Po rozgrywkach w Mesos doszłam do pewnego wniosku: ludzie w tym mezolicie to chyba mieli ciężko…
Ciągle trzeba się martwić o żywność. Wzniesienie budynku to nie lada wyczyn. A i na prestiż jakoś ciężko sobie zapracować.
Plemienna rekrutacja
Mesos proponuje nam wycieczkę do prehistorii. W grze rekrutujemy członków plemienia, którzy będą pełnić ważne role społeczne. A jak sobie zapracujemy, to może nawet wzniesiemy jakiś budynek! ;)
Mesos to gra karciana. W zależności od koloru karty postać będzie posiadała jedną z 6 zdolności. Wynalazcy, szamani i artyści dostarczają punktów prestiżu na własnych warunkach. Budowniczowie ułatwiają proces wznoszenia budynków. Łowcy i zbieracze pracują na wyżywienie tej całej ludności. Każda rodzina kart ma swoje atuty. Finalnie gra oferuje set collection i przekonuje, że potrzebujemy każdej z tych kart! I to w jak największej ilości!
To, co szczególnie podoba mi się w Mesos to proces rekrutacji kart w formie otwartego draftu. Wystawka została tu podzielona na 2 części: karty nad torem kolejności i pod nim. Miejsce, które wybierzemy na torze, określa skąd weźmiemy karty (góra/dół) i ile.
Rozsądne manewrowanie na torze kolejności to ważna składowa późniejszej wygranej. Mamy tu genialną w swej prostocie mechanikę, w której widzimy jakie karty są dostępne i decydujemy czy wolimy wziąć mniej kart, ale wybierać je jako pierwsi czy dokonać poboru po innych graczach, ale pozyskać więcej kart. A więcej kart to więcej punktów. Hipotetycznie. Zajmowanie miejsc na torze kolejności to bardzo satysfakcjonujący proces decyzyjny. Balansem dla pokusy pobrania większej liczby kart jest rekompensata dla graczy, który zajęli najmniej korzystne pola, w postaci dodatkowej żywności i pierwszeństwa w zajmowaniu miejsc w kolejnej turze.
Otwarty draft kart oraz zagrywanie wszystkich kart odkrytych stwarza przestrzeń do… negatywnej interakcji! Co prawda pośredniej. Widzimy co zbierają inni i co można by im podebrać. Ba! Czasem nasza decyzja sprowadza się do tego, czy lepiej wykonać ruch korzystny dla nas czy utrudnić życie konkurentowi. Negatywna interakcja zdaje się rosnąć odwrotnie proporcjonalnie do wzrostu liczby graczy. W szerszym składzie nie upilnujemy wszystkich, ale na 2-3 osoby można już się pokusić o naprawdę agresywne przepychanki w kolejce po karty. Złośliwe podebranie budynku, zabranie komuś szansy na intratny set, brakującą żywność, czy wpędzenie kogoś w punkty ujemne są tu na wyciągnięcie ręki.
Iluzja atrakcyjności posiadania wielu kart
Mesos robi z nami coś świetnego! Wmawia, że potrzebujemy wszystkich kart, a jednocześnie karze za uleganie tej pokusie.
W Mesos każda karta oferuje interesujące możliwości, więc podświadomie chcemy nabyć ich jak najwięcej. Więcej kart = więcej korzyści. Poza tym wydarzenia i związane z nimi punkty (dodatnie lub ujemne) nastawiają nas na masową rekrutację. Ale okazuje się, że każdą kartę trzeba wykarmić! I to w każdej z 3 epok! A o jedzenie w prehistorii nie było łatwo…
Żeby było jeszcze brutalniej, Mesos na początku gry usypia naszą czujność. W setupie łaskawie daje nam trochę pożywienia. W I erze nie stwarza takiej presji na wyżywienie, bo kart mamy jeszcze mało, a za każdą niewyżywioną postać dostajemy tylko 1 mały ujemny punkcik. Nic groźnego prawda?
Ale brak żywności w II i III erze to już poważny problem! Nasze plemię się rozrosło nawet do kilkunastu członków, a kara za każdą głodną kartę sięga już -2 i -3 punktów od łebka! Dajmy na to: 3 niewyżywione karty podczas II i III ery to – 15 punktów! Aua…
Podoba mi się stworzona przez autorów iluzja atrakcyjności posiadania wielu kart. Trzeba nauczyć się patrzeć na karty nie tylko jak na korzyści, ale również przez pryzmat kosztów ich utrzymania. Potencjał punktowy karty staje się mało istotny, gdy w czasie ery okazuje się, że za brak wyżywienia kart otrzymujemy kilkanaście lub kilkadziesiąt ujemnych punktów! Zachłanność na karty należy trzymać w ryzach zdrowego rozsądku.
Wydarzenia i budynki
Poza frajdą wynikającą kolekcjonowania kart, Mesos ubogaca nasze doświadczenia o wydarzenia i funkcjonalne budynki.
Wydarzenia występują w 4 rodzajach, każde wychodzi raz na epokę. Wydarzenia starają się sterować naszymi decyzjami. Wymuszają pobór niektórych kart, grożąc ujemnymi punktami. Trzymają w ryzach samowolkę zbierania np. tylko kart wynalazców, których poważna kolekcja oferuje potężne punkty. Oczywiście wciąż możemy robić swoje. Jednakże kary za lekceważenie warunków większości wydarzeń sprowadzą na nas deszcz punktów ujemnych.
Żeby było łatwiej, warto zwrócić uwagę na dostępne budynki. Potrafią pomóc w wyżywieniu ludu lub oferować zastrzyk punktowy. Budynki są również podatne na kombo, zarówno między sobą, jak i z określonymi typami kart postaci. Co ciekawe za budynki płacimy… żywnością! To stwarza dylemat moralny: czy wydać zebrane mięcho na budynek czy wykarmić człowieka. Tu pojawia się kalkulacja. Zdecydowanie preferuję rozgrywkę w wariancie zaawansowanym, w którym wszystkie budynki są jawne od początku.
Występowanie budynków jest losowe. Chętnie rozważyłabym modyfikację zasad: wszystkie budynki danej ery są dostępne, ale gracze wspólnie mogą wybudować tylko określoną ich liczbę w tej erze. Byłoby to remedium na losowość, stworzenie większej decyzyjności i mobilizacja w wyścigu po te karty.
Nie oceniaj gry karcianej po kartach
W grach karcianych spoza doza satysfakcji wynika z operowania kartami, zawierającymi ujmujące i unikatowe grafiki. Karty mają być wyjątkowe, skoro stanowią clou gry. Mesos działa tu nieco inaczej. Grafiki na kartach są dość monotonne, a kreska – toporna. Satysfakcja z obcowania z kartami w Mesos wynika z wyrazistej, intensywnej kolorystyki tych kart, jak również ich przyjemnej faktury i połysku.
W zasadzie cały Mesos to gra żywa i utrzymana w tak płomiennej kolorystyce, że niemal czujemy, iż karta może nas poparzyć. Klimatyczne znaczniki graczy (totemy) i funkcjonalny insert w pudełku powodują, że Mesos ma bardzo przyjemną prezencję.
Mesos nagradza nas punktami, by już za chwilę, za coś innego nam je zabrać. Całe to permanentne dodawanie i odejmowanie punktów zwycięstwa mogłoby być męczące, gdyby nie cudowny zabieg z zaprojektowaniem dwustronnej formy żetonu punktów. Z jednej strony mamy wartość dodatnią, z drugiej – tę samą, ale ujemną. I uwierzcie, że dzięki temu praktycznie nie zauważamy, że co chwilę te punkty wymieniamy. Rozwiązanie genialne w swojej prostocie.
Podsumowanie
Mesos jest podstępne. Każe nam iść we wszystko, a zarazem karze za pójście we wszystko ;) Przez zasady punktowania i różnorodność wydarzeń Mesos zachęca do stawienia czoła wszystkim wyzwaniom, a jednocześnie uświadamia, że nie damy rady podołać wszystkiemu. Po prostu trzeba się z tym pogodzić, że czasem dostaniemy minusy. I umieć z tym grać.
Rozgrywka to ciągłe balansowanie między zbieraniem punktów, a zbieraniem żywności. Niepowodzenie w jednej rozgrywce napędza nas do zagrania po raz kolejny. Mesos wydaje się aż za prostą grą, ale mimo to odczuwam syndrom kolejnej partii. Chcę wziąć rewanż. Spróbować czegoś innego. Sprawdzić czy mogę jakoś przechytrzyć grę, zapunktować za coś tak mocno, by zlekceważyć określone wydarzenia czy warunki. A jest czego próbować. Może nie mamy tu nieskończenie wiele strategii, ale dostrzeżemy kilka godnych uwagi pomysłów na grę. Możemy pójść w budowniczych, by wznosić budowle niemal za darmo; iść w zestaw określonej rodziny kart, która w korelacji z 1 czy 2 budynkami przyjemnie zapunktuje itd.
Mesos jest grą dynamiczną i prostą w zasadach. Losowość występuje, ale jest tak dobrze wkomponowana w mechanikę, że jej nie czujemy. Pozornie Mesos jest przeznaczona głównie do rozgrywki rodzinnej, gdyż dla graczy może stwarzać poczucie niedostatecznej głębi. Nie zgadzam się z tym. Mesos to z greckiego „średni” i gra jest po prostu średniej ciężkości filerkiem. Interesującym, w którym utrzymanie balansu i wykręcenie przyzwoitego wyniku punktowego na poziomie >100 pktów okazuje się niezłym wyzwaniem! Sprawdźcie sami! ;)
Plusy:
-bardzo przyjemny draft kart,
-satysfakcjonujące manewrowanie na torze kolejności,
-kuszenie graczy mnogością kart i jednocześnie karanie za nadmiar kart,
-konieczność balansowania między punktami zwycięstwa a wyżywieniem plemienia,
-stawianie gracza w sytuacji konieczności stawienia czoła wielu wyzwaniom: wydarzenia i wyżywienie, chociaż nie wszystkiemu da się podołać.
Minusy:
-dysproporcja w karcie wydarzenia „rytuał szamański” na 2 graczy jest za duża (np. w III erze różnica aż 22 pktów),
-liczba strategii w grze wydaje się być ograniczona,
-po kilku rozgrywkach możemy poczuć, że mamy grę „ograną”.
Jeżeli nasz tekst bądź zdjęcia przybliżyły Ci grę i stanowiły zapowiedź wrażeń, jakie może ona wywołać, postaw nam kawę! :) Dzięki Twojemu wsparciu będziemy w stanie pracować jeszcze efektywniej i tworzyć rysopis coraz to nowszych produktów planszówkowych! Z góry dziękujemy :)
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
No i teraz nie wiem. Kupić Mesos czy jednak dołożyć parę złotych do kolejnej kampanii na KS ;)
Dzięki za fajną recenzję i zdjęcia.