Gdy zapada zmrok, ulice Fukuoki rozświetlają się lampami, a yatai — niewielkie uliczne stragany — zaczynają tętnić życiem. Aromat świeżo przygotowanych potraw unosi się w powietrzu, kusząc przechodniów. Od soczystych yakitori, przez rozgrzewający ramen, aż po inne lokalne specjały – każdy znajdzie tu coś dla siebie. Przy najsłynniejszych stoiskach ustawiają się długie kolejki stałych bywalców i turystów spragnionych smaku i atmosfery miasta. Jeśli chcesz, by Twoje yatai dołączyło do tego grona, musisz zadbać, by nikt nie odszedł głodny ani spragniony. Ale uważaj – cierpliwość klientów ma swoje granice. Zbyt długie oczekiwanie może sprawić, że zrezygnują i poszukają innego miejsca, wystawiając ci niepochlebną opinię.
Mieszaj, smaż, wygrywaj
Lodówka wypełniona napojami, na ogniu skwierczą potrawy… czas otwierać!
W swojej turze wybierasz jeden z dostępnych kafelków akcji, dokładasz go na planszę – siatkę 2×3 – przesuwając wybrany rząd lub kolumnę i wywalając brzegowy kafelek. Potem pozostaje już tylko uruchomienie wszystkich akcji z tej linii w dowolnej kolejności.
Szybko wychodzi na jaw, że prowadzenie yatai to nie tylko pichcenie. Trzeba zadbać o zapasy w lodówce, przyciągać klientów, a i o śmieciach wypada pamiętać – bo przepełniony kosz skutecznie wstrzymuje obsługę. Na szczęście nikt nie każe nam stać na zmywaku, chociaż zebrane talerze również się przydają – na koniec gry posłużą do określenia przewagi w poszczególnych rodzajach serwowanych dań.
Na starcie nasza kuchnia oferuje zaledwie dwa dania (i to najczęściej przynajmniej częściowo różne od naszych przeciwników). Z czasem opanowujemy kolejne receptury i możemy rozszerzyć menu do czterech pozycji. Lepiej się z tym nie ociągać, bo większość klientów ma swoje kulinarne upodobania i jeśli je spełnimy – dopasowując kolor napoju i dania do koloru meepla, to będą zachwyceni. Jeśli nie… cóż, zjedzą, nie obsmarują nas na portalu z ocenami, ale też nie będą wychwalali pod niebiosa.
Podłóż komuś św…
… znaczy się niechcianego gościa. Jeśli wylosujesz z woreczka miejscowego klienta, możesz go wrzucić do kolejki innego gracza (o ile jest tam na to miejsce). Ta jedna zasada sprawia, że Yatai ma zadziwiająco dużo negatywnej interakcji. Czasem jest to całkiem zamierzone działanie, gdy świadomie podrzucamy komuś klienta, którego nie potrafi dobrze obsłużyć, albo przeciążamy mu kolejkę. Innym razem – to efekt przypadkowy, niekierowany złośliwością, a raczej próbą uniknięcia problemu u siebie.
Turystów traktujemy trochę inaczej – są mniej wybredni, więc niezależnie od tego, czym ich poczęstujemy, zawsze przynoszą tyle samo punktów (mniej niż w pełni zadowolony stały bywalec). Za to są mistrzami recenzji i potrafią podnieść nasz prestiż o 2 punkty. Coś za coś! Ale uwaga: jeśli zdecydujesz się ich komuś podrzucić, w zamian dostaniesz wybranego przez siebie klienta z jego restauracji. Bardzo pomocne, a zarazem baaaaardzo wredne zagranie.
Walka o lajki
Świetnym pomysłem jest plansza reputacji – to tutaj nasi obsłużeni klienci stają się kluczem do rozwoju yatai. Każdy nowy meepl może odblokować coś przydatnego: nową potrawę, większą przestrzeń na klientów i napoje, specjalną akcję, a nawet recenzje zapewniające dodatkowe punkty na koniec gry.
Jest jednak haczyk – kolejne meeple muszą być dokładane tak, by się stykały z poprzednimi. To my decydujemy jak ta ścieżka będzie wyglądać i jakie nagrody odbierzemy. Taka mała łamigłówka, w której musimy zdecydować co jest dla nas w danej chwili najważniejsze.
Kiedy już wpadną nam w ręce pozytywne recenzje, możemy zdecydować, co w oczach klientów ma zabłysnąć – wyjątkowa atmosfera, atrakcyjna cena, a może jakość dań? Brzmi poważnie, choć w praktyce nie ma aż tak ogromnego wpływu na rozgrywkę. Owszem, pomoże wbić się na nieco wyższe progi punktowe, ale poza tym nie zmieni dramatycznie losów naszej knajpki. Ot, taki marketingowy lifting – trochę dla punktów, trochę dla lansu.
Kocia magia i smakołyki
Mangowa grafika? Jest. Drewniane znaczniki z nadrukami przedstawiające potrawy, napoje i klientów? Są. I to jakie! Aż chce się grać. W połączeniu z minimalistyczną, głównie czarno-białą planszą, wszystko sprawia wrażenie schludnego i uporządkowanego. Grafika nie męczy oczu, a poręczne, niewielkich rozmiarów pudełko bez problemu mieści wszystkie komponenty. Miła odmiana po coraz częstszych, wypchanych głównie powietrzem monstrach.
Jedyny mankament to dość małe żetony reputacji. Wystarczy jeden nieuważny ruch ręką i… hop, reputacja spada szybciej niż po pomyleniu zamówienia. Marzą mi się choćby niewielkie wcięcia w planszetkach graczy, które pomogłyby to wszystko utrzymać na miejscu.
Na plus natomiast – znacznik pierwszego gracza w kształcie kota. Wszyscy wiemy, że to dodaje od razu +1 do klimatu ;)
Poskromić chaos
Na pierwszy rzut oka Yatai wygląda niewinnie — małe pudełko, proste zasady, sympatyczny temat. Ale już po kilku turach okazuje się, że prowadzenie ulicznego straganu w Fukuoce to prawdziwa szkoła przetrwania. W duecie wszystko jest jeszcze w miarę pod kontrolą: można zaplanować ruchy, przygotować akcje na następną turę. W większym gronie? Zapomnij. Zanim dojdzie znów do twojej kolejki, kafelki akcji zmienią pozycję tyle razy, że długofalowe planowanie jest praktycznie niemożliwe. Zostaje szybkie reagowanie i podejmowanie decyzji tu i teraz.
Do tego dochodzi losowość w dociąganiu klientów, szczególnie odczuwalna w pierwszych rundach, gdy nie umiemy jeszcze ugotować wszystkich potraw. Wtedy pojawia się dylemat: zaserwować klientowi mniej punktowane danie czy odesłać go do konkurencji, ryzykując, że właśnie wyświadczymy komuś ogromną przysługę.
Pomimo tego, a może właśnie dlatego, gra mnie wciągnęła. Każdy ruch ma tu ogromne znaczenie. Szybko okazuje się, że dwanaście rund to niewiele, by w pełni zrealizować założony plan. Brak odpowiednich akcji w kluczowym momencie potrafi naprawdę zaboleć. Może się zdarzyć, że otrzymamy zestaw kafelków, które nie są nam w danej chwili potrzebne, albo nawet nie możemy ich wykonać ze względu na brak miejsca na planszetce. Yatai wymaga więc maksymalnej efektywności, elastyczności i umiejętności dostosowania się do dynamicznie zmieniającej się sytuacji. Trzeba mieć na uwadze nie tylko bieżącą obsługę klientów i zarządzanie restauracją, ale także końcową walkę o przewagi — zarówno w każdym z serwowanych dań, jak i zdobytych klientach. Wbrew pozorom te dwie rzeczy wcale nie muszą iść ze sobą w parze, co otwiera pole do strategicznych manewrów.
Kuchenna rewolucja?
Mechanicznie Yatai łączy kilka sprawdzonych rozwiązań: zdobywanie przewag, zbieranie zestawów i zmienną pulę akcji. Nie jest to może nic zaskakującego, ale wszystko zostało podane w wyjątkowo przyjemnym, klimatycznym sosie. Mimo prostych zasad na stole szybko pojawia się napięcie — w końcu w kuchni rzadko kiedy wszystko idzie zgodnie z planem. Akcje, których najbardziej potrzebujesz, potrafią nagle zniknąć, a czasem Twój ruch nie tylko nie przyniesie Ci pełnych korzyści, ale wręcz przygotuje przeciwnikowi idealną sytuację.
Dostajemy również przyjemną dawkę negatywnej interakcji — podrzucanie niechcianych klientów czy wypychanie akcji przeciwnikom to elementy, które potrafią skutecznie namieszać i wywołać uśmiech (albo grymas) przy stole.
Nie jest to może odkrycie roku, ale jeśli lubisz tytuły, w których klimat idzie ramię w ramię z lekką strategią i szczyptą złośliwości, Yatai będzie smakowitym kąskiem.
Gra dla 2-4 graczy, wiek 10+
Czas gry: 30-60 minut
Wydawca: Dawn Town Games
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.