Kronlogic Paryż 1920 było na moim radarze już od zeszłorocznego Essen. Dedukcyjna łamigłówka stworzona przez duet odpowiedzialny (razem i osobno) za Turing Machine oraz ArcheOlogic, od razu przyciągnęła moją uwagę. Te tytuły już wcześniej udowodniły, że autorzy wiedzą co robią i potrafią zamieszać w tym gatunku. Z niecierpliwością wyczekiwałam polskiego wydania, żeby sprawdzić, jakie intelektualne wyzwania skrywają tajemnicze korytarze paryskiej opery.
Gdy gasną reflektory
Weszłam do budynku, gdy kurtyna dawno już opadła. Sala pusta, w powietrzu wciąż unosił się zapach pudru i perfum, a gdzieś w głębi korytarzy słychać było echo kroków. Magia opery trochę przygasła w obliczu zbrodni. Na scenie pozostały jedynie rekwizyty – kafelki godzin i podejrzanych, karty miejsc oraz podręczny notes do zapisywania wszelkich wskazówek. Nic tu nie było przypadkowe. Każdy element zdawał się być poszlaką, każdy symbol – fragmentem układanki.
Przesłuchiwani świadkowie odpowiadają niechętnie. Dla nich zdają się istnieć tylko dwa pytania: ile razy w ciągu wieczoru znaleźli się w danym pomieszczeniu oraz ile osób przebywało tam o konkretnej godzinie. To ode mnie zależy, czy potrafię wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Tylko cierpliwe łączenie faktów pozwoli zbliżyć się do prawdy.
Metoda działania sprawcy jest jasna. Czas, miejsce zbrodni i tożsamość przestępcy – już niekoniecznie. Jakby tego było mało, cała sprawa szybko stała się głośna i przyciągnęła innych detektywów. Więcej umysłów to więcej informacji, którymi czasem warto podzielić się w ramach koleżeńskiej wymiany. Oczywiście nie wszystkimi – w końcu nie mogę pozwolić, by to oni rozwiązali zagadkę przede mną.
Za kulisami
Na paryskich detektywów czekają trzy różne śledztwa, każde w pięciu wariantach o rosnącym poziomie trudności. Różnią się one nie tylko fabułą, ale też rodzajem informacji, które musimy wydedukować. W przypadku morderstwa kluczem jest ustalenie, kto przebywał sam na sam z ofiarą. Tropiąc Upiora w Operze zwracamy uwagę na samotne postacie, natomiast śledztwo w sprawie kradzieży wymaga prześledzenia drogi przedmiotu przekazywanego z rąk do rąk. Dzięki temu choć mechanika gry nie zmienia się, każda zagadka wymaga trochę innego sposobu działania.
Wizytówką duetu Fabien Gridel i Yoann Levet, znaną już od czasów Turing Machine, są perforowane karty, które po odpowiednim nałożeniu na siebie ujawniają graczom wskazówki niezbędne do rozwiązania łamigłówki. Podobny mechanizm znajdziemy także w Kronologic. Tutaj, kafelki postaci i godzin przykładane do kart miejsc odsłaniają zarówno informację wspólną dla wszystkich, jak i tę przeznaczoną wyłącznie dla aktywnego gracza. Możemy więc dowiedzieć się na przykład, że na scenie o godzinie piątej przebywały trzy osoby, a tylko dla nas ujawnione zostanie, iż jedną z nich był kierowca. Trzeba więc bardzo uważać co i jak zapisujemy. Najmniejsza pomyłka sprawi, że rozwiązanie sprawy zostanie bardzo utrudnione i może wymagać zmarnowania ruchu na ponowne sprawdzenie wcześniej zdobytych informacji.
Oprócz samej dedukcji pojawia się więc druga warstwa – jak zebrać potrzebne wskazówki, nie ujawniając przy tym zbyt wiele innym graczom. Dzięki temu uniknięto typowego schematu solo multiplayer. Cały czas pozostajemy w jakiś sposób zaangażowani, nawet podczas tur przeciwników.
Dla zespołu i solistów
Bez względu na to czy siadamy do stołu w 2, 3, czy więcej osób, Kronologic potrafi dostarczyć świetnej zabawy wszystkim fanom gier dedukcyjnych.
A co z rozgrywką solo? Tutaj zasady pozostają praktycznie niezmienione. Nadal otrzymujemy zarówno informacje wspólne, jak i te dostępne tylko dla nas. Tym razem ścigamy się jednak nie z innymi graczami, a z samą grą. Im mniej ruchów potrzebujemy, by rozwikłać sprawę i odkryć całą prawdę o zbrodni, tym lepszy wynik uzyskamy na końcu. Taka symulacja wyścigu pomiędzy graczami, który jest bardzo mocno widoczny w rozgrywkach wieloosobowych. To prosty, ale satysfakcjonujący system, który wciąż potrafi dać sporo radości.
Co do samego wyścigu, mam jednak drobną wątpliwość dotyczącą balansu: czy pierwszy gracz nie zyskuje niewielkiej przewagi? Ponieważ rozwiązanie można sprawdzić w dowolnym momencie, to właśnie on ma szansę odkryć jedną wskazówkę indywidualną więcej niż pozostali. Owszem, pierwsze pytanie wybierane jest niemal całkowicie na ślepo, podczas gdy kolejni gracze mają już na czym oprzeć swoje decyzje, ale nie jestem przekonana, czy to wystarczająco równoważy sytuację.
Teoretycznie ciekawszym rozwiązaniem mogłoby być składanie odpowiedzi dopiero na końcu rundy. Każdy miałby wtedy tyle samo okazji na zdobycie własnych tropów. Z drugiej strony, wtedy pojawiłby się problem ze zbalansowaniem liczby wskazówek ogólnych, które pozwoliły na zwycięstwo. Być może więc obecny system jest najlepszym kompromisem, na jaki autorzy mogli się zdecydować.
Grande Finale
Turing Machine pozostaje jedną z moich ulubionych gier dedukcyjnych, zwłaszcza w trybie solo. Jeśli zaś chodzi o rozgrywki wieloosobowe prym przez długi czas wiedli Niepożądani Goście (recenzja1||recenzja2). Teraz jednak koronę w tej kategorii zgarnia Kronologic. Ten tytuł zachowuje wszystko to, co cenię w poprzedniku – klimat śledztwa i elementy przestrzennej układanki, w której postacie są w ciągłym ruchu, a ich ścieżki można częściowo odtworzyć na podstawie wskazówek. Jednocześnie usuwa największe bolączki tamtej gry: długi setup i nużący sposób pozyskiwania informacji. Zamiast przedłużających się partii, w których gracze w kółko przekazują sobie dobrze znane karty, tutaj niemal w każdej turze pojawiają się nowe, istotne tropy.
Kronologic jest też zdecydowanie bardziej klimatyczny niż jego duchowi poprzednicy. To już nie tylko abstrakcyjne kółka i kwadraty, ale mini historia kryminalna. Owszem, nie znajdziemy tu rozbudowanej fabuły, ale krótkie wprowadzenie, jasno zarysowane miejsce akcji i postacie, do których łatwo się odnieść, sprawiają, że łatwiej poukładać sobie w głowie cały proces dedukcji. Wydaje mi się, że dzięki temu ten tytuł jest bardziej przystępny i może trafić do szerszego grona odbiorców.
Nieco gorzej wypada kwestia regrywalności. Nie mamy tu ogromnej bazy zagadek , ani strony, która może generować je praktycznie w nieskończoność. Samo pudełko oferuje 15 spraw. Dużo to czy mało? Wszystko zależy od tego jak często gracie. Nie ma jednak obawy, że po przejściu kompletu zagadek gra trafi na półkę i będzie się kurzyć. Na BGG i (w przyszłości) stronie Muduko znajdziemy dodatkowe warianty do samodzielnego wydrukowania. Poza tym istnieją już kolejne sprawy do tego wydania (choć na razie niedostępne w Polsce). Zresztą, trudno mi uwierzyć, że po kilkumiesięcznej przerwie ktoś będzie pamiętał wszystkie scenariusze. Myślę, że spokojnie można wrócić i rozegrać je od nowa.
Jeśli lubicie gry dedukcyjne, koniecznie spróbujcie – moim zdaniem naprawdę warto. A ja wiem jedno: chcę więcej! Dobra wiadomość jest taka, że w serii ukażą się (przynajmniej za granicą, ale mam nadzieję, że także w Polsce) kolejne dwa tytuły: Cuzco 1450 i Babylon 2500.
Gra dla 1-4 graczy, wiek 10+
Czas gry: 30 minut
Wydawca: Muduko
Detektywów i recenzentów napędza kawa. Postaw filiżankę małej czarnej :)
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.