Home | Krótko o grach - topki, zestawienia, podsumowania | Cotygodnik | Cotygodnik Redakcyjny GF nr 13/17, czyli ten, w którym RAJ planuje, Veridiana hula, Ink liczy, MCI uwielbia, a Daria służy ku chwale

Cotygodnik Redakcyjny GF nr 13/17, czyli ten, w którym RAJ planuje, Veridiana hula, Ink liczy, MCI uwielbia, a Daria służy ku chwale
Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Jak co wtorek zapraszamy na lekturę kolejnego Cotygodnika pełnego wrażeń…

RAJ

Od pewnego czasu ogrywam The Others. Podstawowe wrażenie z dotychczasowych rozgrywek jest takie: Inni są Inni. Na pierwszy rzut oka gra wygląda jak wszystkie inne dungeon crawlery. Jest drużyna, jest wielki zły, są budowane z kafelków „podziemia”, są figurki… W Innych grać może do pięciu graczy. Jeden prowadzi tych złych, czyli potwory Grzechu, a pozostali prowadzą Drużynę Wiary – czyli tych dobrych. Plansza przedstawia miasto, w którym każda dzielnica mieści się na jednym kafelku – choć jak się zdaje, jest jeden z wielu błędów tłumaczenia, zapewne chodziło o kwartał. Miasto płonie i jest pełne siedlisk zepsucia i potworów, z drugiej jednak strony są tam niewinni cywile do uratowania, a także tacy, którzy sami chętnie pomogą drużynie.

Przed rozpoczęciem rozgrywki gracze decydują jaka misja będzie realizowana, Grzech wybiera specyfikę swoich potworów a Drużyna postacie jakie wejdą do drużyny (jeżeli mają odpowiednie dodatki i więcej dostępnych postaci) oraz pierwszy skład swoich bohaterów. Co to właściwie znaczy? Drużyna liczy sobie 7 postaci, ale od początku grają 3 lub 4. Jeżeli jakaś postać zginie, to kolejna wchodzi na jej miejsce. Z jednej strony pokazuje to, że walka z wrogiem jest krwawa i wymaga poświęceń, a z drugiej nie ma aż takiego identyfikowania się gracza z postacią – są one traktowane bardziej przedmiotowo a ich poświęcenie staje się środkiem do realizacji zadania.

Każdy Grzech ma swoją specyfikę i inny zestaw sprofilowanych kart – Pycha uderza w tych, którzy działają samotnie, zaś Lenistwo osłabia bohaterów, powoduje, że stają się bezwolni. W efekcie, to na jaką specyfikę zdecyduje się grający Grzechem, ma wielkie znaczenie dla drużyny, która musi ją uwzględnić w swoich działaniach.

The Others jest bardzo taktyczne – trzeba planować swoje działania i przewidywać co zrobi przeciwnik. Tu nie ma miejsca na radosne Hurrrra! i do przodu. Muszę przyznać, że gra zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie. Jest dobrze.

Veridiana

Ja w ostatnim czasie hulałam po łące i … montowałam samochody. Z chęcią powróciliśmy bowiem do dwóch dobrych, choć raczej bardzo różnych tytułów.

Pierwszym z nich było Hawaii, w którym swego czasu byłam zabujana jak nastolatka ;) Piękna i pomysłowa eurogra (tak, jakbym grywała w nie-eurogry) o budowaniu wiosek z rozsianych po wyspie elementów. Gra ma super mechanikę i superaśne wykonanie. Nie jest zbyt lekka, co mogą sugerować pogodne słoneczno-morskie klimaty, ale super ciężka też nie. Idealnie wypośrodkowane euro na dwie godzinki. Przypomnieliśmy sobie, jak wspaniale jest zarabiać „stópki” i „muszelki”, przeliczać żółwie skorupki, podejmować zaciekłe, aby przechodzić kolejne rosnące limity zakupów, planować rozkład wioski, ścigać się z innymi amatorami biodrowych przepasek o maski tiki i kapłanów… Ech, jeśli brzmi to infantylnie, to niesłusznie. A jeśli nie wiecie, o czym mówię, zerknijcie do mojej recenzji, która popełniłam dawno dawno temu. Bo to stara gra jest. Ale wciąż BARDZO dobra.

Oprócz hulania po łące, piłam również… nie, nie kakao. Raczej olej silnikowy. A wszystko za sprawą cudownej i w tym wypadku – naprawdę ciężkiej gry – Vitala Lacerdy: Kanban. Gra, od której na początku mogą rozboleć oczy, a pod koniec komórki mózgowe. Gra, w której mało kto potrafi ogarnąć punktowanie i wszystkie niuanse zasad. Gra, o której zamierzam nakręcić swoje trzecie wideo, bo jest taka fajna, że nie wiem, jak dałabym radę to opisać. Gra o pracy w japońskiej fabryce samochodów, gdzie ordnung muss sein (bardzo japońska sentencja), a rządzi Sandra o blond włosach (typowa Japonka…). Tak naprawdę, to nie wiem, czy akcja rozgrywa się w Japonii i czy na planszy faktycznie odzwierciedlono system kanban (natrafiłam na różne jego definicje). Mniejsza jednak o to. Gra jest optymalizującą strategią celów dłuższych i krótszych, większych i mniejszych. Podstawą mechaniki jest bieganie po różnych działach, a podstawą punktowania cele. Ale żeby było bardziej oryginalnie i przede wszystkim, aby było ciężej, po działach biega także szefowa (a od niej dużo zależy), a główne cele możemy realizować tylko za pomocą „foteli” wokół stołu na spotkaniu zarządu. Musimy więc robić milion rzeczy naraz, grać zarówno pod cele, jak i pod fotele, obstawiać przody i tyły, wybierać, w które cele inwestować, a które olać, bo zwyczajnie są ze sobą sprzeczne (co ciekawe, punktowanie w trakcie gry i punktowanie końcowe także mają sprzeczne elementy ;) i próbować się w tym wszystkim jakoś nie pogubić. Po prostu, cud miód i japońskie orzeszki!

Ink

Są gry, w które grywamy regularnie. Są gry, do których siadamy od czasu do czasu. Są gry, na które okazja zdarzy się jedynie raz na rok. I są takie, których partia ma miejsce raz na dekadę.

Zagrałem w Wysokie Napięcie. Poprzednia moja rozgrywka odbyła się na malutkim lubelskim konwencie planszówkowym o uroczej nazwie Tycikon, w roku 2008. Z tamtej partii, rozegranej w okresie, kiedy moja świadomość planszówkowa była o lata świetlne od stanu, w jakim jestem teraz, zapamiętałem, że gra Friedmanna Friese to żmudne ćwiczenie z dodawania liczb dwucyfrowych we wszelkich kombinacjach. Że to wysiłek umysłowy, który w żaden sposób nie zwraca się w otrzymywanej przyjemności.

Od tej pory Wysokie Napięcie stało się dla mnie wielokrotnie przywoływanym symbolem gier, które w swojej matematyczności zapędziły się zdecydowanie zbyt daleko i mogą dawać przyjemność jedynie tym, którzy dla rozrywki wieczorami rozwiązują sobie zadania z algebry.

Mając jednak świadomość, że jestem teraz na zupełnie innym etapie, od 2008 roku poznałem kilka setek innych gier i zupełnie odmiennie spoglądam na to, co dekadę temu mi się podobało (patrz → ameritrash), kiedy nadarzyła się okazja spróbowałem drugi raz.

I wiecie co? Wysokie Napięcie to świetna gra. Wredne, zacięte licytacje, podpuszczanie oponentów, kupowanie zasobów tylko po to, żeby zrobić komuś wbrew. Liczenie każdego dolara. Walka o to, by rozbudować się w odpowiednim tempie, by zarówno osiągnąć dochód, jak i właściwe miejsce w kolejności w następnej rundzie.

Bawiłem się bardzo dobrze, po części ze względu na doskonale dobrane do tak wrednej gry towarzystwo, które nie szczędziło sobie złośliwych przytyków i równie złośliwych zagrań.

I tak, nadal jest to gra, w której przerost arytmetyki nad przyjemnością jest dla mnie zdecydowanie widoczny. Raczej nie będę chciał grać ponownie w Wysokie Napięcie. Nie przez kolejnych parę lat.

Daria Chibner

W tym tygodniu bogactwo nowości zostało przyćmione powrotem do sprawdzonych, ogranych tytułów. Czy ponownie rozegranie przeszłości zawsze jest dobrym pomysłem?

Belfort

Tytuł łączący w sobie area control i worker placement z niewielką domieszką hand management, wydany w dawnych czasach przez Lacertę, kiedy powoli rynek planszówek w Polsce zaczął zapełniać się coraz lepszymi tytułami, ale jeszcze nie przytłaczał swoją obfitością. Długo krytykowany za brak innowacyjnych rozwiązań i niedostatek „tego czegoś”, nie spotkał się z ciepłym przyjęciem, przez co nie doczekaliśmy się wydania dodatku, a ja do dnia dzisiejszego nad tym ubolewam. Z każdą kolejną partią mam ochotę po prostu krzyknąć : „Jakie to jest dobre!”. Mnogość dróg do zwycięstwa, świetny balans, wyrafinowana taktyczna rozgrywka, spora dawka negatywnej interakcji, regrywalność, piękne wydanie – zalety mogłabym wymieniać bez końca. Oczywiście, partie są suche jak pieprz. W klimat wczuwamy się tylko w trakcie czytania instrukcji, która naprawdę potrafi rozbawić. I to nie z powodu błędów językowych:). Czas oczekiwania na swoją turę również może się wydłużyć, gdy podczas pierwszych rozgrywek dopadnie nas bolączka paraliżu decyzyjnego. Nigdy jednak nie odmówię partyjki. Polecam szczególnie tym, którzy nie wierzą, że „stare” gry potrafią nas czymś zaskoczyć. Jeszcze niezdecydowanych odsyłam do recenzji.

Space Hulk: Anioł Śmierci

Kooperacyjna karcianka w świecie Warhammera 40.000, w której staramy się wypełnić powierzone nam zadanie i przetrwać atak hordy Genokradów. Corey Konieczka połączył w niej konieczność wspólnego myślenia nad kolejnymi ruchami z wyraźnie odczuwanym klimatem zagrożenia. Często aż strach odkryć kolejną kartę. I jest to jeden z nielicznych tytułów, gdzie skalowanie zostało odpowiednio przemyślane. Równie dobrze gra się w pojedynkę, jak w pełnym 6 osobowym składzie (choć tutaj wiele osób się ze mną nie zgodzi). Niestety, bez dodatków, sama podstawka zbyt szybko staje się powtarzalna. Nie oznacza to jednak, że przebrniemy przez proponowane misje w luzacki sposób. Zwłaszcza na początku wstrętne Genokrady dadzą nam nieźle w kość. Potem będzie już coraz lepiej, ale nie banalnie i prosto. Dodatkowym plusem tej pozycji jest jej niewielki rozmiar. A nic tak dobrze nie wypełnia czasu jak wierna służba ku chwale Imperatora. Zwolennicy kooperacji poczują się tutaj jak ryba w wodzie.

MCI

Ja wiem, że pewnie jestem trochę monotematyczny w doborze gier, ale jeszcze raz muszę wrócić do moich ulubionych „Osadników od Trzewika„. Miałem ostatnio kilkudniowy wyjazd służbowy do pewnego mroźnego kraju i postanowiłem zabrać ze sobą jakąś grę. Akurat wyszło tak, że jechało nas 4, więc z przyzwyczajenia chwyciłem błękitne pudełko.

Na początku muszę Was wprowadzić w tło: pracuję w bardzo dużej firmie, w której robimy poważne rzeczy, a na dodatek mój dział w ogóle jest najpoważniejszy ze wszystkich. Dlatego też nie byłem w 100% przekonany, czy wśród uczestników wyjazdu znajdę chętnych na te przecież „gry dla dzieci”. Jednak nie musiałem zbyt długo namawiać i udało się usiąść do stołu. Ja i 3 osoby, które nigdy w nic nie grały.

Dla ludzi wtajemniczonych zasady Osadników są raczej lekkie, jednak dla ludzi, którzy zaczynają grę, jest to raczej waga średnio-ciężka. Na początku widziałem tę niepewność w spojrzeniach, ale gdy gra ruszyła, wszyscy szybko załapali i mocno się wciągnęli. Naprawdę świetnie było oglądać jak ludzie, którzy na co dzień są poważni, całkowicie dali się ponieść emocjom i krzyczeli na siebie, gdy ktoś podkradał kartę lub co gorsza plądrował lokację. Nie spodziewałem się, że taka będzie reakcja. Kolejny raz planszówki pokazały, że są rewelacyjnym narzędziem do integracji i jeśli macie spotkania  w służbowym gronie, to polecam zabierać na nie gry. To od razu przełamuje lody.

Ps. Kolejny raz też podczas partii Osadników wygrała osoba, która grała po raz pierwszy, za co uwielbiam tę grę.

3 komentarze

  1. Avatar

    Raz zagrałem w O:NI w czteroosobowym składzie i nigdy już nie powtórzę tego błędu. Rozgrywka ciągnęła się niemiłosiernie. Jestem też zdziwiony, że osoba mająca doświadczenie w grze przegrała z debiutantem. Co prawda „Osadników” łatwo ogarnąć pod względem mechaniki, ale żeby grać dobrze trzeba świetnie znać karty. Mi np. nadal się to nie udało i dalej jestem cienki jak siki węża :-)

    • Avatar

      Niestety, wylosowałem Japończyków którymi po prostu nie umiem grać a i karty nie były zbyt łaskawe.

      Zgodzę się, że O:NI w 4 osoby potrafi być długie, akurat nam się trafił jeden myśliciel-filozof który odpowiadał za 80% przestojów.

    • Pingwin

      O:NI to jedna z niewielu gier, w których obrzydła mi wzajemna interakcja z racji dłużyzn. Jak nam się dobierze pacyfistyczny skład to odkrywamy uroki symultanicznego wykonywania akcji. Niestety odpadają wtedy dodatki w stylu „Każdy potrzebuje przyjaciela” i czasem też trzeba się umieć dogadać, ale za to przestoje są niemal zerowe ;)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings