Home | Krótko o grach - topki, zestawienia, podsumowania | Cotygodnik | Cotygodnik Redakcyjny GF nr 8/18, czyli planszówkowy powrót do przeszłości plus jedna świeżynka

Cotygodnik Redakcyjny GF nr 8/18, czyli planszówkowy powrót do przeszłości plus jedna świeżynka
Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Żyjemy w czasach, kiedy nowe planszówki rosną jak grzyby po deszczu. Na półkach przybywa nowości, a portfel coraz chudszy, bo wszystko takie fajne i wszystko chciałoby się mieć. Ledwo człowiek ograł nowy nabytek, a tu już zapowiedź kolejnego hitu, po który w te pędy lecimy do sklepu. Kupowanie gier staje się powoli nałogiem :). Dlatego warto czasem się zatrzymać… i powrócić do korzeni. Zapraszamy na dzisiejszy Cotygodnik, w którym poczytacie przede wszystkim o starych, dobrych eurosucharach, choć będzie też jedna całkiem świeża nowinka.

AnKa

Zebrało mi się w ubiegłym tygodniu na sentymenty. Kiedyś życie było prostsze – na półce było tylko kilka gier, które człowiek ogrywał w kółko i w kółko, aż do znudzenia. Teraz na stole ciągle ląduje coś nowego. A mi się zatęskniło za początkiem mojego hobby. Więc postanowiłam zrobić sobie podróż do przeszłości, czyli do gier wydanych już kilka lat temu, które kojarzą mi się z pierwszymi krokami stawianymi w świecie gier planszowych.

Ora et Labora

Zacząć wypada od mistrza eurosucharów – Uwe Rosenberga. Ostatnia pozycja z trylogii żywieniówek. Wielu uważa, że jest przekombinowana i najgorsza z cyklu. Mnie jednak urzeka chyba najbardziej. Po pierwsze, tematyka najbardziej do mnie przemawia, choć to przecież eurosuchar, więc sama nie wiem, co to ma do rzeczy :). Ale fakt jest faktem, że przyjemniej mi się rozwija klasztor niż hoduje krówki (Agricola) lub łowi rybki (Le Havre). Po drugie, ta gra wynosi mój mózg na wyżyny jego możliwości. Nie tylko muszę pokombinować, jakie budynki zbudować, żeby je fajnie skombić i stworzyć sobie maszynki do nabijania punktów, ale jeszcze GDZIE je zbudować, a potem jeszcze umieścić między nimi osady, żeby dostać dodatkowe punkty. Podoba mi się w niej chyba wszystko – świetne możliwości przekuwania surowców na punkty, możliwość korzystania z budynków innych graczy, a najbardziej lubię kierat i rozkminy typu: wziąć teraz zboże, czy poczekać jeszcze ze dwie tury, aż kierat się przesunie i będzie go więcej… Ale jeśli ktoś to zrobi wcześniej, to będzie lipa, bo zboże pójdzie na zero… No naprawdę kupa fajnego kombinowania! W ostatnim czasie pograłam zarówno w tryb solo (nie udało mi się zdobyć 500 punktów), jak i na dwóch graczy (wygrałam!). Nigdy nie grałam na 3 lub 4 osoby, ale chyba nie chcę próbować. Obawiam się, że downtime mógłby mi tę grę obrzydzić. Wkurza mnie tylko instrukcja, która jest chyba jedną z gorszych, jakie miałam w rękach. Naprawdę miło mi było sobie przypomnieć, że Ora et Labora to naprawdę dobra gra! Wróciła na mój stół po chyba dwóch latach absencji i mam nadzieję, że teraz będzie na nim gościć częściej. Tym bardziej, że zaopatrzyłam się w organizer na śrubki, w którym trzymam wszystkie żetony, więc teraz przygotowanie rozgrywki zajmuje mi 3 minuty :). Polecam takie rozwiązanie!

Agricola

Po pozytywnych doświadczeniach w Ora et Labora postanowiłam się cofnąć jeszcze trochę w czasie, do pierwszego Rosenberga, jakiego poznałam i jednej z pierwszych poważniejszych gier, w które zagrałam. Agricola. Matka eurosucharów, można by rzec ;). Czy jest jeszcze ktoś, kto tego nie zna? Lub choćby o grze nie słyszał? Toż to już klasyka gatunku! W Agricolę nie grałam ładnych parę lat, więc z wielką przyjemnością ją odkopałam (a właściwie nabyłam ponownie). Mówię oczywiście o starej dobrej Agricoli z całą masą niezbalansowanych kart :P, a nie o tym nowym wydaniu, do którego jakoś mnie nie ciągnie. Muszę przyznać, że partia po latach bardzo mnie zaskoczyła! Nie pamiętałam, że kołderka w tej grze była aż tak króciutka! Bardzo wyraźnie odczułam kontrast do Ora et Labora. W Ora… mam takie poczucie, że mogę zrobić dużo fajnych rzeczy, tylko muszę zdecydować które, bo wszystkich nie da rady. W Agricoli patrzę na te wszystkie akcje i boli mnie to, jak wiele nie zrobię, a bym chciała. Niby jedno i drugie to worker placement, ale doznania zupełnie inne. Zdecydowanie warto mieć obie na półce.

Hawaii

To tyle, jeśli chodzi o Rosenberga (Le Havre nie mam i jakoś najmniej mnie do niego ciągnie). Za to zagościła na mojej półce kolejna perełka sprzed lat. Z Hawaii mam bardzo dobre wspomnienia, bo była to pierwsza gra, w którą wygrałam z WRSem w Klubie Gier Planszowych w Ropczycach. A było to dawno temu, kiedy dopiero zaczynałam interesować się planszówkami. WRS wydawał mi się jakimś planszówkowym geniuszem, więc nie do pomyślenia dla mnie było, żeby taki laik, jak ja, wygrał ze starym wyjadaczem :). I nie wiem, czy to te miłe wspomnienia pierwszego zwycięstwa sprawiły, że Hawaii mi się tak podoba, czy po prostu gra jest bardzo dobra. Pokrótce o zasadach, bo ta pozycja nie jest aż tak znana, jak poprzednie. Gracze wcielają się w wodzów wysp, a ich zadaniem jest jak najlepiej rozbudować swoje wyspy. Będą zatem chodzić po planszy i zdobywać różne żetony, które mają przynieść albo fajne bonusy, albo dać punkty na koniec gry. Można jeszcze pływać statkami na inne miniwyspy, łowić ryby, etc… w sumie nie to jest najistotniejsze, dość powiedzieć, że to znów kolejny worker placement. Ale w Hawaii występuje kilka fajnych rzeczy. Między innymi dwie waluty: za ruch płacimy stopami, a żetony kupujemy za muszelki. Musimy więc zadbać o to, żeby mieć dostatecznie dużo jednego i drugiego. Po drugie: co rundę zmieniają się ceny poszczególnych żetonów, więc na bieżąco trzeba dostosowywać strategię. Po trzecie: im drożej płacisz, tym lepiej. Na koniec rundy sumujesz wszystkie ceny, za jakie kupiłeś w danej rundzie żetony i możesz dostać za to punkty, jeśli spełniłeś wymagany warunek i zapłaciłeś więcej niż inni. To naprawdę fajny motyw, bo często okazuje się, że bardziej ci się opłaca kupić coś drożej. Po czwarte: co rundę masz coraz mniej muszelek i stóp, więc jeśli nie zapewnisz sobie ich dodatkowego źródła, to będzie coraz trudniej, a kołderka będzie się kurczyć i kurczyć, jakbyś ją prał w 90 stopniach :).  W wielu grach jest tak, że zaczynasz z trudem i z mozołem, a potem, jak już się rozwiniesz, to już leeeeeciiii. No więc tu jest odwrotnie :). Z czasem jest coraz trudniej – masz mniej, a chciałbyś zrobić więcej. Słowem, Hawaii to kawał porządnego euro, w dodatku w bardzo ładnej oprawie graficznej.

To tyle, jeśli chodzi o moje podróżowanie w czasie. Szczerze mówiąc, mam ochotę na dłużej pozostać w planszówkowej przeszłości. Urzekły mnie te gry na nowo :).

 

Ink

U mnie również weekend był wolny od pościgu za nowościami, ale z zupełnie innych przyczyn. Mianowicie zdarzyła mi się okazja (co nie tak często ostatnio ma miejsce) szerzenia planszówkowego słowa i przykładu wśród niemalże niegrających niegraczy. W związku z tym, że mecz był w dodatku wyjazdowy (i fakt, czy się w ogóle odbędzie, dość niepewny), zaopatrzyłem się w pudełka kompaktowe, poręczne i przenośne.

Na pierwszy ogień i rozgrzewkę poszły zaproponowane przez gospodarzy Dobble. Kiedy poczuli się dobrze na znajomym gruncie, wyciągnąłem swoją odpowiedź na imprezówki czasu rzeczywistego, czyli Szalone Zegarki. Zegarki to gra wywodząca się z linii Jungle Speed. Są nieco mniej brutalne w swoim czysto fizycznym aspekcie (nie to, że drobne urazy nie są możliwe, ale nie umywają się do efektów bezwzględnej walki o totem), za to w większych stopniu niż zwariowane wzorki robią wodę z mózgu. Jest coś ujmującego w patrzeniu na grupę inteligentnych dorosłych, którzy w pewnym momencie tak już gubią się w wypatrywaniu i kojarzeniu efektów specjalnych i wyjątków od reguł, że mylą się w prostym odliczaniu od 1 do 12. Albo nagle spoglądają niewidzącym wzrokiem wokół jakby chcieli powiedzieć „już nic nie wiem”.

Żeby nie przedobrzyć z grami podnoszącymi ciśnienie na drugie danie zaproponowałem coś spokojnego tak w rozgrywce, jak i w temacie. Jako że akurat była nas czwórka, na stół trafiły Niezłe ziółka w swoim najlepszym wariancie, czyli z grą parami. Ziółka tłumaczy się ultra szybko (ciągniesz po kolei trzy karty, jedną dla siebie, jedną dla przeciwnika, jedną na środek stołu) a rozgrywka już przy drugiej partii ku mojemu zadowoleniu wskoczyła na „graczowski” poziom analizy sytuacji (czyli patrzenia przede wszystkim, co zrobić, żeby nie pomóc przeciwnikom). Wariant parami ma jeszcze tę zaletę, że zwracamy uwagę, któremu z pary przeciwników dane zielsko jest potrzebne, zatem da się zagrywać karty na środek „dla partnera”. No i te ciągłe dylematy, czy być „drobnym ciułaczem”, czy próbować skoku na najwyższe możliwe układy (i przegrywać je, bo przeciwnik stwierdzi „no, tego nie możemy im oddać”).

W zapasie krył się jeszcze klasyk początków mojej własnej kariery planszówkowej, odgrzebany z ciemnych zakamarków półki po wielu latach przerwy, czyli Cytadela. Ale niestety do niej już nie dotarliśmy. Następnym razem się uda.

Veridiana

To ja wcisnę się z nowinką w postaci Gwiezdnego Wyścigu od FoxGames. Gra, która przyciąga oko ładnym wykonaniem, jest czymś więcej niźli tylko wariacją na temat Pędzących Żółwi. Zamiast amatorów sałaty mamy tu po trzy statki  kosmiczne (ponumerowane 1, 2, 3) w trzech kolorach i tor złożony ze scentralizowanych okręgów. W każdej z kilku rund gracze losują po 2 karty statków, które wskazują, którym maszynom będą oni chwilowo kibicować. Następnie za pomocą kart akcji gracze przesuwają różne kombinacje statków, starając się, aby ich „podopieczni” wylądowali na końcu rundy jak najbliżej środka planszy. Im bliżej wylądują, tym więcej punktów zdobędą. W nowej rundzie statki ruszają ponownie z doków początkowych, a gracze losują nowe statki dla siebie. Rundy są od siebie całkowicie niezależne.

Podobieństwo do hitu Reinera Knizii kończy się w zasadzie na tej jednej, nomen omen, zasadzie – sekretnego popychania „swoich” statków do mety. Nie ma tu włażenia sobie na plecki (kadłubki), ale jest za to kilka innych mechanicznych ozdóbek. Po pierwsze, wszyscy gracze dysponują stałym zestawem 11 kart akcji, z których większość pozwala na ruch kilkoma statkami naraz, w tym także dowolnymi. Karty dają więc graczom większą swobodę wyboru. Po drugie, istnieją trzy warianty zaawansowania, choć w sumie wszystkie są raczej proste w obsłudze. Najciekawiej robi się wtedy, gdy z puli kart już na początku rundy trzeba odrzucić trzy karty oraz gdy planety znajdujące się na środku planszy (pole centralne, najwyżej punktowane) posiadają swoje właściwości specjalne wpływające na przebieg gry. Można też dołączyć do gry dodatkowe żetony, które zbiera się na drodze wyścigu, ale tego wariantu jeszcze nie próbowałam.

Gra jako taka jest grą lekką, także do pogrania z dziećmi. Wykorzystuje ten fajny motyw blefu (nie wiadomo kto kibicuje jakim statkom), który podobnie jak w Żółwiach, najlepiej sprawdza się przy mniejszej liczbie graczy, gdy część statków pozostaje nieobstawiona. Na szczęście, nawet przy komplecie (4 graczy) jeden statek zostaje „luzem”, czego niestety nie było w Żółwiach – tam przy 5 graczach rozgrywka się spłaszczała, bo wszystkie gady do kogoś należały. Jeśli ktoś lubi ten typ gier i lubił Pędzące, to Wyścig powinien go zachęcić większą dozą kontroli, ale i ryzyka, gdyż – tak jak wspominałam – część kart pozwala przesuwać kilka statków naraz, a wszystkie nie mogą do nas należeć (obstawiamy zawsze tylko dwa). Na razie więc, pomimo posmaku odgrzewanego kotlecika, gra na plus :)

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings