Powietrze przesiąknięte jest wonią kojącej lawendy, słodkiego powojnika i barwnych malw, które wabią pracowite pszczoły i tańczące w powietrzu motyle. Biedronki upodobały sobie okazałe magnolie, a ważki przemykają lekko ponad szemrzącą kaskadą. Gdzieś w stawie rozlega się rechot żab. Cisza, spokój i piękno natury – witajcie pod kwiecistym sklepieniem Pergoli.
Przewodnik ogrodnika
Rebel Studio ma już na koncie kilka ciepło przyjętych tytułów. Zdążyliśmy z nimi. polecieć w kosmos, zejść do mrocznych lochów i stanąć w obronie fantastycznej krainy. Teraz, dla odmiany, przychodzi pora na coś spokojniejszego: zaplanowanie własnego zielonego zakątka.
Tworzymy projekt ogrodu pełnego kwiatów i owadów, ustawiając rośliny na planszy i przyciągając motyle, biedronki, pszczoły. Kolejne ruchy pozwalają rozwijać ogród, zbierać punkty i obserwować, jak cała przestrzeń nabiera kształtu.
Planszetka gracza podzielona została na trzy obszary: główny ogród, ul i kaskadę wodną. W ogrodzie sadzimy rośliny i umieszczamy owady. Częściowo tę funkcję przejmuje również ul, w którym powojnik wabi pszczoły, a gdy zgromadzi się ich odpowiednio dużo, powstaje słoik miodu dający dodatkowy warunek punktacji na koniec gry. Kaskada wodna działa nieco inaczej. Spływające po niej kropelki zbierają ze swojej ścieżki kolejne owady, a gdy dotrą na sam dół, również otwierają dostęp do kolejnego, osobistego warunku punktacji.
Pszczółki, motylki i inne biedronki
Tura gracza zaczyna się od wyboru jednego z czterech dostępnych narzędzi. Każde daje nam rośliny i/lub owady oraz pozwala wykonać towarzyszącą mu akcję: skok żabką po stawie, zebranie liścia, przesunięcie lub posadzenie owada albo uruchomienie mini wodospadu. Wachlarz możliwości nie jest zbyt szeroki.
Niektóre akcje są sytuacyjne – jak ta związana z owadami. Wykorzystujemy ją głównie wtedy, gdy wcześniej uzbieraliśmy więcej owadów, niż mamy dla nich roślin i chcemy teraz przesunąć je w bardziej opłacalne miejsca. Liście zaś, to kolejne źródło owadów, któremu czasem towarzyszy akcja ich przenoszenia. Przyznaję, że sama jej nie lubię, bo wydaje mi się mało ekscytująca i szczerze mówiąc wolę przesuwać kropelki wody. Na pocieszenie, zebrane liście również wliczają się w punktację końcową, ale to raczej drobniutki bonus.
W grze nie zabrakło też stawu z żabkami. Skacząc po liściach, zdobywają one owady i dodatkowe bonusy. To właśnie ten element odpowiada za największą interakcję między graczami. Kto pierwszy zbierze cztery rośliny danego rodzaju, zgarnia premię w postaci punktującej ważki. Mamy tu więc miniaturowy, tyci jak ziarenko wyścig.
Owadzio-roślinna sałatka punktowa
Pergola to prawdziwy raj dla wszystkich, którzy lubią być nagradzani za każdy, nawet najmniejszy ruch. Tu punktuje się wszystko. Pary, zestawy, wysokości w kolumnach, ilości w rzędach, a nawet sam fakt, że coś udało się dołożyć na planszetkę. Cokolwiek zasadzisz, jakiego owada nie przywabisz – na końcu partii punkty same wpadają do koszyka. Brzmi sielankowo, ale po kilku rozgrywkach łapię się na tym, że brak mi tego dreszczyku: czy to, co zrobiłam, naprawdę było dobrym posunięciem? Bo jeśli każde działanie daje nagrodę, to nagle sukces przestaje smakować tak słodko.
Do tego wszystkiego część punktacji pięknie się zazębia, a część kompletnie wyklucza, więc wypadałoby we wszystko zainwestować – choćby minimalnie. Mam wrażenie łapania siedmiu srok za ogon, bez skupienia na czymś konkretnym.
Ponieważ wszyscy gracze zaczynają z tym samym zadaniem i bardzo podobnymi możliwościami, więc, o ile ktoś po drodze nie zaliczy spektakularnej wpadki, końcowe wyniki zazwyczaj różnią się tylko o kilka punktów. Szybko okazuje się, że rozgrywka zamienia się w grę o mikroskopijne przewagi i próbę zoptymalizowania kilku najbardziej oczywistych ścieżek. I tutaj pojawia się problem: raz odkryta strategia działa na tyle dobrze, że ciężko z niej zrezygnować. Pszczoły i słoiki z miodem? Obowiązkowo. Potem przerzucenie ich na lawendę? Prawie zawsze.
Podobnie sytuacja wygląda z kaskadą wody. Jeśli zignorujemy ją całkowicie, to jest duża szansa, że wypadniemy z wyścigu. Efekt jest taki, że choć na papierze każda partia powinna wyglądać inaczej, w praktyce, po kilku turach zaczynamy dostrzegać powtarzalność i przewidywalność. Teoretycznie różne partie zaczynają się układać w ten sam rytm: te same decyzje, te same ścieżki, trochę inny układ planszy. Schemat jest wyczuwalny, a różnice między kolejnymi grami sprowadzają się do drobnych decyzji. Brakuje tu tego jednego, zaskakującego pomysłu, który nadałby rozgrywce pazura.
Rabatki w wersji freestyle
Graficznie Pergola jest kolorowa, pastelowa i momentami trochę… dziecięca. Na pierwszy rzut oka całość wygląda jak pozycja skierowana raczej do młodszego odbiorcy. Same planszetki są śliczne, delikatne, jakby wyjęte z magazynu dla ogrodników. Jednak kiedy zaczniemy kłaść na nich żetony, całość szybko staje się zbyt pstrokata i część uroku znika. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że dla niektórych graczy taki nadmiar barw bywa męczący i utrudnia czytelność.
Wykonanie komponentów jest dość nierówne. Z jednej strony cieszy podajnik na komponenty, z drugiej trudno nie narzekać na kilka nietrafionych decyzji projektowych. Brak przykrywki do tacki z elementami to niewybaczalne niedopatrzenie. W transporcie wszystko się wysypuje i trzeba zbierać żetony po całym pudełku. Notes do punktacji jest naprawdę niepraktyczny, a podpowiadajka z punktacją zajmuje zdecydowanie więcej miejsca niż powinna. Na szczęście po kilku grach można z niej zrezygnować i trochę odgracić stół. Warto natomiast pochwalić pojemniki na zużyte narzędzia, które jednocześnie odmierzają czas do końca gry – to całkiem oryginalny i estetyczny pomysł.
Na osobną uwagę zasługuje też nietypowy sposób układania elementów na planszetkach graczy. Choć rośliny i owady mają swoje ogólne zasady (na przykład motyle siadają wyłącznie na malwach, a malwy rosną w górę w obrębie tego samego koloru), to brakuje tu ściśle wyznaczonych pól. Dzięki temu możemy niemal dowolnie aranżować własny ogródek i swobodnie rozstawiać zdobyte żetony. Dla jednych będzie to świetna okazja do kreatywnego wyżycia się i budowania unikalnej kompozycji, ale dla innych taki luz w zasadach może okazać się kłopotliwy. Łatwo wtedy o chaos i poczucie bałaganu.
Letargiczne popołudnie
Pergola to gra, której zasady same w sobie nie są trudne, ale rozbudowany system punktacji sprawia, że pierwsze tłumaczenie potrafi się przeciągnąć. Lista warunków przypomina trochę listę zakupów – jest ich tak wiele, że na starcie potrzebna jest podpowiadajka. Mimo to, po jednej, dwóch turach, gra zaczyna płynąć całkiem gładko.
Gładko… i trochę zbyt spokojnie. Mimo dużej liczby sposobów punktowania, kolejne partie zaczynają wyglądać podobnie. Szybko widać, które działania są opłacalne, a które można odpuścić, przez co dalsze ruchy sprowadzają się do powtarzalnych wyborów. Brakuje tu elementu zaskoczenia, mechaniki nadającej większe znaczenie wyborowi narzędzi albo choćby odrobinę większej interakcji między graczami. Gra nie oferuje też niczego, co mogłoby wyróżnić ją na tle innych tytułów o podobnym ciężarze.
Pergola to w gruncie rzeczy lekka, spokojna gra rodzinna – przyjemna, kolorowa i niezbyt wymagająca. Nie znajdziemy tu wielkich emocji ani głębokiej rywalizacji, ale jeśli ktoś szuka relaksującej rozgrywki, w której zawsze uda się coś ułożyć i zdobyć punkty, ten ogród może okazać się miłym miejscem na rodzinny wieczór. Jeśli jednak oczekujesz gry, która wciągnie Cię na długo i pozwoli odkrywać nowe strategie, Pergola może okazać się zbyt grzeczna i mało ekscytująca.
Gra dla 1-4 graczy, wiek 10+
Czas gry: 45-60 minut
Wydawca: Rebel Studio

Ginet (8/10): mechanika gry może nie jest zbyt odkrywcza (to eufemizm), ale działa i to działa na tyle dobrze, że pozwala się fajnie przy grze bawić. Dużo – często wykluczających się – źródeł punktacji, zachęca do kolejnych partii, a konsekwencje każdego wyboru są na tyle ważne i różnorodne, że przyprawiają o – ten pozytywny – zawrót głowy. Przy czym gra jest też lekka (jeżeli chodzi o zasady) więc szybko i bez problemu załapie ją ktoś. kto grał już w jakieś planszówki, a i na gateway’a w zdeterminowanym do gry i w miarę cierpliwym gronie graczy może się nadać (reguły się mimo wszystko chwilę tłumaczy, bo o ile core rozgrywki jest banalny, to z wytłumaczeniem wszystkich zależności i ikon się nieco schodzi).
Grafiki i wykonanie są urocze, ale mimo wszystko tu można nieco ponarzekać na mało użyteczną wypraskę i zupełnie niepraktyczny notes do punktacji. Mimo wszystko – po jednej partii – moja ocena z pierwszych wrażeń to osiem na dziesięć, bo chętnie bym zagrał ponownie (co ostatnio nie zdarza się już tak często) i podejrzewam, że w kolejnych partiach również bym się dobrze bawił. Polecam spróbować. Czy od razu kupić? Nie wiem. Ja pewnie kupię, a jak rozegram kolejne partie i dam jakoś znać czy jest regrywalna i czy warto w nią inwestować.
Kawy z miodkiem jeszcze nie próbowaliśmy… może właśnie dziś będzie ten pierwszy raz? Dziękuję za każde wsparcie – to ono napędza kolejne recenzje, wpisy i planszowe wieści!
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(6,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.