Droga do oświecenia wiedzie przez zamglone, przyświątynne tereny, gdzie wśród wijących się alejek mnisi kontemplują naturę i kultywują równowagę pięciu najważniejszych cnót. Godō: The Five Paths to abstrakcyjna, strategiczna układanka, w której gracze własnoręcznie kształtują każdy zakręt, każdy fragment swojej wędrówki, budując drogę ku doskonałości i rywalizując o to, kto pierwszy osiągnie spokój i pełną harmonię.
Trzy kroki do przodu, jeden do tyłu
Rozpoczynamy jako adepci, stojący u progu duchowego wtajemniczenia. Naszym zadaniem jest osiągnięcie mistrzostwa w pięciu cnotach, zaznaczonych na planszetkach graczy. Każda z nich ma własny znacznik, który na początku znajduje się na najniższym poziomie. Celem gry jest przeprowadzenie wszystkich znaczników na prawą stronę planszy.
Przemierzając wybrane ścieżki, zatrzymujemy się na skrzyżowaniach, by zdobywać barwne symbole odzwierciedlające różne aspekty duchowego rozwoju. Każdy krok prowadzi naszych mnichów ku nowym możliwościom. Niektóre symbole, jak kwiaty lotosu, zapewniają specjalne żetony, które zatrzymujemy, by na koniec tury zwiększyć wartość odpowiadające im cechy. Inne przynoszą natychmiastowy efekt. Lisie kapliczki pozwalają wymienić zdobyty żeton na inny kolor, kamienna latarnia kończy wędrówkę, ale wciąż umożliwia zebranie pozostałych symboli, a święte bramy tworzą magiczne przejścia między odległymi miejscami. Nie istnieje jednak jedna, z góry wytyczona trasa — to my, dokładając kolejne kafelki, wspólnie tkamy mapę tej medytacyjnej podróży.
Droga ku mistrzostwu nie jest jednak pozbawiona wyrzeczeń. Aby coś zyskać, musimy najpierw coś poświęcić. Poruszając się daną ścieżką, obniżamy jej poziom, symbolicznie oddając część tego, co już osiągnęliśmy. Zyskujemy w ten sposób nowe możliwości, lecz jednocześnie „płacimy” własnym postępem.
Sztuka umiaru
W Godō harmonia nie przychodzi łatwo. Choć zasady wydają się proste, to każdy ruch stawia przed graczem małą łamigłówkę. Trzeba dobrze przemyśleć, gdzie dołożyć kafelek, jak poprowadzić ścieżkę i które symbole zebrać, by nie tylko przynieść korzyść sobie, ale i nie ułatwić drogi rywalom. Świetnym pomysłem jest mechanika przekazywania niewykorzystanych żetonów lotosu innym graczom. Dzięki temu nie da się działać chciwie, bo każde takie posunięcie może obrócić się przeciwko nam. To eleganckie rozwiązanie i jeden z elementów, który najbardziej mnie w tej grze przyciąga.
Doceniam również jak bardzo jest ona spójna. Choć to abstrakcyjna układanka, zarówno rozgrywka, jak i oprawa graficzna są mocno zakorzenione w temacie. Od strony wizualnej nie ma tu może fajerwerków, ale wszystko jest estetyczne, czyste i przemyślane. Nic nie rozprasza, wszystko służy skupieniu. Ta prostota świetnie współgra z ideą równowagi i powściągliwości, o której gra tak konsekwentnie przypomina.
Blaski i cienie
Jak na grę kafelkową, Godō ma dość nietypową formę. Zamiast klasycznego układania płytek w uporządkowaną siatkę, tutaj ścieżki wiją się niczym w labiryncie. Nawet sam kształt kafelków jest niecodzienny. Może właśnie dlatego podczas pierwszych partii czuć tu powiew świeżości. Przyjemne oderwanie od tego, co jest już dobrze znane i ograne do znudzenia.
Ponadto podstawy gry są zaskakująco proste do opanowania. Całość od razu sprawia wrażenie niezwykle przystępnego tytułu. Rozgrywka zaczyna się spokojnie, wręcz powoli – jakby chciała dać czas na złapanie rytmu i zrozumienie różnych możliwości i zależności. Z czasem jednak, gdy kolejne cechy zostają całkowicie odblokowane i nie trzeba już płacić za poruszanie się po przypisanym im kolorze, gra nabiera tempa. Trasy stają się coraz dłuższe, a my zdobywamy więcej symboli. Wtedy też pojawia się nowy rodzaj napięcia – jak grać, by nie pomóc zbyt mocno przeciwnikom.
Z biegiem partii w tej harmonijnej konstrukcji zaczynają jednak pojawiać się drobne pęknięcia. Winne są znaczniki zdejmowane z planszetek po dotarciu do ostatniego pola każdego z torów. Umieszczane na skrzyżowaniach działają jak bardziej restrykcyjne latarnie – nie tylko zatrzymują w miejscu, ale też blokują możliwość korzystania z symboli. W końcówce, gdy coraz więcej dróg zostaje zablokowanych, przestrzeń gwałtownie się kurczy. Partia traci płynność, a zamiast spokojnej medytacji pojawia się zniecierpliwienie i wrażenie utknięcia.
Rozumiem, że jest to element gry, który trzeba okiełznać, ale wydaje mi się, że pozostaje w nim sporo nieprzewidywalności. Wystarczy drobne potknięcie, by znaleźć się w martwym punkcie, z kilkoma turami, które nie przynoszą żadnego postępu. Nie wiem, na ile to kwestia losowości, a na ile mojego braku wyczucia, ale to właśnie ten aspekt nieco ostudził mój początkowy entuzjazm.
Mimo to Godō pozostawia dobre wrażenie. Choć nie trafił na moją top listę, to na tyle zapada w pamięć, wyróżniając się pomysłem i nieoczywistą formą, że z pewnością znajdzie się dla niego miejsce w mojej kafelkowej kolekcji.
Gra dla 1-5 graczy, wiek 14+
Czas gry: 10-30 minut
Wydawca: Snovid
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.