Planepita od SzpiLAB.
Kościane i kieszonkowe wersje „dużych” gier to żadna nowość. Urzeka nas kompaktowość, kusi ekonomia przechowywania, intrygują odchudzone i skompresowane wariacje na temat ukochanych tytułów. A co z grami, których zmniejszyć się nie da? Wydawać by się mogło, że fani pstrykanek w stylu Crokinole są z góry na przegranej pozycji.
Nic jednak bardziej mylnego! Z odsieczą przybywa Planepita – urzekająca, kusząca i intrygująca wariacja na temat Crokinole. Wariacja, która – dodajmy – mieści się może nie w kieszeni, ale na pewno w niewielkim plecaku. I może być Wasza za niewielki ułamek ceny dużego, drewnianego stołu. Zainteresowani? Pstykajmy więc!
To magia? Nie, to magnesy!
O mojej miłości do Crokinole pisałem już dwa lata temu. Nic od tego czasu się nie zmieniło: to nadal najlepsza pstrykanka. Prosta w zasadach, z ogromnym potencjałem do – często przypadkowej – wirtuozerii, pyszna we dwoje, przezabawna w czwórkę. Czego tu nie kochać? Może ceny… i gabarytu!
Niestety, sensowne stoły do Crokinole kosztują blisko 1000zł, mierzą niemal 80cm średnicy i nijak nie mieszczą się w Kallaksie. Na tym tle Planepita, w małym pudełku i za 15% ceny, wydaje się wymarzoną alternatywą.
Z pozoru mamy tu po prostu mały stół crokinolowy. Trzy kręgi na dwustronnej planszy, która może przyjąć od 2 do nawet 6 graczy (5-6 z rozszerzeniem). Drewniane dyski, skrywające malutkie magnesy. Planszetka punktacji i dziwny, mroczny dysk, odstający od kolorowych kompanów.
Początkowo myślałem, naiwnie, że magnesy zapobiegają przestrzeleniom i pomagają organizować grę. Jak się okazuje, mają one bardziej znaczenie strategiczne, niż praktyczne. Bo Planepita, mimo oczywistych podobieństw i nawiązań, gamifikuje nieco swojego drewnianego kuzyna i wprowadza nieco nowości do naszego pstrykania.
Zręczne palce, sprawne umysły
Planepita to zręcznościowa pstrykanka oparta o mechanikę area majority. Wpstrykujemy swoje dyski z „rakiet” startowych, by zdobywać przewagę w każdym z trzech koncentrycznych kręgów. Przewagę, nie remis. Wypychanie konkurentów jest więc nie tylko rozsądne, ale wręcz zalecane.
Ale gra nie kończy się na tym.
Niezdobyte punkty – np. w razie remisu czy braku dysków na danym kręgu – nie przepadają, tylko zwiększają pulę punktów na kolejną rundę. I motywują do jeszcze bardziej precyzyjnego celowania. Czy właśnie najszerszy, zewnętrzny krąg stał się tym najbardziej wartościowym?
Ten samotny, czarny dysk? To Czarna Dziura tej rozgrywki. Wszystkie dyski, które na końcu rundy znajdą się w tym samym obszarze, co ona – przepadną.
Udane pstryknięcie? To nie koniec tury! Czas na decyzję. Zostawić dysk tak, jak stoi – łatwy do przesunięcia, ale wart 2 punkty w podliczaniu dominacji? Czy odwrócić na magnetyczną stronę, by przyssał się do planszy i stanowił bastion niemal nie do zdobycia, natomiast spadł w wartości do 1 punktu? Ryzyk-fizyk? Czy strzeżonego Perun strzeże?
Planepita, jak widzicie, zabiera formułę Crokinole w niecodzienne miejsca. I robi to z niesamowitą gracją.
Pstryk i gotowe
Pomysły zawarte w Planepita są proste. Dziw bierze, że ktoś nie zrobił tego wcześniej. I w tej prostocie tkwi ich niesamowita skuteczność.
To gra oszczędna w środkach, dająca się streścić na dwóch stronach dobrze zilustrowanej instrukcji. Przygotowanie rozgrywki to tylko wyjęcie komponentów i rozdanie graczom dysków. Partia zamyka się w 20 minutach. Nie ma edge case’ów, wyjątków ani specjalnych zasad, może poza wariantem drużynowym. I jej przystępność i kompaktowość paradoksalnie stawiają ją w innej lidze, niż Crokinole czy Carrom. To destylat tego, co w pstrykaniu najlepsze, pozbawiony wysokiego progu wejścia.
Nie, żebym miał pozbyć się swojego stołu od Crokinole Europe. Ale widzę w Planepicie cudowne uzupełnienie kolekcji gier zręcznościowych. W przeciwieństwie do Carrooki czy Crokinole można ją zabrać wszędzie, rozegrać w parku lub na stoliku w kawiarni czy pociągu. A jej nieco uwspółcześnione zasady, mniej sportowe a bardziej „growe”, otwierają Planepitę na inną grupę graczy.
Oczywiście, jeśli ktoś nie lubi pstrykania, to zapewne ani nie przeczyta tego tekstu, ani nie zainteresuje się tym małym cudeńkiem. Puryści mogą trochę narzekać na naprawdę małą planszę, z którą trzeba się oswoić, żeby nie wystrzeliwać wciąż swoich dysków poza orbitę. To też gra, która potrafi frustrować poziomem negatywnej, fizycznej interakcji. Ciągłe przepychanie się z innymi graczami, utraty dysków, a w końcu Czarna Dziura zjadająca nawet najcelniej umieszczone dyski – należy liczyć się z licznymi okazjami do podnosowych przekleństw. I okazjonalnymi, pozornie niesprawiedliwymi kumulacjami punktów, które potrafią w jednej rundzie odmienić wynik końcowy całej gry.
Na planecie Planepita
Jestem może trochę bezkrytyczny wobec Planepity, bo kocham pstrykanki (z wyjątkami: jak np. Palec Boży). I pokochałem również tę malutką grę.
Planepita stawia sobie proste zadanie, realizuje je bardziej, niż poprawnie i choć nie przekona nieprzekonanych, to dla amatorów pstrykania będzie źródłem niemałego szczęścia. To gra, do której łatwo się zrazić własną początkową niezdarnością. Ale też widać w niej czarno na białym rozwój własnej precyzji, prowadzącej nawet do wirtuozerii.
To jednak nie jest tylko „mała wersja dużej gry”. Dzięki specyficznej punktacji, magnetycznym dyskom, żarłocznej Czarnej Dziurze i „obszarom startowym” skalującym się wraz z liczbą graczy, Planepita wprowadza do pstrykania autorskie elementy taktyczne. Owszem, kondensuje rozgrywkę do niewielkich rozmiarów. Owszem, czterech rosłych mężczyzn garbiących się nad niewielką planszą wygląda momentami komicznie.
Ale w tej niewielkości jest nieodparty, magnetyczny wręcz urok.
Zalety:
+ kompaktowa, przystępna cenowo alternatywa dla Crokinole, Carrom i Carrooki
+ ciekawe zasady punktacji
+ pomysłowa mechanika Czarnej Dziury
+ magnetyczne dyski tworzą ciekawe dylematy taktyczne
+ opcjonalny wariant drużynowy
+ atrakcyjnie minimalistyczne wydanie
Wady:
– mała skala wymaga przyzwyczajenia
– miejscami silne wahania punktacji
– przy 4 graczach plansza robi się zatłoczona
Playmata dzięki uprzejmości Playmaty.pl
Ogólna ocena
(8/10):









Złożoność gry
(3/10):









Oprawa wizualna
(8/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
GamesFanatic.pl Gry planszowe – recenzje, felietony
















