Patchwork, Ogródek, Indian Summer, Spring Meadow — co łączy te tytuły? Jeśli Wasza odpowiedź brzmi Uwe Rosenberg, to jesteście na właściwym tropie. A jeśli do tego w głowie zapaliła się jeszcze lampka z napisem gry kafelkowe, należą się nie tylko brawa, ale i solidne 5 z plusem. To tylko fragment bogatego repertuaru autora, który od lat z powodzeniem eksploruje ten format. Teraz do tego grona dołącza Wodny Ogród, zapraszając nas do kolejnej, kafelkowej układanki, w której zamiast pól i łąk porządkujemy przestrzeń wśród stawów, mostków, rybek i lilii wodnych.
Jeśli szukacie gry, której podstawowe zasady da się wyjaśnić w trzy minuty, zaawansowane w niewiele więcej, a jednocześnie chcielibyście żeby stanowiła jednak jakieś wyzwanie, to nie musicie już dalej szukać. Wodny Ogród spełnia te oczekiwania bez mrugnięcia okiem. To tytuł równie wciągający, co momentami frustrujący. Wszystko za sprawą nietypowych kształtów kafelków, powycinanych w taki sposób, że niezależnie od tego, po który sięgniecie, macie nieodparte wrażenie, że absolutnie do niczego nie pasuje.
Harmonia, ale pod prąd
Rozgrywkę rozpoczynamy z całkowicie pustą planszą — regularną siatką, która dopiero z czasem zamieni się w nasz wymarzony wodny ogród. To przestrzeń pełna potencjału, ale też wyzwań, bo każdy położony kafelek na stałe zapisze się w jej układzie. Wokół plansz czekają wodne płytki: z jednej strony wypełnione karpiami koi, z drugiej liliami wodnymi, umieszczonymi dokładnie w tych samych miejscach.
W swojej turze sięgamy po jeden z dostępnych kafelków, wybierając spośród własnych dwóch brzegowych płytek oraz najbliższych nam, również brzegowych płytek sąsiadów. Szybko uczymy się, że nic nie jest tu bezpieczne. Upatrzony kafelek może w każdej chwili zniknąć z naszego zasięgu. Bywają też sytuacje odwrotne, gdy wręcz liczymy na to, że ktoś go zabierze, odblokowując w ten sposób kolejny element, znacznie lepiej pasujący do naszej wizji ogrodu.
Wybrany kafelek trafia na planszę i od tej chwili staje się częścią większej kompozycji. Z czasem zaczynamy zapełniać rzędy i kolumny, a także budować skupiska koi lub lilii wodnych — to właśnie one zapunktują na koniec rozgrywki. Co istotne, ogród nagradza umiar. Dopiero grupa siedmiu elementów danego rodzaju przynosi punkty, a ich liczba nie zwiększa się wraz z dalszą rozbudową. Zamiast więc tworzyć jedną, rozrastającą się bez końca grupę, musimy postawić na efektywność i precyzję, starając się wykorzystać każdy kafelek w możliwie najlepszy sposób. Co wcale nie jest łatwym zadaniem, jeśli weźmiemy pod uwagę jak dziwne kształty mamy do dyspozycji.
Nieocenieni sprzymierzeńcy
Na szczęście gra daje nam narzędzia, by wybrnąć z ciężkich sytuacji. Dwustronność kafelków pozwala płynnie przechodzić z jednej koncepcji w drugą. Gdy uda nam się skompletować grupę rybek, nic nie stoi na przeszkodzie, by tuż obok rozpocząć budowę skupiska lilii.
Ponadto, całkowite zakrycie nadrukowanych na planszetce obszarów przynosi bonusowe kafelki o prostszych, łatwiejszych do dopasowania kształtach, składające się w całości z rybek lub lilii. Podobnie uzupełnienie kolumny lub rzędu w wyznaczonym fragmencie planszy zapewnia dodatkowe elementy, które znacznie łatwiej wkomponować.
Te płytki okazują się nie tylko wyraźnie bardziej przyjazne w użyciu, ale pod koniec gry potrafią bardzo dużo zmienić na planszy. Zwykle mamy tak wszystko poukładane, że wystarczy dołożyć jeden taki kafelek, by natychmiast odblokować kolejny bonus — a potem następny i jeszcze jeden. W ten sposób powstaje satysfakcjonująca reakcja łańcuchowa, w której każde kolejne dołożenie pociąga za sobą następne. To właśnie wtedy planszetka, jeszcze przed chwilą podziurawiona niczym szwajcarski ser, zaczyna nagle nabierać spójnych kształtów, a niemożliwe staje się możliwe.
Do naszej dyspozycji oddane zostały także dekoracje. Specjalne płytki, które zwiększają liczbę punktów za sąsiadujące z nimi, punktujące grupy. Sposób ich zdobywania i rozmieszczania zależy od wariantu gry.
Ogród w różnych odsłonach
Tak! Wodny Ogród oferuje kilka sposobów na dostosowanie rozgrywki do własnych preferencji. Zaczynając od wariantu solo, pozbawionego jakiejkolwiek automy. Skupiamy się tu wyłącznie na jednym celu: wykręceniu możliwie najwyższego wyniku.
Do tego dochodzą różne układy planszetek, zarówno identyczne dla wszystkich uczestników, jak i asymetryczne, gdzie każdy zaczyna z nieco innym wyzwaniem.
Najwięcej satysfakcji daje mi jednak wariant najbardziej wymagający, w którym dodawanie dekoracji staje się prawdziwym sprawdzianem planowania. Aby móc je umieścić na planszy, trzeba w pełni otoczyć wyznaczony obszar innymi elementam. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by ten moduł całkowicie pominąć, jeśli uznamy, że tylko niepotrzebnie komplikuje rozgrywkę. Ta elastyczność sprawia, że Wodny Ogród bez problemu dopasowuje się zarówno do spokojniejszych partii, jak i do tych, w których chcemy naprawdę solidnie podnieść sobie poprzeczkę.
Okiełznać chaotyczny nurt
Próba ułożenia czegokolwiek w zgrabny, sensowny układ bardzo szybko okazuje się w tej grze logistycznym koszmarem. Ale jakże przyjemny koszmarem! Wciągającym, wymagającym i sprawiającym, że każda kolejna decyzja boli dokładnie tak, jak powinna. Zamiast poczucia bezradności pojawia się satysfakcja z małych zwycięstw: idealnie dopasowanego elementu, domkniętego obszaru czy planu, który choć na chwilę zaczyna działać.
Jednocześnie to doświadczenie, które potrafi spolaryzować odbiorców. Dla jednych będzie to czysta przyjemność płynąca z mierzenia się z oporem stawianym przez grę, dla innych — źródło nieustannej frustracji. Już pobieżne spojrzenie na niesamowicie rozstrzelone oceny na BGG pokazuje, jak różnie ten tytuł potrafi być odbierany. I trudno się temu dziwić.
To właśnie balans między satysfakcją a irytacją w dużej mierze decyduje o tym, jak gra jest odbierana, a jedną z mechanik, która tę ambiwalencję potęguje, jest podbieranie płytek sąsiadom, które mnie osobiście nie do końca przekonuje. Z jednej strony to wyraźna próba wprowadzenia choć odrobiny interakcji. Z drugiej, często sprowadza się to po prostu do powiększenia dostępnej puli niż podbierania w celu przeszkadzania przeciwnikowi. Większy wybór powoduje natomiast więcej przymierzania, obracania i analizowania, co potrafi zauważalnie wydłużyć tury. Co prawda dosyć często w moich rozgrywkach kafelki sąsiadów kusiły bardziej niż te dostępne na własnym podwórku, mam jednak wrażenie, że to po prostu klasyczny przypadek trawy, która po drugiej stronie zawsze wydaje się bardziej zielona.
Tak jak sama rozgrywka naprawdę mnie wciągnęła, tak wizualnie Wodny Ogród niestety nie zachwycił. Graficznie wszystko jest poprawne, ale brak tu elementu, który przyciągałby oko. Kafelki są dość jednostajne i nijakie, nawet dekoracje nie robią większego wrażenia. Na plus mogę jednak zaliczyć planszetkę i praktyczne miejsca po bokach, przeznaczone na przechowywanie bonusowych płytek. Pewnym utrudnieniem jest natomiast to, że dopóki kilka kafelków nie zazębi się ze sobą, cały układ bardzo łatwo się przesuwa.
Nie dla każdego
Wodny Ogród to gra, która bardzo wyraźnie pokazuje, że Rosenberg wciąż potrafi projektować układanki z charakterem. Nie próbuje tu nikogo uwodzić efektowną oprawą ani nadmiarem mechanik. Zamiast tego stawia na czystą, momentami bezlitosną łamigłówkę, która nagradza cierpliwość, planowanie i umiejętność godzenia się z niedoskonałością własnych decyzji. To tytuł, który potrafi frustrować, ale robi to w sposób na tyle uczciwy, że każda udana partia daje ogromną satysfakcję.
Jednocześnie nie jest to gra dla każdego. Specyficzna interakcja między graczami i wysoki poziom „oporu” sprawiają, że część osób odbije się od niej bardzo szybko. Jeśli jednak lubicie przestrzenne łamigłówki, w których porządek wykuwa się z chaosu Wodny Ogród może okazać się dokładnie tym rodzajem doświadczenia, do którego będziecie chcieli wracać.
Gra dla 1-4 graczy, wiek 8+
Czas gry: 60 minut
Wydawca: Albi
Ogólna ocena
(7,5/10):









Złożoność gry
(3/10):









Oprawa wizualna
(6/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
GamesFanatic.pl Gry planszowe – recenzje, felietony












