Gdzieś na styku światów, między nostalgiczną pikselową grafiką znaną z klasycznych gier komputerowych, a papierowym urokiem karcianek, rozciąga się kraina Boss Monster. To właśnie tam, zamiast ratować księżniczki i zbierać punkty doświadczenia, wcielamy się w czarne charaktery: przebiegłych bossów budujących śmiertelne lochy, by zwabić i zgładzić zbyt pewnych siebie bohaterów.
Seria Boss Monster zdołała już zyskać status kultowej wśród fanów retro-klimatu i lekkich gier karcianych — od pierwszego Boss Monstera, przez Następny Poziom, aż po Powstanie Mini Bossów. Teraz powraca w nowej odsłonie: Super Boss Monster. Tytuł zobowiązuje, ale co takiego „super” kryje się za tą wersją? Jakie nowości wprowadza i czy faktycznie wnosi serię na wyższy poziom zła?
Lochy pełne pokus
Dla osób, które miały już styczność z tą serią, pierwsze otwarcie pudełka może być sporym zaskoczeniem. Przyzwyczajeni do talii kart, tym razem natrafiamy na… planszę. Tak, nowy Boss Monster porzuca swój kompaktowy format na rzecz nieco bardziej rozbudowanej rozgrywki.
Wciąż stawiamy komnaty, przyciągamy bohaterów odpowiednimi symbolami skarbów i próbujemy ich zgładzić, zanim dotrą do końca lochu i zranią naszego bossa. Od czasu do czasu rzucamy też zaklęcia, by sobie pomóc lub napsuć krwi przeciwnikom. Tym razem jednak dochodzi coś nowego — rynek kart oraz mini worker placement. Każdy boss ma teraz sługę, którego może wysłać na specjalne pole: w mieście, na niektórych komnatach, a czasami nawet… na samego siebie. Wszystko po to, by zdobyć drobną przewagę nad innymi graczami.
Może to być dodatkowy symbol na jedną turę, bonusowa akcja… albo zwabienie bohatera, który nie znalazł już miejsca w zatłoczonym mieście i przeniósł się do specjalnego budynku. Z jednej strony blokuje w ten sposób część dostępnych akcji, a z drugiej trenuje, by stać się jeszcze groźniejszym przeciwnikiem. Chyba że akurat zasiedział się w karczmie. Efekt? Podczas walki będzie nieco słabszy. W końcu ciężko o heroiczne czyny z bólem głowy i gigantycznym kacem. Żeby było ciekawie bohaterowie koczujący w budynkach mogą zostać wysłani do lochów… przeciwnika. Czujecie już ten powiew złośliwości?
Pixel (prawie)perfekt nostalgia
Oprawa graficzna zawsze była jednym z najmocniejszych punktów serii — i Super Boss Monster również nie zawodzi pod tym względem. Gra z miejsca wita nas pikselową stylistyką rodem z klasycznych platformówek i RPG-ów, okraszoną solidną dawką humoru. Grafiki na kartach pełne są smaczków, zarówno dla fanów gier retro, jak i współczesnych oraz szeroko pojętej popkultury. Bez trudu wypatrzymy Tardis z Doctora Who, nawiązanie do tytułu powieści „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?”, a także hołd złożony serii Metal Gear. Również samo pudełko wpisuje się w tę stylistykę. Podczas gdy pierwsza odsłona Boss Monstera przywodziła na myśl klasyczne gry z NES-a, Super Boss Monster idzie o krok dalej i czerpie garściami z ery SNES-a.
Nowa edycja ma jednak swoje wady. Większe pudełko i obecność planszy sprawiają, że gra zajmuje wyraźnie więcej miejsca na stole i nieco traci na swojej kompaktowości, do której przyzwyczaiły nas wcześniejsze części. To cena za większy porządek w rozgrywce i dodatkowe mechaniki, ale warto mieć to na uwadze. Nie jest to już tytuł, w który zagracie niemal zawsze i wszędzie.
Największy zarzut mam chyba do papierowego insertu, który nie do końca spełnia swoją rolę. Bardzo łatwo się rozjeżdża i nie utrzymuje komponentów tak dobrze, jakby się chciało. Zabrakło mi również drewnianych pionków sługusów, które widziałam w zagranicznych wydaniach. Zamiast tego dostajemy kartonowe figurki, które co prawda działają, ale nie dają tego samego poczucia jakości i trwałości. Szkoda, bo przy tej oprawie, gra aż prosi się o wykonanie odrobinę bardziej „premium”.
Niespodziewana ewolucja
Choć Super Boss Monster wciąż rozgrywa się w znajomym, pikselowym lochu, to pod wieloma względami jest to krok naprzód dla całej serii. Wprowadzenie rynku oraz dodatkowych pól akcji sprawia, że rozgrywka staje się mniej losowa, a bardziej strategiczna. I choć to drobna zmiana w skali całej gry, to właśnie ona sprawia, że z dotychczasowych części ta podoba mi się najbardziej. Nadal lekka, nadal zabawna, ale daje poczucie większej kontroli.
Satysfakcjonujące jest również budowanie samego lochu. Wiele komnat działa ze sobą w ciekawy sposób, pozwalając tworzyć proste silniczki. Przykład? Jedna z nich daje dostęp do czarów, które w kolejnej możesz poświęcić, by zwiększyć zadawane obrażenia. Tego typu zależności jest tu znacznie więcej.
Miłym dodatkiem jest również tryb solo, którego wcześniej brakowało. Tym razem możemy usiąść do gry w pojedynkę i spróbować zdobyć tytuł Wielkiego Ostatecznego Mistrza Podziemi. Dla mnie dużym plusem jest to, że nie ma tu żadnych autom czy wirtualnych przeciwników. Gra działa na prawie takich samych zasadach, co wersja wieloosobowa, więc nie trzeba niczego od nowa przyswajać.
Zaklęcia, zemsta i chwilowe sojusze
Nie oznacza to jednak, że duch starego Boss Monstera gdzieś zaginął. Wręcz przeciwnie. Czary nadal są paskudnie wredne i potrafią pokrzyżować plany w najmniej oczekiwanym momencie. Zwłaszcza że rozpatruje się je od najpóźniej rzuconego, co może wydawać się nieintuicyjne, ale pozwala na prawdziwą magię kontrataków. Rzucasz zaklęcie, przeciwnik kontruje, ty kontrujesz jego kontrę… A potem ktoś trzeci wchodzi z jeszcze gorszym czarem.
Warto pamiętać, że z każdą kolejną turą zaklęć przybywa, a tempo rozgrywki zwalnia, bo nikt nie chce pozwolić liderowi odjechać zbyt daleko. Czasem tworzy się wręcz pół-kooperacyjna atmosfera napędzana chęcią sabotażu i żądzą zwycięstwa. Przy stole robi się głośno, nieco chaotycznie, a każda kolejna tura przypomina rytualne rzucanie klątw. Fani negatywnej interakcji zacierają ręce, ale gracze, którzy jej nie lubią raczej się tu nie odnajdą.
Retro reaktywacja
Super Boss Monster to udany przykład ewolucji bez rewolucji. Gra rozwija sprawdzoną formułę, dorzucając kilka nowych mechanik i nieco większą głębię strategiczną, ale nie traci przy tym swojego lekko złośliwego, humorystycznego charakteru. To nadal ta sama opowieść o byciu złym do szpiku kości — tylko w nieco bardziej rozbudowanej odsłonie.
Jeśli lubiłeś poprzednie części jest bardzo duża szansa, że i ta przypadnie ci do gustu. A jeśli wcześniejsze wydania nie do końca cię przekonały, warto mimo wszystko dać tej części szansę. Większa kontrola, mniej losowości i świeże rozwiązania mogą pozytywnie cię zaskoczyć. Trzeba jednak uczciwie przyznać: w głębi duszy to nadal ta sama gra. Z tymi samymi podstawami, tylko nieco lepiej doprawiona.
Super Boss Monster nie próbuje być czymś, czym nie jest. I właśnie dlatego działa tak dobrze. Jeśli szukasz lekkiej karcianki z klimatem retro, sporą dawką negatywnej interakcji i odrobiną strategicznego planowania z pewnością znajdziesz tu coś dla siebie. A potem już tylko pozostaje… zbudować najzjadliwszy loch w całym królestwie i patrzeć, jak bohaterowie padają jak muchy.
Gra dla 1-4 graczy, wiek 13+
Czas gry: 30 minut
Wydawca: Muduko
Postaw kawę Super Bossowi! :)
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
warto dodać że w sklepie Muduko cena tylko 68pln
fakt, akurat jest promocja :)