Home | Katalog gier - recenzje, rzuty oka i relacje z rozgrywek | Gry dla graczy | The Arrival – Martin Wallace przybywa na Erin

The Arrival – Martin Wallace przybywa na Erin
Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Istnieje taki, teoretycznie bardzo sprytny, pomysł mechaniczny, który autorzy gier planszowych starają się co jakiś czas umieścić w swoich produkcjach. Pomysł polega na tym, że gra jest zasadniczo planszówką w pełni rywalizacyjną, ale gracze mogą ją wspólnie przegrać. Istnieją konkretne okoliczności, w których rezultat rozgrywki brzmi: „skopaliście tak bardzo, że nikt nie wygrał, wszyscy odnieśli porażkę”.

Pomysł ten, jakkolwiek niewątpliwie interesujący, ma tę wadę, że zazwyczaj nie działa. Nie działa zaś ze względu na pewną złośliwą cechę ludzkiej natury, która w pewnym momencie każe uczestnikowi rozgrywki, któremu idzie zdecydowanie tak sobie, stwierdzić: „skoro ja nie wygram, to nikt nie wygra!”. Którą to deklarację popierają czyny otwarcie sabotujące stan partii. A na takie działania gra przeważnie zupełnie nie jest przygotowana.

Co zatem począć, kiedy potencjalnie ciekawy mechanizm chciałoby się jednak wykorzystać, nie narażając uczestników na psucie zabawy? Martin Wallace wymyślił mianowicie, że w przypadku porażki również trzeba wyłonić zwycięzcę, tylko według zupełnie innych kryteriów. I tak The Arrival z gry, którą wszyscy mogą  przegrać zmienia się w grę, którą można wygrać na dwa diametralnie różne sposoby. A nie jest to jedyny pomysłowy aspekt nowego dziecka znanego projektanta.

Zanim jednak przejdę do dalszej opowieści, dla formalności muszę wspomnieć o pewnych faktach. The Arrival to nie jest zupełnie nowa gra. Jak się okazuje to remake innej planszówki tegoż autora, gry o tytule Mordred. Gry powstałej jeszcze w zeszłym milenium, czyli niemalże dwie dekady temu. W Mordreda nie dość, że nie grałem, to jeszcze nigdy o nim nie słyszałem, póki nie trafiłem na zapowiedzi The Arrival. Tak więc opisuję tę ostatnią bez żadnych porównań czy nawiązań do poprzednika. Grę wydało mało znane wydawnictwo Game’s Up i nie ma nic wspólnego z głośnym zeszłorocznym filmem science-fiction o tym samym tytule.

Najpierw musimy zmierzyć się z pewną kwestią, którą nietrudno zauważyć spoglądając chociażby na zdjęcia. The Arrival to nie jest ładna gra. O ile ilustracja na pudełku jest nawet dość ciekawa i zwiastuje mroczny, tajemniczy klimat przedstawianej historii, to wewnątrz tak naprawdę trudno pochwalić którykolwiek element. To ta sama szarobura estetyka, którą widzieliśmy wcześniej na przykład w Mythotopii, ale tu brakuje nawet jakichś interesujących obrazków na kartach. Dodatkowo, czasem kolory z żetonów nie do końca zgadzają się z odpowiadającymi im kolorami na planszy, więc akcja „punktuj niebieskie dzielnice” za pierwszym razem prowokuje ripostę: „a które to są niebieskie?”. Jakościowo wykonaniu elementów trudno coś zarzucić, natomiast trzeba sobie szczerze powiedzieć – jeśli chodzi o oprawę graficzną The Arrival wyraźnie odstaje od standardów, których oczekuje się dzisiaj od gier planszowych.

Przechodząc jednak do samej gry zatrzymajmy się na moment przy klimacie. W mitycznej Irlandii (a raczej na wyspie, która kiedyś zostanie nazwana Irlandią) wcielamy się w przywódców klanów, którzy właśnie na nią przybyli (stąd tytuł) i zamierzają się  osiedlić. Problem w tym, że wyspa ma już mieszkańców, paskudne stwory zwane Fomori, które mają dla przyszłości wyspy pomysł zgoła odmienny, zupełnie nie uwzględniający ludzkiej na niej obecności.

Jak nietrudno się już teraz domyślić gra może zakończyć się wygraną klanów (wtedy zwycięża ten klan, który uzbierał najwięcej chwały, czyli zwykłych punktów zwycięstwa), ale mogą również tryumfować Fomori (wtedy zwycięża gracz, który jest najmniej zepsuty, czyli najmniej przyczynił się do sukcesu potworów). Ale o tym za chwilę, bo do omówienia jest jeszcze jeden ciekawy pomysł, czyli sposób wybierania akcji do wykonania.

W skrócie wygląda to tak. Jest kilka rodzajów akcji. Na początku każdej rundy gracze otrzymują po cztery karty, z których odsłaniają dwie. Na każdej karcie są trzy rzędy z symbolami akcji – teoretycznie jest tak, że rząd najwyższy jest najbogatszy, ale i najbardziej niebezpieczny, zaś rząd najniższy przeciwnie – skromny, ale bezpieczny. Na podstawie tych dwóch kart każdy z graczy decyduje, którego z rzędów NIE wybierze. Następnie odsłaniana jest kolejna, trzecia karta i ponownie gracze odrzucają jeden z pozostałych rzędów. Po odsłonięciu ostatniej karty każdy z graczy otrzymuje pulę akcji do wykonania będącą sumą wszystkich symboli znajdujących się na nieodrzuconych rzędach każdej z kart.

Akcje są bardzo bazowe. Rozprzestrzenianie się po mapie poprzez budowę umocnień. Atak na Fomori. Zwiększanie obronności prowincji. I na koniec – ta jedna nietypowa akcja, czyli ruch potworami. Bo w The Arrival gracze kontrolują zarówno ruchy swoje, jak i wspólnego przeciwnika.

Rozwiązano to całkiem sprytnie. Podczas pozyskiwania akcji z kart im więcej wybierzemy akcji Fomori, tym bardziej rośnie nam poziom zepsucia. A, jak wspominałem wcześniej, jeśli Fomori wygrają, zwycięzcą jest gracz z najmniejszym zepsuciem. Zatem wspomagając wroga i dążąc do alternatywnego rozstrzygnięcia partii równocześnie zmniejsza się swoje szanse na zwycięstwo. Trzeba zatem również atakować Fomori, gdyż istnieje opcja, by w nagrodę za taki atak zamiast punktów zażyczyć sobie… zmniejszenia własnego zepsucia. Jeśli dodam jeszcze, że akcje Fomori są obowiązkowe (nie wolno spasować, póki się ich wszystkich nie wykona) okazuje się, że system zależności jest całkiem zawikłany i interesująco pomyślany.

Wszystko, co do tej pory pisałem powinno brzmieć co najmniej intrygująco i niebanalnie. Jak jednak sprawdza się w praktyce? No cóż, tu pojawiają się problemy.

O ile wybieranie akcji jest niewątpliwie ciekawe i stawia przed graczem wybory nie tylko w kontekście najbliższych ruchów, ale też planowego sposobu zakończenia gry, o tyle samo wykonywanie tych akcji do najbardziej finezyjnych nie należy. Sporo ruchów jest albo oczywistych, albo nie niosących ze sobą większych konsekwencji, albo będących po prostu najkrótszą drogą do realizacji którejś z punktacji na kafelkach taktyki. Działania na mapie, które powinny być osią rozgrywki i wzbudzać najwięcej emocji, są pozbawione polotu i mało angażujące. Co zabawne – kiedy myślę o nich czysto teoretycznie, wydają się znacznie ciekawsze, niż okazują się być w praktyce.

Wspomniałem o taktykach i punktacjach. Jedną z korzyści, które możemy pozyskać z kart na początku rundy są właśnie kafle taktyk, dobierane z publicznie dostępnej widocznej puli. Większość tych kafli to jednorazowe punktacje, przeważnie za budowanie umocnień w danej prowincji, w portach, umocnień odpowiedniej wielkości i tak dalej. Wpływ tych pośrednich punktacji na wynik rozgrywki jest ogromny, na tyle, że punktacje te nie są elementem dodatkowym, ale realnie sterują działaniami graczy, bo są zdecydowanie najbogatszym źródłem punktów. Jest to o tyle ciekawe, że prowokuje graczy do walki o prawo pierwszego wyboru z puli (które zdobywa się pasując jako pierwszy w poprzedniej rundzie), ale momentami mam wrażenie, że (szczególnie w rozgrywce na mniejszą liczbę osób,  gdzie na każdego gracza przypada więcej miejsca) wpływ ten jest aż zbyt duży.

Ale przecież rozgrywka może zakończyć się na dwa sposoby? I przy tym drugim sposobie punkty nie mają znaczenia?

Teoretycznie tak. Być może mylę się i jest to związane z jakimś przejawem myślenia grupowego (acz testowałem grę w różnych składach), ale przyjęte w grze rozwiązania wyraźnie kierowały nas w stronę zakończenia „pozytywnego”. Trudno jest od samego początku zrezygnować ze zdobywania punktów, a zdobywa się je poprzez zajmowanie terenów i zabijanie potworów. Są to czynności, które prowadzą do zwycięstwa klanów, w którym decydują właśnie punkty. W każdym razie wszystkie partie, jakie rozegrałem, niezależnie od liczby i doboru graczy, skończyły się takim właśnie zwycięstwem. I tylko w jednej z nich w ostatniej rundzie kwestia ta nie była jeszcze rozstrzygnięta. Tak więc ten najciekawszy być może twist w grze dla nas okazał się możliwością teoretyczną.

Dodam jeszcze dwa miejsca, w których w grze pojawia się nieprzyjemna losowość. Pierwsze do dobór kart. Na początku rundy dobieramy je z jednego z trzech dostępnych stosów. Rewersy kart stanowią podpowiedź, co prawdopodobnie znajdziemy na awersie: czy będzie tam przewaga działań zaczepnych, więcej akcji budowania czy raczej punktacje i dobieranie taktyk. Niestety, czasem w rundzie koniecznie potrzebujemy budować, a nie dotrze do nas ani jedna karta to umożliwiająca. A że (w rozgrywce na czterech graczy) rundy są jedynie cztery, więc taka sytuacja jest bardzo bolesna.

Druga specyficzna losowość to rozprzestrzenianie się Fomori. Potwory te mają różną siłę i powiązaną z nią różną wartość punktową. Jako że Fomori wystawiamy na planszę rewersem do góry i dopiero po umieszczeniu odsłaniamy, co jakiś czas jest tak, że nieświadomie podstawimy przeciwnikowi pod sam nos tłustego potwora, którego zgładzenie daje całe sześć punktów (kiedy większość warta jest tylko jeden).

Z drugiej strony nie mogę nie pochwalić systemu walki, który jest bardzo prosty (w zasadzie opiera się jedynie na wydawaniu zasobów), szybki i jednoznaczny. W grze, w której tych walk rozgrywa się dziesiątki było to jedyne sensowne, ale też i dobrze sprawdzające się rozwiązanie.

Jak można zauważyć czytając moje wcześniejsze recenzje, jako fan Martina Wallace’a już od dłuższego czasu poszukuję wśród jego najnowszych produkcji tej, która będzie prawdziwym comebackiem. Gry, która sprosta porównaniom do Brassa, Bożego Igrzyska czy Automobile, a przynajmniej się do nich zbliży. Jak nietrudno się domyślić przeczytawszy poprzednie akapity, The Arrival nie jest tą grą.

To nie jest tak, że pozycja nie jest warta uwagi. Powiem więcej – po przeczytaniu instrukcji byłem nią bardzo zaintrygowany, dostrzegając świeże, nietypowe mechanizmy i potencjalnie ciekawą dynamikę rozgrywki.

To nie jest też tak, że The Arrival jest w jakiś sposób popsute. Działa poprawnie, mimo wspomnianych wyżej zastrzeżeń wszystko zasadniczo zazębia się i dość sensownie ze sobą współgra. Rozgrywka jest sprawna i nie przedłuża się ponad miarę.

Niestety, przy takim projektancie, przy tak interesujących na papierze mechanizmach, od gry oczekuję czegoś więcej, niż poprawności. Oczekuję, że mnie wciągnie, zafascynuje, zaangażuje w ciekawe wybory częściej, niż cztery razy podczas rozgrywki. Oczekuję, że nawet gdy zdarzy się frustrująca losowość, zostanie ona skompensowana uczuciem satysfakcji po świetnym ruchu i przemyślnej realizacji strategii. The Arrival nie bardzo dał mi taką możliwość, ograniczając rozgrywkę do prostych, mało finezyjnych, dość oczywistych ruchów, marnotrawiąc gdzieś potencjał, który niewątpliwie posiadał.



Grę The Arrival kupisz w sklepie


 

Złożoność gry (5/10):

Oprawa wizualna (3/10):

Ogólna ocena (6/10):

Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.

One comment

  1. Avatar

    A już się nakręcałem na hit. Dziękuję za ostrzeżenie, INK. Świetnie się czytało recenzję.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings