Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, a rabatki pełne kolorowych kwiatów cieszą oko. Istna idylla! Tylko jak sprawić, żeby to nasz ogród zachwycał bardziej niż ten sąsiada zza płotu? W grze Pola Kwiatów staniemy do kwiatowej batalii, starając się nie tylko zaplanować efektowne kompozycje, ale też przyciągnąć uwagę pracowitych pszczółek!
Tetris na łonie natury
Tekturowe poletka czekają na zasadzenie kafelkowych kwiatów w czterech kolorach. Im większy obszar jednego koloru uda się utworzyć, tym więcej punktów przyniesie – przynajmniej w teorii.
Ogród bez pszczół to tylko dekoracja. Żółte, czerwone i niebieskie kwiaty wymagają obecności tych pracowitych owadów – to one pełnią rolę mnożników, znacząco podbijając nasz wynik. Brak choć jednej sztuki na danym obszarze oznacza brak punktów. Jedynie białe kwiaty działają inaczej – same nie potrzebują zapylenia, a wręcz przyciągają pomocników, ponieważ jako jedyne posiadają symbole uli.
Poza punktacją z kwiatowych grup, możemy również uzyskać punkty za pełne rzędy i kolumny. Każda kompletna linia to solidne 5 punktów i trzeba przyznać, że jest to bardzo lukratywny sposób ich zdobywania. Momentami nawet aż za bardzo. Zdarzały mi się rozgrywki, w których świadomie ignorowałam któryś z kolorów, skupiając się przede wszystkim na równomiernym wypełnieniu planszy – i takie podejście okazywało się bardziej efektywne niż budowanie imponujących kompozycji.
No dobrze, ale skąd w ogóle wziąć kwiaty? Ano z centralnego obszaru, w którym wspólna pula układana jest w okręgu. Pierwszy kafelek (tuż przy symbolu słońca) można dobrać za darmo. Za każdy kolejny musimy zapłacić, zostawiając po jednej pszczole na każdym z pominiętych kafelków. Mechanizm ten przypomina rozwiązanie znane z Patchworka, ale wydaje mi się, że trochę go upraszcza i jednocześnie dodaje własny twist, nadając charakteru dzięki powiązaniu z gospodarką owadami.
Samo dokładanie kafelków nie kieruje się skomplikowanymi zasadami. Wystarczy by stykały się ze sobą, nie nakładały na siebie i mieściły w granicach planszetki. Warto jednak zwracać uwagę na nadrukowane kwiaty i symbole. Czasem dobrze jest je zakryć, innym razem lepiej zostawić odkryte, szczególnie jeśli zawierają ule. Zasłonięcie pajęczyn jest natomiast jak najbardziej wskazane.
Z kwiatka na kwiatek
Pszczoły uwijają się jak szalone, ale – jak to z owadami bywa – mają swoje upodobania. Jeśli chcesz, by zagościły w Twoim zakątku, musisz zapewnić im miejsce i zadbać o ule. A zdobycie tych pasiastych pomocniczek wcale nie jest takie proste.
Na koniec każdej rundy porównujemy liczbę uli i pajęczyn na swojej planszy – odejmując jedno od drugiego, uzyskujemy liczbę pszczół, które do nas przylecą. Drugim sposobem na ich zdobycie są akcje w trakcie rozgrywki. Początkowo na centralnym kafelku leżą dwie neutralne pszczoły. Można je zabrać, poświęcając turę, więc kto pierwszy, ten lepszy. W późniejszych etapach gry mogą pojawić się tam kolejne, jeśli któryś z graczy zdecyduje się na specjalny, podwójny kafelek i opłaci jego koszt właśnie owadami. Ostatni sposób to „odziedziczenie” pszczół pozostawionych przez innych graczy na torze doboru – jeśli ktoś musiał zapłacić nimi za pominięte kafelki, możemy je później przejąć.
Pszczoły można umieścić na swojej planszetce na dwa sposoby. Najprostszy to położenie kafelka z symbolem pszczoły – pozwala to natychmiast ustawić ją na planszy. Pierwsza na danym obszarze kolorystycznym jest darmowa, ale każda kolejna kosztuje tyle, ile pszczół już się tam znajduje. Jeśli w danym momencie brakuje nam owadów, możemy poświęcić jedną turę, by dodać je później.
To właśnie ta mechanika stanowi najciekawszy element gry. Pszczoły to nie tylko mnożniki punktów, ale także ograniczony zasób. I tu zaczyna się prawdziwe planowanie: zainwestować w punktowanie, czy zostawić je na kolejne ruchy? Zbyt rozrzutne podejście może nas pozbawić możliwości zdobycia przydatnych kafelków. Zbyt zachowawcze – obniżyć końcowy wynik.
Barwny gobelin
Jednym z atutów gry jest jej oprawa graficzna. Łatwo byłoby tu popaść w pułapkę pastelowej cukierkowości albo przejaskrawionej kolorystyki, ale na szczęście udało się tego uniknąć. Całość utrzymana jest raczej w klimacie vintage – spokojnym, wyważonym i przyjemnym dla oka – od razu mi się spodobała.
Nie obyło się jednak bez pewnych niedoskonałości. To, co mnie irytuje (bardziej niż być może powinno), to jednostronnie zadrukowane figurki pszczół. Skoro już mamy tak estetyczne komponenty, to aż się prosiło, żeby pójść o krok dalej i zadbać o ich wygląd pod każdym kątem.
Drugim, ważniejszym problemem jest czytelność rabatek na kafelkach. Większość z nich przedzielona jest przerywaną linią, która – jak przypuszczam – ma wskazywać, ile pól zajmuje kafelek. Niestety, w praktyce bardziej zaciera obraz, niż pomaga, bo wedle zasad jest to nadal jedna rabatka. W pierwszych rozgrywkach zdarzało nam się kilkukrotnie źle policzyć punkty właśnie przez to graficzne rozwiązanie.
Jasne jak słońce
Pola Kwiatów to lekki i sympatyczny tytuł. Ma on w sobie tę przyjemną płynność, która sprawia, że czas przy nim mija niepostrzeżenie. Zasady są proste do wytłumaczenia, tury szybkie, a przestojów praktycznie nie ma. Mimo swojej przystępności, gra oferuje całkiem ciasną ekonomię i wybory, które, choć nie przyprawiają o planszowy zawrót głowy, potrafią dać sporo satysfakcji, zwłaszcza gdy wszystko idzie zgodnie z planem.
Różnorodne źródła punktów pozwalają na obranie różnych taktyk i dróg do zwycięstwa. Jednocześnie nie ma tu przesadnej sałatki punktowej, więc nie trzeba skupiać się na wszystkim w tym samym stopniu, by wygrać.
Pomimo tetrisowego charakteru, gra nie powinna odstraszać osób ze słabszą wyobraźnią przestrzenną. Brak możliwości lustrzanego odbicia kafelków ogranicza co prawda liczbę kombinacji i elastyczność w planowaniu, ale jednocześnie czyni rozgrywkę bardziej przystępną.
Co nie do końca rozkwita?
Przede wszystkim poziom trudności. To bardzo lekki tytuł, któremu brakuje nieco większego wyzwania. Już po kilku partiach wiadomo, co mniej więcej najbardziej się opłaca i jedyną zmienną w rozgrywce są losowo pojawiające się kafelki. Gra sprawia wrażenie, jakby ktoś zasiał dobre ziarenko pomysłu, ale nie do końca je wypielęgnował. Przydałyby się jakieś dodatkowe cele lub warianty, które trochę namieszałyby w rozgrywce i dodały jej świeżości.
Innowacyjność również nie jest najmocniejszą stroną gry. Mechanika dobierania kafelków przypomina Patchwork, a sposób punktowania kojarzy się z Kingdomino. Pszczela ekonomia wnosi wprawdzie pewien powiew świeżości, ale dla mnie to wciąż za mało – zbyt bezpiecznie, zbyt przewidywalnie, zbyt znajomo. Nie zmienia to faktu, że zapożyczone pomysły zostały zgrabnie połączone, a całość działa bardzo sprawnie. I jeśli mam być szczera – gdyby ktoś zaproponował mi partyjkę w którąś z tych trzech gier, bez wahania sięgnęłabym właśnie po Pola Kwiatów.
Chwast czy ozdoba kolekcji?
Ta gra to jak spacer po pachnącej łące – spokojny, przyjemny i nastrojowy. Dla graczy szukających czegoś prostego, ładnego i rodzinnego – strzał w dziesiątkę. Dla bardziej zaawansowanych może to być co najwyżej sympatyczna rozgrzewka lub filler między większymi tytułami.
Jeśli szukacie planszówki o takim właśnie charakterze, warto ją mieć na radarze. Jeśli jednak nie pałacie gigantyczną miłością do gier kafelkowych, kwiatowo-pszczelich klimatów albo macie już coś podobnego w swoich zbiorach, to raczej nie jest to pozycja obowiązkowa.
Mimo wszystko Pola Kwiatów zostają na mojej półce – może nie jako tytuł pierwszego wyboru, ale jako estetyczna, lekka odskocznia na spokojniejsze dni lub dla mniej ogranych gości. Czasem i taki kawałek planszowego ogrodu warto mieć pod ręką.
Gra dla 1-4 graczy, wiek 8+
Czas gry: 40 minut
Wydawca: Nasza Księgarnia
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.