Recenzja bez spoilerów. Co to oznacza? Poniższy tekst nie zdradza szczegółów fabuły, poza tym, co można wyczytać na pudełku i w instrukcji. Znajdą się tu natomiast wrażenia dotyczące tego, czy historia została poprowadzona w interesujący sposób, a także przemyślenia na temat jej spójności i utrzymania poziomu narracji. Zamieszczone poniżej zdjęcia, pozbawione kontekstu, nie powinny zepsuć zabawy.
Ich los w twoich dłoniach
Bliżej nieokreślony czas po apokalipsie. Wśród ruin dawnej cywilizacji zwyczajna, pięcioosobowa rodzina próbuje zachować resztki normalności — odgradzając się od przemocy i chaosu, który pochłonął wszystko wokół.
Dziedzictwo to gra przygodowa, która przenosi nas w sam środek tego dusznego i pełnego niebezpieczeństw świata. Wspólnie, w gronie od jednej do czterech osób, wcielamy się w członków rodziny, dzieląc między siebie poszczególne postacie. Od tej chwili to od nas zależą ich kroki, wybory i czyny. Nasze decyzje mają realne konsekwencje, a każdy błąd może kosztować życie.
Pięć rozdziałów tworzy spójną całość, pełną tajemnic, akcji i moralnych dylematów. Gra nie potrzebuje rozbudowanej planszy, cała historia została zamknięta w kilku taliach kart. To właśnie one są sercem gry — to na nich zapisano wszystko: przedmioty, wydarzenia, statystyki przeciwników i sojuszników, nasze postacie, a nawet mapy odwiedzanych miejsc.
Mapy stanowią jeden z kluczowych elementów gry. Znajdziemy na nich znaczniki wskazujące dostępne akcje na danym obszarze, informacje o możliwych kierunkach wędrówki oraz fragmentach terenu, które można odkryć. Warto też przyglądać się samym ilustracjom, które czasami zdradzają więcej, niż mogłoby się wydawać, podpowiadając, gdzie kryje się coś istotnego.
Każda karta to fragment opowieści, który czeka na swój moment, by odsłonić kolejną warstwę świata. Zasada jest prosta, choć wymaga dyscypliny. Nie wolno odwracać żadnej karty bez wyraźnego polecenia. Inaczej łatwo zepsuć sobie niespodziankę i odkryć coś, co powinno pozostać tajemnicą aż do właściwej chwili.
Zanim jednak zanurzymy się w tę przygodę, czeka nas lektura obszernej instrukcji. I to tak porządnie — od deski do deski — bo znajomość każdej, nawet najdrobniejszej zasady, przydaje się niemal od samego początku. Sama instrukcja nie jest może koszmarem, ale jej przebrnięcie i zapamiętanie wymaga skupienia. Na szczęście już po kilku turach wszystko zaczyna działać płynnie, a obsługa, choć rozbudowana, okazuje się intuicyjna. Tym bardziej że ta pozornie skomplikowana gra ma naprawdę dobrze przemyślany rytm.
Wszystko w swoim czasie
Rozgrywka podzielona jest na dwa etapy, które następują po sobie. Najpierw ruch należy do graczy. Każda z postaci ma do dyspozycji trzy akcje. Może m.in. przemieszczać się, przeszukiwać teren, rozmawiać z napotkanymi postaciami niezależnymi lub korzystać z przedmiotów. Wykonując akcję, przykrywamy jedno z pól na swojej planszetce żetonem, co w prosty sposób pozwala śledzić wykorzystane możliwości. Ciekawym rozwiązaniem jest to, że te same pola służą również do zaznaczania otrzymanych ran. Jeśli któreś z nich zostanie zajęte przez znacznik obrażeń, postać traci możliwość wykonania przypisanych do niego akcji.
Gracze mogą dowolnie przeplatać działania swoich bohaterów, tworząc wspólne, taktyczne sekwencje ruchów. Druga część tury to moment, gdy gra przejmuje inicjatywę. Ożywają wrogowie, a wydarzenia na tzw. osi czasu zaczynają się uruchamiać jedno po drugim. Ta oś, zbudowana z kart i rozwijana w trakcie rozgrywki, wyznacza tempo całego rozdziału: wskazuje, kiedy nastąpią kolejne zdarzenia, kiedy ruszą przeciwnicy, a czasem nawet odlicza do ważnego momentu w historii. To proste rozwiązanie działa po prostu świetnie, buduje napięcie i poczucie upływu czasu, a jednocześnie pomaga nam zaplanować kolejne ruchy. Jedyny minus? Potrafi się nieźle rozrosnąć, a że oś powinna być ułożona w linii, czasem wymaga odrobiny przestrzennej gimnastyki.
Od strony mechanicznej to naprawdę solidna konstrukcja. Każdy rozdział wprowadza coś nowego — nie tylko fabularnie, ale też pod względem zasad czy sposobu interakcji z kartami. Gra niejednokrotnie zaskakuje pomysłami. Podobało mi się, że różne sytuacje można rozwiązać na kilka sposobów, a rozwój postaci i ekwipunku ma realny wpływ na dalsze wydarzenia.
Nie wszystko jednak działa idealnie. Czasem opisy sytuacji są na tyle niejasne, że trudno od razu zrozumieć, co dokładnie należy zrobić albo co właśnie osiągnęliśmy. Nie wynika to z błędów tłumaczenia, lecz z samej konstrukcji gry. Dodatkowo twórcy celowo ukryli część zasad, by nie zdradzać zbyt wiele z fabuły. Dlatego, jeśli wydaje się wam, że jakaś mechanika nie została ujęta w instrukcji, prawdopodobnie macie rację i wszystko wyjaśni się za kartę lub dwie.
Z piąchy, z buta, a może w jakiś bardziej wyrafinowany sposób?
Świat przedstawiony w Dziedzictwie nie jest różowy i bezpieczny, a różnego rodzaju potyczki stanowią nieodłączny element rozgrywki. Niejednokrotnie przyjdzie nam dać komuś w nos, nawet jeśli staramy się zachować pokojowo nastawieni. System walki przemyślano tak, by nie sprowadzał się do prostych rzutów kostką, a jednocześnie nie przytłaczał skomplikowanymi regułami. Wszystko zależy od statystyk postaci, ich ekwipunku, pozycji na mapie i kart karmy, które wprowadzają element losowości.
Istotne jest również zasięg ataków, linia widzenia, a także przeszkody. Okna, ściany, czy inne elementy otoczenia mogą blokować ciosy i ruchy, lub w jakiś inny sposób wpłynąć na los bitwy. Walka w Dziedzictwie jest mocno taktyczna, trzeba planować każdy ruch i wykorzystywać teren na swoją korzyść. Podczas starć sterujemy na mapie nie tylko swoimi bohaterami, lecz także postaciami wrogów, wykonując za nich ruchy i akcje zgodnie z opisem na ich kartach.
Przeciwnicy potrafią być naprawdę wymagający, a nasi bohaterowie to nie wyszkoleni zabójcy, lecz zwykli ludzie walczący o przetrwanie. Dlatego często warto sięgać po akcje łączonego ataku – kilku członków rodziny może wtedy rzucić się jednocześnie na wroga, zwiększając swoje szanse na zwycięstwo i minimalizując ryzyko obrażeń.
Scenariusz na raz
Dziedzictwo to na pewno nie tytuł na jeden wieczór — spokojnie zajmie kilka sesji. Trzeba się też przygotować na to, że ta gra po prostu pożera każdy dostępny skrawek miejsca. Stół szybko zapełnia się, a my zaczynamy kombinować jakby tu wcisnąć jeszcze jedną kartę.
Mimo rozmachu opowiadanej historii, raczej nie wrócimy do niej ponownie. Regrywalność niestety praktycznie nie istnieje. Nawet powtarzanie rozdziałów po przegranej jest nieco odarte z emocji, bo część fabuły już odkryliśmy. Szczególnie gdy porażka przychodzi pod koniec, wtedy powtarzamy długą sekwencję wydarzeń, których efekt już znamy, a ewentualne wariacje działań nie są na tyle unikatowe żeby to zmienić. Od trzeciego rozdziału struktura kampanii staje się też nieco bardziej liniowa, co dodatkowo zmniejsza element zaskoczenia.
Historia wzlotów i upadków
Dziedzictwo: Księga Swana to fascynująca opowieść w formie gry planszowej, która przyciąga klimatem, pomysłowością i konsekwencją w kreowaniu świata. Każdy rozdział dostarcza nowych wrażeń, a interakcja z postaciami i kartami daje poczucie realnej odpowiedzialności za losy bohaterów. To podróż przez ludzkie słabości, więzi i nadzieje. Historia gra tu pierwsze skrzypce i to właśnie ona buduje napięcie, emocje oraz sens kolejnych rozdziałów. Niestety, gdy fabuła nieco traci impet, jest to bardzo odczuwalne.
Pierwsze dwa, może trzy rozdziały angażują całkowicie, zaskakują różnorodnymi rozwiązaniami, rozwijają postacie i wciągają niczym dobry serial. Momentami ma się wrażenie, że znaleźliśmy się w samym środku Mad Maxa albo któregoś odcinka The Walking Dead. Po zakończeniu tych rozdziałów natychmiast byłam ciekawa dalszych losów bohaterów i tego, jak potoczą się kolejne wydarzenia. Z każdą kolejną częścią zaangażowanie jednak delikatnie spada. Gdybym miała oceniać grę po połowie kampanii, spokojnie dałabym dziewiątkę, może nawet dziesiątkę. Niestety, im bliżej końca, tym trudniej utrzymać emocje na tym samym poziomie. Zakończenie próbuje zebrać wszystkie wątki, ale według mnie nie daje takiej satysfakcji, jakiej można by oczekiwać po tylu godzinach rozgrywki. Finał nie spełnił w pełni moich oczekiwań, ale sama podróż pozostaje w pamięci na długo.
Mechanicznie system gry jest solidny i przemyślany. Oferuje sporo swobody, taktyczne wyzwania i satysfakcję z planowania kolejnych ruchów, choć potrafi też zmęczyć długością oraz powtarzalnością niektórych etapów. Czy żałuję poświęconego czasu? Zdecydowanie nie. Z niecierpliwością czekam, czy autorzy powrócą do tego systemu z zupełnie nową przygodą.
Gra dla 1-4 graczy, wiek 14+
Czas gry: 120-180 minut na rozdział
Wydawca: Lucky Duck Games
Złożoność gry
 (6/10):









Oprawa wizualna
 (8/10):









Ogólna ocena
 (7,5/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
 GamesFanatic.pl Gry planszowe – recenzje, felietony
GamesFanatic.pl Gry planszowe – recenzje, felietony
				











 
											 
											 
											 
											 
											