Wszyscy wiemy, że babcine wypieki nie mają sobie równych. Te serniczki, które potrafiły poprawić humor nawet po najgorszym dniu. Makowce tak pachnące, że przyciągały sąsiadów z trzech ulic dalej. Kolorowe babeczki i keksy, które znikały, zanim zdążyły wystygnąć. Każdy z nas zna ten smak, od którego człowiekowi od razu robi się cieplej na sercu — i właśnie wokół tej atmosfery kręci się Secret Recipe.
Ale co się stanie, gdy babcia uzna, że najwyższy czas przejść na zasłużoną piekarską emeryturę i przekazać swój słynny zeszyt z przepisami następnemu pokoleniu? Kto z was otrzyma ten bezcenny przepiśnik, wypełniony sekretnymi dopiskami na marginesach i szczyptą magii, której nie ma w żadnej książce kucharskiej?
Spokojnie, babcia nie zamierza oddawać swojego skarbu ot tak, komu popadnie, więc przygotowała specjalny test. Tylko ten, kto wykaże się odpowiednią mieszaniną sprytu, dedukcji i odrobiny szczęścia, będzie mógł nazwać się prawowitym spadkobiercą jej cukierniczego dziedzictwa.
Ja pomogę tobie, ty pomożesz mnie
Jako uczestnicy tego kulinarnego egzaminu rozpoczynamy z niewielkim, ale istotnym sekretem. Otrzymujemy fragment przepisu, kilka produktów spożywczych, znanych wyłącznie nam. To nasze pierwsze tropy — okruchy informacji, które uzupełnia wiedza o tym, ile składników danego typu znajduje się w całej grze. Na starcie nie mamy więc pełnego obrazu i przez całą rozgrywkę próbujemy odkryć co skrywają nasi przeciwnicy.
Secret Recipe podchodzi jednak do dedukcji w sposób mniej oczywisty. W przeciwieństwie do wielu gier rywalizacyjnych, w których liczy się jak najszybsze rozszyfrowanie tajemnic, tutaj nagradzani jesteśmy nie tylko za trafne wnioski, ale również za… dobre podpowiadanie. Podczas swojej tury musimy wskazać rząd lub kolumnę na planszy i ujawnić, czy znajduje się tam nasz składnik. Zamiast tego wolno nam też zdradzić coś bardziej ogólnego, na przykład czy jest on cięższy czy lżejszy od innych. Takie wskazówki stają się jawne dla wszystkich, pomagając zawężać możliwości i porządkować dedukcyjne hipotezy.
Ujawnienie informacji nie pozostaje jednak bez nagrody. W zamian możemy podejrzeć kafelek z zaznaczonego wcześniej rzędu lub kolumny. Ta wiedza jest bezcenna — wiemy już, że dany składnik nie znajduje się u żadnego z pozostałych graczy, a więc możemy bez wahania wykreślić go z własnych rozważań. Co więcej, gdy ktoś odgadnie część naszego przepisu, dostajemy w zamian żeton, który może zawierać punkty lub możliwość podejrzenia kolejnych kafelków. W ten sposób Secret Recipe zachęca nas do dzielenia się informacją: im więcej dajemy innym, tym więcej zyskujemy dla siebie.
Kuchenne domysły
Po każdym ruchu nadchodzi moment, w którym teoria spotyka się z praktyką. Mamy okazję spróbować odgadnąć, co dokładnie kryją przepisy rywali — czy jest to mąka, jajka, mięta, a może odrobina miodu. To chwila napięcia, bo Secret Recipe daje wybór między ostrożnością a odwagą. Mniej ryzykowną opcją jest samo obstawienie, który produkt znajduje się na danej pozycji u przeciwnika. Co istotne, efekt takiego wyboru nie jest znany od razu — jego wynik poznajemy dopiero wtedy, gdy ktoś spróbuje odgadnąć dany składnik. Dodatkowo każdy gracz może skorzystać z tej możliwości tylko cztery razy w trakcie całej rozgrywki, więc jest używana raczej sporadycznie. Trafienie oznacza skromną nagrodę punktową, a pomyłka nie niesie żadnych konsekwencji.
Znacznie bardziej kuszące jest jednak podanie pełnej odpowiedzi. Taki strzał — nawet oparty bardziej na przeczuciu niż pewności — potrafi solidnie podbić wynik, ale niesie ze sobą realne ryzyko. Nietrafione zgadywanie kończy się cofnięciem na torze punktacji. Dodatkową pokusą jest fakt, że jeśli odgadnięty produkt znajduje się akurat na planszy, zyskujemy jeszcze jeden punkt. Czasem więc dobrze jest zaufać intuicji i zaryzykować. Warto też pamiętać, że jeśli w tej samej rundzie więcej niż jedna osoba poprawnie odgadnie ten sam produkt, zdobywane punkty ulegają obniżeniu — nawet trafna dedukcja traci więc na wartości, gdy zbyt wiele osób podąża tym samym tropem.
Przepis dla dwojga
System współdzielenia informacji działa tylko w większym gronie, bowiem w wariancie dwuosobowym Secret Recipe zmienia swoje oblicze. Zasady nie ulegają całkowitej rewolucji, ale zastosowane modyfikacje wystarczają, by przestawić charakter rozgrywki. Znikają bonusy za dobre podpowiadanie, a atmosfera współpracy ustępuje miejsca bezpośredniemu pojedynkowi. Tu nie ma już miejsca na hojność — każda wskazówka staje się potencjalną bronią w rękach przeciwnika. Dedukcja przybiera ostrzejszą formę. Podpowiedzi muszą być precyzyjne, a decyzje dokładnie przemyślane, jeśli chcemy wycisnąć z nich jak najwięcej i zdobyć dostęp do informacji na temat nie biorących udziału w grze składników, nie oddając przy tym zbyt wiele w zamian.
W efekcie rozgrywka dwuosobowa traci część swojej lekkości. Mechanika wyraźnie się zagęszcza, a sama runda zaczyna przypominać przepychankę, w której, by zdobyć punkty, trzeba przelicytowywać się poprawnymi odpowiedziami. To rozwiązanie sprawia wrażenie bardziej technicznego, niż sugerowałby klimat gry. Wydaje mi się też dość nieintuicyjne (instrukcja zawiera nawet diagram rundy, żeby ułatwić opanowanie zasad).
Choć nadal jest to interesujący eksperyment i na pewno znajdzie swoich zwolenników, trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest to po prostu „Secret Recipe w wersji na dwóch graczy”. To raczej osobny, bardziej zaciekły wariant, w którym lekka dedukcja ustępuje miejsca chłodniejszej rywalizacji. Dla jednych będzie to zaleta, dla innych zbyt dalekie odejście od tego, co w większym gronie czyni tę grę najbardziej smakowitą.
Słodko-gorzko
Jeśli ktoś akurat jest na diecie bezciastkowej, Secret Recipe może być dla niej poważnym zagrożeniem. Ilustracje aż kipią słodkościami: bezy, truskaweczki, makowczyki… Wszystko wygląda tak apetycznie, że trudno nie pomyśleć o porzuceniu postanowień i wyprawie do najbliższej cukierni. Oprawa graficzna skutecznie podkręca klimat i sprawia, że już samo patrzenie na stół budzi mały głód.
Od strony komponentów gra wypada solidnie. Podstawki pod karty dedukcyjne spełniają swoje zadanie, a dołączone markery suchościeralne to miły ukłon w stronę ekologii i wygody. Działają bez zarzutu, łatwo się ścierają i nie zostawiają smug ani plam, nawet po dłuższej rozgrywce. Całość jest czytelna, co dosyć ważne, bo jeden błędny zapis może kompletnie zepsuć nam skrzętnie układaną siatkę poszlak.
Nieco gorzej prezentuje się instrukcja. Jej układ jest mało przejrzysty, a duże, trochę naćkane bloki tekstu potrafią skutecznie zniechęcić do lektury. Wariant dwuosobowy zapisano jeszcze mniejszą czcionką, co dodatkowo utrudnia korzystanie z zasad. Drobne zamieszanie potęguje fakt, że nie wszystkie symbole użyte w instrukcji odpowiadają tym, które znajdziemy na planszetkach.
Czas na deser
Według mnie Secret Recipe najlepiej smakuje w większym gronie, gdzie dedukcja i podpowiadanie tworzą przyjemną, aczkolwiek nietypową mieszankę. Jest to raczej rzadkie połączenie w tym gatunku, więc otrzymujemy coś nowego, zaskakującego i odróżniającego ten tytuł od wielu innych. To słodko-podstępna gra, oparta na obserwacji, domysłach i drobnych gestach, w której współdzielenie informacji staje się równie ważne jak ich ukrywanie.
Gra daje też sporo możliwości strategicznych, które nie zawsze są widoczne na pierwszy rzut oka. Opłaca się na przykład tak pokierować rozgrywką, żeby kilku graczy odgadło nasz składnik w tym samym czasie. Dzięki temu zdobędą mniej punktów, podczas gdy my, jako podpowiadacz, mamy szansę na wyższą nagrodę w postaci żetonów. Nie do końca jestem tylko przekonana co do zasadności ich losowego charakteru. Gdy fortuna się do nas uśmiechnie, mogą dać znaczącą przewagę nad resztą stołu. Momentami można odnieść wrażenie, że szczęście w ich losowaniu zbyt mocno wpływa na końcowy wynik, zwłaszcza przy wyrównanym poziomie dedukcji.
Na koniec warto spojrzeć na Secret Recipe jako całość — grę, która kusi pomysłami i klimatem, ale chyba nie zawsze potrafi je w pełni wykorzystać.
Mechanika wymiany produktów na planszy, zapowiadająca się na papierze jako sprytny sposób na zdobycie dodatkowych punktów i subtelne sterowanie informacją, w praktyce pozostaje raczej dodatkiem niż realnym filarem strategii. To ciekawa furtka do kombinowania, z której jednak korzysta się bardzo okazjonalnie.
Secret Recipe nie jest tytułem idealnym, ani uniwersalnym, ale z pewnością wyróżnia się charakterem i potrafi dostarczyć satysfakcjonującej, dedukcyjnej zabawy — szczególnie tym, którzy cenią klimat i subtelne interakcje bardziej niż czystą rywalizację.
Gra dla 2-4 graczy, wiek 10+
Czas gry: 40-75 minut
Wydawca: SnowBoardGames
Ogólna ocena
(6,5/10):









Złożoność gry
(5/10):









Oprawa wizualna
(7/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.
GamesFanatic.pl Gry planszowe – recenzje, felietony













