcia są doskonale widoczne, i niewiele rozdań potrzeba, by wszystkie były znaczone. Tak więc niezbędne są koszulki, co z kolei skutkuje wywaleniem wypraski z pudełka. Wypraska zresztą też nie jest najlepsza – cienki przezroczysty plastik pokryty zamszowym czarnym proszkiem. Na początku bardzo ładnie wygląda, problem w tym, że owy proszek łatwo się ściera przy wyciąganiu i i odkładaniu talii. Zresztą tuż po otwarciu z folii pamiętam swoje zdziwienie tym, że strony instrukcji były zakurzone czymś czarnym.
Ogólnie jestem z nich zadowolony, ale jednocześnie rozczarowany złudną elegancją wydania.
Zachęcam wszystkich do zainteresowania się hanafudą. Poniżej zamieszczam chałupnicze karty pomocy z zasadami, punktacją i opisem talii:
[url=https://www.dropbox.com/s/z6vmzf99mc6vk3r/karty_pomocy_hanafuda_all_scaled.pdf?dl=0]Karty pomocy[/url]
[url=https://www.dropbox.com/sh/uo168lewj2kdm95/AAAIQR_kHdVGkizHg-pCBuFYa?dl=0]Svg do modyfikacji[/url]