W tym odcinku podzielę się wrażeniami z kilku planszówek, których motywem przewodnim jest Nowy Testament. Nie będzie to jednak przegląd tzw. prezentów pierwszokomunijnych – te bowiem najczęściej nie są zbyt ambitne jeśli chodzi o mechanikę, za to mają mocno rozbudowaną część duszpasterską. Poniżej znajdziecie „prawdziwe” planszówki, takie, w których temat nie jest jedyną wartością. I nawet jeśli gdzieś coś po drodze nie pykło, to nie są to kolejne wariacje na temat memo, puzzli czy chińczyka.
Portals and Prophets
Czy może być coś ciekawego w łażeniu po planszy w celu zagrywania kart w określonych lokacjach? Może!
Karty dają punkty same z siebie, do tego gramy na przewagi symboli a także punktujemy sety złożone ze wszystkich regionów. Tak prosta mechanika – wydawałoby się – nie ma szansy dawać frajdy. A daje! Daje ją dlatego, że płynie nam czas…. nie ten rzeczywisty, ale każda runda to przejście do kolejnego wieku p.n.e. Karty zaś, które chcemy zagrywać w określonych lokacjach – poza kolorem regionu, symbolami oraz wartością punktową są dodatkowo przyporządkowane do określonego stulecia. I znowu, gdyby to było tylko to – gra byłaby nudna i trudna. A ponieważ na niektórych kartach widnieją symbole, które można „przehandlować” za rozszerzenie epsilonu czasowego – to zaczyna się bardzo przyjemne główkowanie. Musimy planować nie tylko naszą podróż po Palestynie, ale też odpowiedni czas zagrania karty ewentulanie poświęcenie innych kart (nie zawsze jednak dostępnych) aby umożliwić zagrania z innych wieków.
Klimatu w zasadzie dużo nie ma – jak ktoś nie chce / nie zna języka – to czytać nie musi. Ale na pewno granie w tę grę zaowocuje poznaniem ziemi Izraela.
Dlaczego umieściłam tę grę w części dotyczącej Nowego Testamentu? Większość kart jest sprzed naszej ery. Ale to na epoce NT zatrzymuje się nasz licznik czasu i to zagranie odpowiedniej liczby kart z Nowego Testamentu są triggerem końca gry. To taka podróż przez całą Biblię.
Ierusalem A.D.
To zdecydowanie najlepsze euro w klimatach Nowego Testamentu. I jedno z najlepszych, w jakie grałam w ostatnim czasie.
W skrócie – zdobywamy surowce i zagrywamy karty aby w rezultacie posadzić naszych ziomków jak najbliżej Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy.
Bardzo klimatyczne, z wieloma ciekawymi mechanikami, wieloma drogami do zwycięstwa. Ciekawostką jest fakt, że inaczej gra się w cztery osoby, a inaczej w dwie – i nie chodzi tu jedynie ciasnotę na planszy i bardziej strategiczne zagrania jak w wielu grach. Chodzi o nową mechanikę, friendly followers, których nie ma w pełnym składzie.
Posłani
Od tej gry lepiej trzymajcie się z daleka. No chyba, że jesteście niedzielnymi graczami z małymi dziećmi. Dzieci lubią grać w chińczyka. Więc i Posłani mogą im się spodobać.
Chodzimy z miejsca na miejsce, ciągniemy karty i kulamy kostkami, aby uzdrawiać chorych (z tych kart). Gwoli ścisłości – kulamy kostkami jeśli nie mamy wystarczającej wiary – wtedy prosimy naszego Ojca o pomoc. A on pomoże, albo nie… Poniekąd w ten sposób rozwijamy naszą postać, bo jak się uda, to nasza wiara wzrasta. Gorzej jak się nie uda.
Ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że jest po prostu nudno. Niby się jakoś rozwijamy. Niby dodatek (postać Jezusa) coś-tam wprowadza bardziej zajmującego, ale generalnie Talisman to przy tym petarda. Nie polecam.
Commisioned
Biblijny co-op, który jednym się podobał (np. mnie) a innym nie bardzo. Nie udaje Pandemii, ma kilka scenariuszy (inne są warunki zwycięstwa) a jedynym większym (choć klimatycznie uzasadnionym) naszym zastrzeżeniem było to, że rzut kostką determinował czy będziemy mogli ze sobą rozmawiać czy też nie.
Gracze wcielają się w role apostołów, których zadaniem jest szerzenie chrześcijaństwa. Wspólnie muszą zakładać kościoły, gromadzić księgi Nowego Testamentu oraz radzić sobie z przeciwnościami losu, aby rozprzestrzenić wiarę na terenie Cesarstwa Rzymskiego.
Rozegraliśmy wspólnie pierwszy scenariusz na jednym z naszych redakcyjnych zjazdów. Jak już pisałam – jednym się podobało, innym mniej, więc po więcej komentarzy zapraszam do lektury ZGRYWu.
The Acts
Odrobinę przypomina Commisioned, tylko jest rywalizacją. Gracze wcielają się w rolę uczniów Chrystusa, którzy po Jego wniebowstąpieniu i otrzymaniu Ducha Świętego, mają za zadanie szerzyć Ewangelię na terenie Cesarstwa Rzymskiego. Rozpoczynając w Judei, podróżują po znanym świecie, głosząc nauki, zakładając kościoły i dokonując cudów, aby pozyskać jak najwięcej wiernych.
Każda tura wymaga strategicznego planowania, ponieważ dostępne akcje są ograniczone a negatywna interakcja w postaci walki o zasoby i terytoria jest znacząca.
Gra jest prosta, ale nie prostacka. Walutą są tu tylko punkty modlitwy, a wierni to punkty zwycięstwa. Nie ma wielopoziomowego zagłębiania się w surowce, ani wielorakich zależności. Ale trzeba dobrze rozplanować gdzie posłać swoich ludzi, kiedy jednego z nich poświęcić, a kiedy sięgnąć do zasobów i „dokupić” sobie ludzika. Zainwestować na początku w Dar Ducha św (to taki bonus do końca gry), czy może zdobyć dodatkowego meepla (więcej ruchów w rundzie), a może od razu zacząć nauczać zdobywając kolejnych wiernych (czyli punkty zwycięstwa)?
Disciple Detective
Gra dedukcyjna na motywach Hanabi. To kooperacja (lub rywalizacja – zależy jaki tryb wybierzecie), w której pozbywacie się kart apostołów z ręki. A te należy ułożyć w kolejności. Jednak nie wiecie, co macie na ręku i niczym w Hanabi będziecie otrzymywać od współgraczy informacje na temat trzymanych kart. Informacje, które robią klimat tej grze – o zawodzie apostołów, o tym, skąd pochodzą i czy mają jakieś specjalne umiejętności.
W trybie „hard” niektóre postacie mają pewne „dziwactwa”. Np. Judasz zawsze mówi nieprawdę, Piotr się boi, więc ucieka na koniec (choć ma nr 1), a w obecności Bartłomieja nikt nie odważy się kłamać. Po ludzku patrząc – nie idzie wygrać. Dostawać info o apostołach wiedząc, że może być nieprawdziwe…. Ale jak się zacznie w to grać, nagle okazuje się, że dopiero wtedy jest zabawa!