Czy zastanawialiście się kiedyś jak powstał wszechświat? Wielki wybuch? Boska interwencja? Rémi Saunier ma na ten temat odmienne zdanie, a jego wnioski i przemyślenia możemy poznać podczas rozgrywki w Stellium – tytule traktującym o powstaniu wszechrzeczy… i o tym, że jedyne czego potrzebujemy do szczęścia to jedna, mała kometa.
Stellium to logiczno-strategiczna pozycja która trafiła na sklepowe półki już w 2017 roku, aby po względnie krótkim czasie, za sprawą wydawnictwa Cube, zawitać i na nasz rynek. Autorem jest wspomniany wcześniej Rémi Saunier, stwórca między innymi takiego tytułu jak Miszmasz: Gramy, zaś za oprawę graficzną odpowiada Aurélie Guarino którą powinniśmy kojarzyć z wydanej w 2018 roku kafelkowej gry Small Islands. Zanim jednak zaczniemy ciskać komety, tworzyć czarne dziury i kształtować galaktyki, przyjrzyjmy się narzędziom (s)tworzenia udostępnionymi nam przez autora.
Kosmologia.
W nasze ręce trafia średniej wielkości pudełko okraszone klimatyczną grafiką jednego ze starożytnych bóstw, architekta kosmosu i planisty wszechrzeczy. Po dostaniu się do wnętrza, naszym oczom ukazuje się skrzętnie skrywana zawartość. Ruchoma plansza przedstawiająca siatkę galaktyk, karty konstelacji, kilka żetonów wpływów, instrukcja oraz czarny, enigmatyczny woreczek. Tak właściwie to co mam na myśli mówiąc, że plansza posiada ruchome elementy? Otóż, każda z 6 kolistych galaktyk jest osobnym elementem, co oznacza, że nie jest przytwierdzona do planszy głównej i pozwala na wykonanie rotacji o pełne 360 stopni. Szczegóły dotyczące zastosowanego rozwiązania omówię nieco później, a tymczasem skupmy się na wspomnianym wcześniej woreczku, a konkretnie na tym, co zawiera. „Duńki”, „Dunie”, „Marmurki”, „Kocie Oczy”, to wszystkie znane mi określenia jakimi mogę się tu posłużyć. Chodzi oczywiście o małe, kolorowe kuleczki, znane od wieków i rozpowszechnione na całym świecie (szklane kulki zostały wynalezione dopiero w roku 1848, w Niemczech). W Stellium będziemy używać 4 rodzajów takich kulek, różniących się pomiędzy sobą zarówno kolorem jak i fakturą. Kluczowym elementem układanki okazuje się dobrze napisana , bogata w przykłady instrukcja, która jak po sznurku prowadzi nas przez każdy z aspektów gry, rozwiewając każdą pojawiającą się wątpliwość. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to to, że każdy z przekładów, a jest ich w sumie 4, posiada oddzielny zeszycik i niejednokrotnie chcąc sięgnąć do zasad najsampierw musiałem zlokalizować prawidłowy egzemplarz. Czas zejść na ziemię i wspomnieć co nieco o wadach. Wypraska która na pierwszy rzut oka wydaje się idealnie mieścić wszystkie dostępne komponenty, w praktyce okazuje się za mała. Podczas wydobywania elementów z pudełka, jeden niewłaściwy ruch może spowodować ich trwałe uszkodzenie. Dołączony do zestawu woreczek pruje się nieco na szwach, co niejednokrotnie utrudniło mi wyciągnięcie poszukiwanej kulki w regulaminowym czasie 5 sekund. Problem ustaje po wywinięciu worka, ale hej, nie tak to powinno wyglądać… Tymczasem, po wnikliwej analizie zasad tworzenia wszechświata pora sprawdzić nabytą wiedzę w praktyce.
Mechanika nieba.
6 wspomnianych wcześniej galaktyk należy otoczyć „Pasem Zewnętrznym”, następnie w każdej z nich we wskazanych miejscach startowych losowo umieścić po jednym ciele niebieskim każdego rodzaju. Pozostałe kule umieszczamy w woreczku. Każdy z grających wybiera awatara i otrzymuje 4 żetony wpływu, które swobodnie będzie mógł wykorzystać podczas rozgrywki. Jednocześnie w tworzeniu wszechświata może wziąć udział od 2 do 4 architektów. Oczywiście, liczba rywalizujących graczy determinuje sumę Stellum (punktów zwycięstwa) która musi zostać osiągnięta aby jednogłośnie i bez żadnych wątpliwości wytypować zwycięzcę. Dla przykładu – podczas rozgrywki 2 osobowej, jeden z graczy musi zgromadzić przynajmniej 30 punktów zwycięstwa. Dla 3 osób będzie to odpowiednio 25 punktów, zaś podczas zmagań w gronie 4 osobowym jedynie 20. Obniżanie progu Stellum wymaganych do zakończenia rozgrywki ma oczywiście na celu zbalansowanie czasu potrzebnego do rozegrania jednej partii, a który to waha się pomiędzy 30-40 minut. W jaki sposób zdobywamy cenne punkty? Zważywszy na fakt, że mówimy dziś o kreowaniu wszechświata, odpowiedź może być tylko jedna – dzięki odpowiedniemu układowi ciał niebieskich znajdujących się w galaktykach, a mówiąc prościej, za realizacje wcześniej dobranej karty celu. Karty możemy dobrać każdorazowo pod koniec rundy, a ich wartość Stellum różni się w zależności od stopnia skomplikowania wymaganego do uzyskania układu. Czas przejść do sedna i zobrazować, jak to właściwie wygląda w praktyce. Gracz nie patrząc do woreczka, losuje jedno ze znajdujących się w nim ciał niebieskich i okazuje je pozostałym. Gdzie tkwi haczyk? Akcja losowania może trwać maksymalnie 5 sekund, a losujący może polegać jedynie na zmyśle dotyku. Po dołożeniu kulki we wskazane miejsce należy skorzystać z jej właściwości aby namieszać nieco we wszechświecie. Dołożenie planety skutkuje zamianą miejsc innej planety i ciała niebieskiego, zaś supernowa uaktywnia wskazaną czarną dziurę, która wsysa przylegającą do niej kulkę. Za pomocą komety możemy przepchnąć inne ciało niebieskie we wskazanym kierunku, tymczasem gwiazda wywołuje rotację galaktyki w której się pojawia, umożliwiając jej obrót o maksymalnie 300 stopni. Gdy zakończymy tę akcję sprawdzamy, czy udało nam się zrealizować jeden z posiadanych celów. Jeżeli taka sytuacja ma miejsce, natychmiast odkrywamy posiadaną kartę i zgarniamy należne nam punkty, by następnie zdjąć z planszy kulki tworzące dopiero co powstałą konstelację. Rozgrywka toczy się do momentu, aż jeden z architektów osiągnie, lub przekroczy ustalony pułap punktowy.
Astrochemia.
Nie jest istotne czy dopiero zaczynasz przygodę z planszówkami, czy jesteś starym wyjadaczem, bowiem osoby lubujące się we wszelkiego rodzaju łamigłówkach z pewnością znajdą tu coś dla siebie. Bo czymże właściwie jest Stellium, niż jedna, wielką, kosmiczną łamigłówką, wzbogaconą o kilka ciekawych mechanik? Każda z rozgrywek w których miałem przyjemność uczestniczyć okazała się niemałym wyzwaniem. Każda nagradzała mnie również sporą dozą satysfakcji i zachęcała do rozegrania kolejnej, unikatowej partii. Tym, co niemal natychmiast rzuca się w oczy, jeżeli postanowimy porównać rozgrywkę dwu oraz czteroosobową jest trudność w realizacji złożonych celów. Jeżeli założymy, że podczas gry we dwie osoby jesteśmy w stanie złożyć 2, czasem 3 skomplikowane konstelacje, to w rozgrywce 4-osobowej liczba ta spada do 0. Pomiędzy naszymi kolejnymi ruchami akcję wykonują trzej pozostali gracze i gdy kolejka dojdzie do nas ponownie, wszechświat jaki pozostawiliśmy może okazać się całkowicie nie do poznania. Zalecany próg wiekowy plasuje się na poziomie 10+ i jestem w stanie się z tym zgodzić, gdyż w grze dużo jest kombinowania, co z kolei przekłada się na warunki odpowiednie dla rozgrywki. Domowe zacisze okaże się najtrafniejszym i prawdopodobnie jedynym sensownym wyborem, albowiem spuszczone z oka kulki lubią magicznie rozpływać się w przestrzeni. Kwota jaką musimy przeznaczyć na zakup Stellium to około 100-110zł. Czy warto? Wbrew mojemu zamiłowaniu do „Duniek” cena wydaje się nieco wygórowana w porównaniu do zawartości jaką dostajemy i pomimo, że Stellium złą grą nie jest, na tej półce cenowej znajdziemy kilka (w moim odczuciu) tytułów które poleciłbym w pierwszej kolejności.
Grę Stellium kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Cube Factory of Ideas za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.