Dirt & Dust. Kurz spod kół od Albi Polska.
BRRRRRRUM.
WZIUUUUUUUUMMMM.
PYR PYR PYR PYRRRRRRR.
Jak samochód rajdowy brzmi – każdy słyszy. Niektórzy wiedzą nawet, jak wygląda trasa rajdu. Ale czy każdy wie, jak poprowadzić rajdowy wóz do zwycięstwa? Albi Polska przychodzi z pomysłem, jak to sprawdzić. I przynosi grę o wyścigach, która w sumie nie jest grą wyścigową. Oto motosport w nieoczywistej, planszowej wersji – oto Dirt & Dust. Kurz spod kół!
Wyścigi, ale bez ścigania
Zwykle gry wyścigowe kojarzą nam się z kręceniem kółek po torze i wyprzedzaniem, a może i dublowaniem rywali. Dirt & Dust idzie nieco innym torem, oddając graczom kierownicę, ale i cały wachlarz funkcji administracyjnych. W grze nie chodzi bowiem wyłącznie o pokonywanie kolejnych prostych z ogromną prędkością. Do naszych zadań należeć będzie zarządzanie pojazdem, minimalizowanie i naprawianie uszkodzeń, szukanie optymalnej pozycji na torze i planowanie kolejnych odcinków tak, by zgarniać jak najwięcej punktów. Bardziej niż wyścig na torze poczujemy tu wyścig punktowy. Źródła tych punktów będą jednak zupełnie różne od innych gier o podobnej tematyce.
Od 1 do 4 graczy stworzy tu lekko asymetryczne talie, złożone z kart kierowcy i kilku kart standardowych. Na przestrzeni 5 lub 10 odcinków stawią następnie czoła rajdowym wyzwaniom, rozbudowując swoje talie, odpalając jednorazowe i pasywne zdolności przy użyciu kości. I postarają się nie zajechać swojego pojazdu, by nie odpaść przedwcześnie z wyścigu.
Co najciekawsze – większość tego wyścigu to gra symultaniczna.
Będzie… dynamicznie!
Trzy kokpity
Całość Dirt & Dust. Kurz spod kół rozegra się na trzech płaszczyznach. Swoje wysiłki podzielimy między zarządzanie pojazdem, planowanie i odpalanie akcji, a także mapowanie kolejnych etapów wyścigu.
Planszetka pojazdu, z efektownymi licznikami, to epicentrum wydarzeń. Tu odnotujemy zdobyte Klucze – walutę, za którą kupimy nowe karty – oraz Trakcję, dzięki której przesuniemy samochód po trasie lub zaplanujemy jej kolejne odcinki. Tu też znajdziemy uszkodzenia, które miarowo będą niszczyć nasz samochód.
Na innej, szerokiej planszetce zagramy karty akcji, aktywowane co rundę naszymi kośćmi.
Na wąskiej, ale wysokiej planszy zobaczymy z kolei rozpościerającą się przed nami trasę, ze wszystkimi jej zakrętami i zagrożeniami, ale też okazjami do zdobycia punktów. W Dirt & Dust nie walczymy bowiem o pierwszą pozycję, a o pozycję optymalną. Utrzymując się na środku toru otrzymamy Punkty Prędkości, które przesądzą o zwycięzcy. Zjeżdżając na peryferia uzyskamy zaś Punkty Popularności, które wydamy na uruchamianie rozmaitych akcji i które mogą zapewnić nam dodatkową Kość Popularności – do wykorzystania w kolejnej rundzie.
Cała część rozgrywki związana z zagrywaniem kart, używaniem kości i planowaniem trasy realizowana będzie równocześnie przez wszystkich graczy. Gdy wszyscy spasują – przejdziemy do rozpatrzenia odcinka i przyznawania należnych punktów.
A potem ruszymy na kolejny etap wyścigu.
Prawo do jazdy
To, czym od początku urzeka Dirt & Dust, to nietypowe podejście do tematu wyścigów. Nie widzimy tu żadnej wielkiej pętli, którą mamy trzykrotnie pokonać. Nie widzimy też nawet za dobrze naszego samochodu – z perspektywy gracza wygląda jak prostokątne drewienko. A jednak czujemy każdy zakręt, każde przyspieszenie i zwolnienie, dokucza nam każda usterka i uszczerbek na zdrowiu pojazdu.
Jak się okazuje, zarządzanie autem potrafi być jeszcze większym wyzwaniem, niż popychanie go wzdłuż trasy.
Nasz karciany taśmociąg to źródło ciągłych dylematów. W rundzie mamy do dyspozycji zaledwie trzy kości. Trzeba się nie lada napocić, by zdobyć dodatkowe, czerwone kości. Na szczęście gra daje nam sporo swobody. Możemy zmieniać wartości na kościach, a akcje odpalać w dowolnej kolejności. By jednak wycisnąć z nich maksimum, musimy być zwykle w odpowiedniej pozycji: zwalniając lub przyspieszając przesuwamy się do górnej lub dolnej części naszej planszetki. Sprzężony z naszą pozycją system benefitów sprawia, że nie możemy po prostu pruć do przodu. Taktyczne zjazdy na boki nie tylko przyniosą nam Popularność, ale umożliwią skorzystanie z niedostępnych inaczej akcji.
Rekonesans kolejnych odcinków to miecz dwusieczny. Czarno-żółte strzałki informują nas o tym, gdzie zjedzie nasz samochód na danym odcinku. Ale jeśli ten samochód jest choć trochę zniszczony na skutek działania Kości Ryzyka (pobieramy je by zyskać Trakcję), nasze skręty będą bardziej gwałtowne. Nadal przewidywalne, ale silniejsze. Jest sporo frajdy w tym „kontrolowanym poślizgu”, który zmusza nas do kombinowania i lepszego planowania każdego ruchu.
Znaki na drodze
Gra oczekuje od graczy balansowania między efektownymi szarżami i grzecznymi powrotami na środek toru. Ale nigdy nie podaje na tacy złotego środka. Każda runda to logiczna zagadka, w której złączyć muszą się nasze aspiracje, nasze potrzeby i nasze kościane i karciane możliwości. I do tego gra raczej nie wybacza błędów – odskoczenie od peletonu trudno jest nadrobić, o ile naszym przeciwnikom naprawdę nie podejdą kości albo nagle nie skupią się mocno na zdobywaniu Punktów Popularności. Choć i tu, znów, Kość Popularności – z pustymi ściankami – może się okazać bonusem, który nie wynagrodzi naszych popisów na peryferiach trasy.
Sporo jest tu zazębiających się mechanizmów, które przyjemnie splatać w ciągi przyczynowo skutkowe. Tutaj pobieramy Kość Ryzyka, dostajemy trochę uszkodzeń, ale i trochę Trakcji, by przesunąć się w bok toru, co umożliwi nam odpalenie dwóch akcji na karcie, co z kolei przesunie nas w inną stronę szosy, co za chwilę skontrujemy rekonesansem odcinka, w międzyczasie wyciskając z innej karty 2 Klucze, by kupić nową kartę do swojej talii. I chyba należy dziękować Opatrzności, że wszystkie te machinacje odbędziemy bez downtime’u naszych współgraczy.
Ale czy na pewno należy dziękować?
Dirt & Dust ucina trochę czasu z rundy dzięki grze symultanicznej, ale zdobywa karne punkty za specyficzną pasjansowatość. Jedyny realny wyścig toczy się tu o Punkty Popularności – bo kart na rynku zawsze starcza dla wszystkich, podobnie jak miejsca na szosie. I robimy tu sporo rzeczy wokół swojego samochodu, ale nigdy tak naprawdę nie czujemy, że na torze jest ktoś inny, co najwyżej jakiś ghost driver, z którym wyniki porównamy i tak dopiero po 10 odcinkach.
Z pobocza do mety
Mechanicznie, Dirt & Dust oddaje graczom ciekawe narzędzia, które dobrze oddają ryzykowne manewry, ostre zakręty i napotykane po drodze wyboje. Nasze auta są naprawdę wrażliwe, a ilekroć pokusimy się o Kość Ryzyka, prosimy się o kaskadujące uszkodzenia pojazdu. Rekonesans trudniejszych odcinków wyrzuca nas na bandę, ale te wiraże są doceniane przez publiczność dodatkową kością. Trzymanie się wysoko punktującego środka drogi bywa z kolei trudne i nudne, bo blokuje nam dostęp do wielu akcji, możliwych do wykonania jedynie na poboczu.
Zarządzanie tymi skrajnościami i utrzymywanie pojazdu w optymalnych pozycjach to świetna zabawa. Są tu decyzje, jest ryzyko i jest nagroda, ale jest przede wszystkim ogromna elastyczność. Karty możemy zagrać – ZA DARMO! – gdzie tylko chcemy, niechciane wyniki skorygować Kluczami, a na koniec rundy zdecydować, czy czyścimy rękę, czy zachowujemy karty na później. Jest też asymetria talii kierowców (choć łatwo wskazać tych „ciekawszych i mocniejszych” i tych mniej inspirujących) i duża zmienność w kartach możliwych do zakupu (18 stosów oferuje ok. 150 kombinacji rynku), dzięki którym zyskujemy nowe metody pokonywania wyzwań w 5 dostępnych w grze trasach.
O świetnej zabawie trudno jednak mówić w kontekście naszych współgraczy. Równoległa gra to zaprzeczenie prawdziwej rywalizacji. Przez większość czasu nawet nie widzimy, co inni gracze knują, nie mówiąc o przestrzeganiu zasad fair play. Dirt & Dust skraca czas gry i minimalizuje downtime, ale skręca przy tym w stronę rozgrywek solo z porównaniem punktów na końcu. Jedyne napięcie generują nam nasze własne decyzje w obrębie swojego pola gry – nie faktyczny wyścig z innymi graczami. To nie dyskwalifikuje gry, ale wciska ją w specyficzną niszę. Czy ja się dobrze bawiłem grając? Tak. Czy de facto potrzebowałem do tej zabawy innych graczy? No nie, niezbyt.
W końcu… meta!
Dirt & Dust. Kurz spod kół to dziwna bestia. W warstwie mechanicznej nie mogę grze nic zarzucić – nawet losowość kości jest tu zaimplementowana tak, że nie psuje frajdy i nie odbiera całkowicie sprawczości. Ikonografia owszem, jest bogata, ale logiczna i dobrze wyjaśniona na rewersie instrukcji. Graficznie jest bardzo schludnie i czytelnie, klimat rajdowy jest wyraźnie odczuwalny w kolorystyce, „ludzkich” ilustracjach i mechanikach. Podoba mi się to „zarządzanie” wyścigiem, z torem widocznym jedynie w postaci zakrętów, a nie mapy. Podoba mi się swoboda działania i budowy talii, okazje do wyciskania kombosów i wychodzenia z opresji – lub celowego ich prowokowania. Gra ma też duży potencjał na ciekawe i tanie dodatki: nowe trasy, nowe karty do kupienia czy nowych kierowców.
Nie jestem jednak fanem gry z nosem we własnym kącie stołu. Brak interakcji w grze stoi, moim zdaniem, w sprzeczności z tematem. Niemal każda gra może być wyścigiem na punkty. Ale jednak w grze o wyścigach oczekiwałbym, że silniej odczuwalny będzie jednak inny wyścig – ten wynikający z tematu.
Zalety:
+ intrygujący wyścig bez toru
+ swoboda w budowaniu kombosów i spinaniu ze sobą kości, kart i dostępnych zasobów
+ duża różnorodność w taliach początkowych i kartach na rynku
+ losowość odczuwalna, ale dająca się obejść – lub objechać!
+ świetna oprawa graficzna
+ dobrze zorganizowana instrukcja, bogata w czytelne przykłady
+ prosty, ale wymagający tryb solo, w którym możemy blokować zdobywanie punktów przez przeciwnika
Wady:
– niektórzy kierowcy są wyraźnie silniejsi (np. opływający w zasoby i modyfikacje kości Harry Jordan)
– jest to w dużej mierze samotna rozgrywka
– utracone Punkty Prędkości bardzo trudno jest nadrobić
Personalizowana playmata dzięki uprzejmości Playmaty.pl
Ogólna ocena
(7/10):









Złożoność gry
(6/10):









Oprawa wizualna
(7.5/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
GamesFanatic.pl Gry planszowe – recenzje, felietony















