Kawa – napój bogów. Bez niej poranki są ciężkie, a dni nieproduktywne. Wyruszamy więc do kawiarni po filiżankę czarnego jak smoła eliksiru. Siadamy wygodnie i… stop. Żadnej kawy nie będzie – to Szybka Kawka, gdzie my jesteśmy baristą, a tłum niecierpliwych klientów domaga się swojego espresso, cappuccino czy frappe. I to natychmiast. Najlepiej na wczoraj.
E(k)spressowy sprint
W Szybkiej Kawce każdy gracz wciela się w pracownika kawiarni, którego zadaniem jest zbieranie składników i przygotowywanie napojów zgodnie z kartami zamówień. Na start – kompletujemy składniki.
Plansza podzielona jest na kwadratowe pola, z których każde reprezentuje jeden składnik: mleko, kawa, czekolada, lód, para (która dla mnie już na zawsze pozostanie śmietanką), woda, herbata, karmel. W swojej turze poruszamy pionkiem po planszy – pionowo i poziomo – zbierając wszystkie składniki z odwiedzanych pól. Liczba ruchów jest ograniczona, ale możemy kilkakrotnie przejść przez to samo pole. Wolno nam też przechodzić przez pola zajęte przez innych graczy – byleby nie kończyć tam ruchu.
Zgromadzone zasoby wykorzystujemy natychmiast do przygotowania naszego zamówienia. Problem w tym, że szefostwo najwyraźniej oszczędza i dostajemy tylko trzy filiżanki. Trzeba więc kombinować, jak upchnąć składniki tak, by nic nie przepadło. Jeśli jednak przez przypadek wrzucimy do filiżanki coś niepotrzebnego – możemy ją całkowicie opróżnić, ale to już czyste marnotrawstwo.
Każde zamówienie opisuje karta z listą potrzebnych składników. Niektóre, bardziej wymagające receptury, oprócz punktów dają też znacznik tempa – dodatkowy ruch na planszy składników. Każde zrealizowane zamówienie to szczęśliwy klient i punkt na nasze konto.
Zasady są bardzo proste, sama rozgrywka też, przynajmniej do czasu, aż zrobi się naprawdę tłoczno. Goście kawiarni wyrozumiałością nie grzeszą. Jeśli nie dostaną swojego napoju w ciągu czterech rund, wychodzą naburmuszeni, zostawiają kwaśną recenzję, a my tracimy punkty. Na otarcie łez dostajemy znacznik tempa, który może nam pomóc w kolejnych rundach.
Kelnerskie sztuczki
Ile byśmy się nie dwoili i troili, klientów przybywa. Za każdym razem, gdy ktoś zrealizuje zamówienie, dwóch kolejnych graczy po jego lewej stronie dobiera tyle nowych kart, ile on właśnie obsłużył. Wszystko rośnie lawinowo — i od razu powiem: prędzej czy później jesteśmy skazani na niepowodzenie.
Żeby jednak trochę zaradzić tej kelnerskiej bezradności, mamy kilka asów w rękawie. Możemy oddać trzy zrealizowane zamówienia (czyli, nie oszukujmy się, trzy punkty) w zamian za ulepszenie — formalnie warte tylko dwa punkty, ale w praktyce bezcenne.
Nagle w zasięgu naszych możliwości pojawia się chodzenie po skosach, pobieranie podwójnych rzadszych składników, albo tych w rogach, czy z pól na których stoją inne meeple. Dzięki tym opcjom gra staje się odrobinę lżejsza, a my możemy jeszcze trochę odwlec nieuchronny koniec — ten następuje, gdy ktoś zawali pięć zamówień.
Kawiarniany szyk
Gra cudownie prezentuje się na stole – niczym poranna kawa: aromatyczna i pięknie podana. Każdy składnik to plastikowa miniaturka, a maleńkie filiżanki potrafią skraść serce. Wypraska to małe dzieło sztuki użytkowej – wnętrze pudełka zaprojektowano z taką precyzją, że każdy element ma swoje miejsce. Składniki zamknięte w dedykowanych pojemnikach, filiżanki osadzone w odpowiednich wcięciach – nic się nie przesuwa, nie miesza, nie gubi. Nawet w podróży panuje tu idealny porządek.
Karty kuszą apetycznymi napojami, a planszetka gracza i ikonografia na żetonach umiejętności specjalnych są czytelne i przejrzyste. Meeple pracowników w kelnerskich fartuszkach to kolejny uroczy detal.
Jedyne, co mi się nie podoba, to narzucony wybór kolorów w rozgrywce dwuosobowej. Jesteśmy ograniczeni do czerwonego i niebieskiego, ponieważ w pozostałych kolorach jest za mało meepli.
Trochę cukru…
Szybka Kawka z miejsca robi świetne wrażenie. To jedna z tych gier, które wystarczy położyć na stole, by usłyszeć zbiorowe „oooo!” – bo komponenty są po prostu fantastyczne. Od uroczych filiżanek, przez smakowite miniaturki składników, aż po dopracowaną wypraskę. Wizualnie gra trafia w dziesiątkę.
Jeśli jednak za tą pierwszą ekscytacją idzie nadzieja na równie głęboki gameplay, można się nieco rozczarować. To tytuł przede wszystkim rodzinny – szybki, prosty do wytłumaczenia, z zasadami, które łapie się w kilka minut.
Największą przyjemność daje moment, w którym rozgryzamy małą logistyczną łamigłówkę: jak zdobyć składniki, jak rozplanować trasę, żeby w tej rundzie zrobić podwójne espresso, ale już szykować się na czekoladowe latte w następnej. Szczególnie, gdy gra rzuca nam wyzwanie w postaci bardziej wymagających napojów, a potrzebne do nich składniki z premedytacją rozmieszczono daleko od siebie.
Tu pojawia się zresztą jedna z najmocniejszych stron Szybkiej Kawki: planowanie ruchu, balansowanie między tym, co pilne, a tym, co przyda się za chwilę. Znaczniki tempa i ulepszenia stają się nie tylko przydatne, ale wręcz niezbędne. Bez nich trudno byłoby sobie poradzić z presją czasu. W kawiarni nie ma miejsca na przestoje, a każdy ruch musi być przemyślany.
…i trochę goryczki
W teorii wszystko działa, w praktyce – bywa różnie. Sporym minusem jest losowość kart zamówień. Trzeba nastawić się na to, że nie wszystko da się tu kontrolować. Zdarza się, że ktoś dostaje proste napoje, a ktoś inny egzotyczne cuda z parą, lodem, czekoladą i karmelowym twistem. Efekt? Jeden gracz idzie jak burza, drugi ledwo zipie. Znaczniki tempa jako nagroda za trudniejsze zamówienia to miły gest, ale nie zawsze wystarczający. Czasem już na starcie wiadomo, kto będzie miał pod górkę – i to niekoniecznie z własnej winy. Nie da się też ukryć, że po dłuższym czasie jednak pojawia się powtarzalność.
Szybka Kawka to nie jest gra dla szukających strategicznych głębin ani epickich zwrotów akcji. To lekka, estetyczna rozgrywka z ograniczoną interakcją między graczami (poza delikatnym „blokowaniem” pól – jeśli akurat komuś się uda). Najlepiej działa jako przerywnik albo gra rodzinna.
Czy gameplay dorównuje komponentom? Jest rewolucyjny? Niekoniecznie. Ale czy warto ją mieć na półce? Jeśli lubicie szybkie, niezbyt skomplikowane, a przede wszystkim ładne planszówki – to myślę, że tak. To tytuł raczej prosty niż porywający, ale wyglądem robi efekt „wow” i czasem to wystarczy, żeby znalazł swoje miejsce na stole (i w sercu).
Gra dla 2-4 graczy, wiek 8+
Czas gry: 30 minut
Wydawca: G3

A propos kawy… Jeśli spodobała Wam się recenzja i chcecie, żeby nasze mózgi dalej pracowały na pełnych obrotach, możecie dorzucić nam trochę kofeiny przez banner poniżej!
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.