Fossilium to gra Julii Thiemann, Christopha Waage oparta na wiedzy naukowej, opracowana we współpracy z Muzeum Historii Naturalnej w Berlinie (Museum für Naturkunde). Od 2 do 4 graczy plus tryb solo. Dość wysoki próg wejścia i co najmniej 2h dobrej zabawy.
Jako dyrektor muzeum historii naturalnej specjalizującego się w paleontologii, twoją misją jest przekształcenie swojej placówki w najbardziej pożądane miejsce dla miłośników skamieniałości. Będziemy to czynić poprzez wykopaliska, kolekcjonowanie skamielin, umieszczanie ich w gablotach aż w końcu udostępnianie naszej wystawy zwiedzającym, co jest do pewnego stopnia podstawowym celem gry, przynoszącym co rundę coraz więcej punktów zwycięstwa.
Poradnik paleontologa, czyli jak się odnaleźć w muzeum
Rozgrywka podzielona jest na 5 rund, które trochę się między sobą różnią, niemniej najważniejsze ich elementy są następujące:
Po pierwsze – przychód. W końcu trzeba mieć na dzień-dobry jakieś zasoby. Zatem „odpalamy” rzędy i kolumny naszej planszetki, które – o ile sprytnie ułożyliśmy kafelki skamielin – wygenerują nam kilka dino-dolarów oraz kilku odwiedzających.
Faza druga to mięsko gry, w postaci typowej mechaniki worker placement. Stawiamy robotnika (lub dwóch) i wykonujemy akcję, a pole staje się niedostępne do końca rundy. Jakie to będą akcje? Na przykład wystawienie w naszym muzeum skamieniałości (i nie musi być ona od razu kompletna). Możemy uczynić dotację dla innego muzeum (czyli dołożyć brakującą płytkę innemu graczowi – za sowitym wynagrodzeniem oczywiście). Albo zbudować jakąś atrakcję – np. toalety ;). W końcu nie samymi skamielinami stoi muzeum. Przydadzą się platformy widokowe, restauracje i inne udogodnienia, które dadzą nam jakieś bonusy. Kolejną akcją, na którą wszyscy się czają, to wyprawa na targowisko, czyli kupno/sprzedaż. Kopanie kopaniem, ale niejedna atrakcyjna kość została znaleziona na pchlim targu. I to w zasadzie główne akcje, których będziemy często używać – pozostałe pominę, bo to takie bida-punkty i zapchaj-meeple, choć czasem się mogą przydać.
Jak już wszystkie meeple się napracują przechodzimy do fazy trzeciej. Otwieramy podwoje naszego muzeum i oto szalony tłum…. ale zaraz, skąd ten tłum? No właśnie z poprzednich dwóch faz – z dochodu, z wykonywania akcji, z ukończenia wystawionej skamieliny…. No więc ten tłum szturmuje nasze bramy, ogląda wystawy i tym samym zostaje zamieniony na punkty zwycięstwa ;). Przy okazji sprawdzamy jeszcze, czy przypadkiem nasze muzeum nie spełniło określonego na daną rundę wymagania i nie dorobiliśmy się permanentnych gości. No wiecie, takich co się zakochali w nas na zabój, przychodzą tu codziennie, śpią, jedzą i w ogóle nie widzą życia poza naszą wystawą. Takich gości układamy sobie na pasku odwiedzających – od teraz nie resetujemy odwiedzających do zera, tylko do liczby gości permanentnych. Co przekłada się na szybszy wzrost liczby odwiedzających w następnych rundach. Tak, zdecydowanie warto w nich inwestować, bo liczba odwiedzających co rundę się resetuje i ponownie wzrasta aby wygenerować nam kolejne punkty zwycięstwa.
Gdy już się uporamy z odwiedzającymi czas na wykopaliska. Plansza podzielona jest nie tylko na rzędy reprezentujące akcje, ale też na kolumny. Każda z trzech pierwszych kolumn sparowana jest z konkretnym woreczkiem – białym, szarym i czarnym. Robotnicy, którzy się znaleźli w odpowiednich kolumnach w fazie akcji – pójdą teraz na wykopaliska. Mechanicznie – gracz losuje ze sparowanego woreczka tyle kafelków skamielin ilu jest wszystkich workerów w kolumnie i może zachować sobie tyle kafelków ile znajduje się w tej kolumnie jego pracowników. Szybki wniosek – jeśli nie masz w danej kolumnie żadnego meeepla – nie bierzesz udziału w wykopaliskach z danego woreczka.
Czy warto planować ustawienie meepla w tej a nie w innej kolumnie? I tak, i nie. Czasem tak bardzo zależy nam na konkretnej akcji, że idziemy byle gdzie, byle tylko było tam pole pozwalające ją wykonać. Ale generalnie tak, warto planować. Ponieważ te większe skamieliny są przypisane do konkretnych woreczków. Plateozaura znajdziemy tylko w białym woreczku, Stegozaura w szarym a T-rexa tylko w czarnym. Cykadales i Plezjozaur jest w każdym z trzech, ale te trzy wcześniej wymienione to nie są jedyne przykłady sparowania konkretnego wykopaliska z konkretnym woreczkiem. Więc jeśli potrzebujemy kafelków Stegozaura, to nie będziemy go szukać w białym ani czarnym woreczku.
I tak – nie wchodząc w szczegóły – zagramy 5 podobnie wyglądających rund, podczas których zapełnimy (nie zawsze na maxa) naszą planszetkę. Po czym dokonamy końcowego punktowania – za przewagi, za efekty wystawionych skamielin 6- i 4-kafelkowych oraz za bonusy z wybudowanych atrakcji.

Plansza rund – każda runda ma swoje cele, za wypełnienie których możemy otrzymać stałego gościa. Poniżej mamy też przypominajkę końcowego punktowania – fot. Piotr Wojtasiak
Trzy godziny. Cztery – z tłumaczeniem zasad.
To była odpowiedź na pytanie – ile trwa gra. Wydaje się lekka, ale jak przychodzi co do czego, to trzeba się sporo nagadać przy tłumaczeniu, opowiedzieć o wszystkich akcjach, sprawdzić i wyjaśnić wszystkie bonusy. A ikonografia w tym nie pomaga. Po drugie – wbrew pozorom jest sporo móżdżenia. Dopasowywania kafelków (co jest nawet przyjemne). Potem przeliczania tego na punkty. I tak sobie słodko mija czas, muzeum się zapełnia, a zegarek nieubłagalnie pokazuje, że już powinniście iść do domu ;)
To jest bardzo dobra gra. Obecne 8/10 na skali ocen BGG nie jest przesadzone. Naprawdę wciąga. I naprawdę wymaga niezłego kombinowania. A po partii ma się chęć na rewanż, na kolejną partię – oczywiście nie tego samego dnia – po to, by spróbować pokombinować inaczej i wyciągnąć z bonusów jeszcze więcej. I choć to zupełnie innego typu gra, to mnie przywodzi na myśl Ark Nova. Podobny kaliber. Podobne odczucia. Pierwsza partia – chaos, nie wiem co robię. Ale chcę jeszcze raz – zwłaszcza jak się prześpię i odeśpię. Druga partia – dostrzegam głębię decyzyjną. Możliwości kombinowania. I znowu chcę jeszcze raz.
Ten stół będzie dla państwa za mały.
Fossilium wymaga nie tylko kombinowania, wymaga również dużego stołu. Podstawowa plansza (z akcjami), plansza rund, market, plansza punktacji a do tego jeszcze trzy woreczki pokaźnych rozmiarów i wasze niekoniecznie najmniejsze planszetki muzeum. I jeszcze dinozaury. Całkiem zbędne dinozaury.
Te statuetki mają taką małą przypominajkę za co ta konkretna (6-płytkowa) skamielina punktuje. Ale to samo znajdziecie na pomocy gracza. Instrukcja nie ukrywa tego, że w zasadzie jedyną funkcją ich jest bycie tiebreakerem. Otrzymuje ją osoba, która pierwsza ukończy daną skamielinę i może sobie ją postawić w swoim muzeum. Albo i nie – nie powiem, odrobinę przeszkadza. Mnie wystarczy, że cieszy oko z pewnej odległości.
„Kluczem do szczęśliwego życia jest akceptacja faktu, że nigdy nie masz kontroli”
W grze, jak na prawdziwe wykopaliska przystało, nie wszystko da się zaplanować. Ale stosunek radosnej losowości do przemyślanej strategii jest co najmniej zadowalający, jeśli nie wyśmienity. Z woreczka oczywiście może nam się wylosować bardzo dobry kafelek, ale może się też wylosować przysłowiowe badziewie. Bywa tak, że wyciągam tylko jeden i to jest to, co chciałam. Bywa też tak, że losuję pięć i ani jeden mi nie pasuje. Bywa tak, że mogę zatrzymać tylko jeden (kiedy używam praktykantów), a chciałabym je wszystkie. Jak na złość potem na wykopaliskach przychodzi samo barachło.
Jednakowoż tak się szczęśliwie składa, że można te kafelki sprzedać, można brakujące kupić, można nawet wykonać akcję przeszukania woreczka i wyciągnięcia tego jednego, brakującego, wyśnionego kafelka. Nie jest to ogólnie dostępna akcja w każdej rundzie, ale co najmniej jedną taką istotną deskę ratunku każdy może sobie zaplanować. A jak się uda to i więcej. Poza tym, w praktyce okazuje się, że da się te eksponaty skompletować i nawet nie jest to takie trudne. A jeśli nie – to z takich niekompletnych też będziemy mieć korzyść – o ile dobrze to zaplanujemy np. umieszczając je na piedestale. A to już całkowicie zależy od nas.
Ta łyżka dziegciu nie psuje beczki
Po zachwytach wypadałoby się do czegoś przyczepić. I niestety jest do czego, choć jak w śródtytule zaznaczyłam – nie psuje to radości z rozgrywki.
Po pierwsze – w moim odczuciu figurki dinozaurów, jak już wcześniej pisałam, są totalnie niepotrzebne. Co więcej – jak się je częściej składa (a trzeba rozłożyć, żeby się zmieściło w pudle) to zaczynają odpadać łapki. Marzy mi się lokalizacja produktu i wydanie jej na rynku polskim, ale jeśli miałabym płacić za te kartonowe statuetki i fikuśną wypraskę (aby się to ładnie schowało) to nie byłabym szczęśliwa. A i wydawca chyba też się dwa razy zastanowi, czy koniecznie musi w to wejść.
Druga sprawa to ikonografia. Nie jest intuicyjna. W trakcie gry łatwiej zapamiętać, która akcja jest na którym miejscu niż zgadywać po rysunku. Podobnie na kafelkach atrakcji – zbyt często musiałam zaglądać do podpowiadajki. Niemniej to są techniczne sprawy, które po pierwszej/drugiej partii już się w głowie układają.
Gorzej jeśli chodzi o balans pewnego szczegółu. Generalnie jest dobrze, zaskakująco dobrze – ale jako bonus za skończenie brązowej / zielonej / niebieskiej skamieliny (poza liczbą gości równą liczbie kafelków) mamy dodatkowo +1 gościa / +1 praktykanta / +1 dinodolara. Otóż moim zdaniem jeden dodatkowy zwiedzający jest dużo bardziej opłacalny niż jeden dinodolar, a jeszcze mniej opłacalny od nich obu jest praktykant. I jakkolwiek z dinodolarem dyskutować nie będę, bo faktycznie czasem może się zdarzyć, że akurat tego jednego dolara będzie brakowało – to jednak praktykant dla mnie jest zupełną porażką. No chyba, że nie zrozumieliśmy zasad i zapełnianie magazynu na maxa powinno być na porządku dziennym. Wtedy rzeczywiście taki nadprogramowy praktykant może być strzałem w 10.

Bardzo dobra pomoc gracza. I nie potrzeba statuetek, żeby pamiętać co za co punktuje ;) – fot. Piotr Wojtasiak
Co mogą dla was zrobić praktykanci?
Praktykanci biorą się z pustych pól w magazynie w fazie dochodu. Można ich użyć raz na rundę, jako akcję dodatkową (przed lub po akcji głównej) – wysłać swoich wszystkich praktykantów do wybranego woreczka. Każdy z nich wykopie, oczywiście losowo, jeden kafelek. Z tych kafelków zatrzymamy jeden, pozostałe umieścimy z powrotem w woreczku.
Czy ma więc sens zdobywanie praktykantów poza fazą dochodu? Tak, o ile w fazie wykopalisk zapchamy sobie cały magazyn. Nie, jeśli nasz magazyn będzie świecił pustkami – czy to dlatego, że większość meepli pójdzie do czwartej kolumny, czy to dlatego, że nie zatrzymamy wszystkich możliwych do zatrzymania kafelków. I właśnie to ostatnie stało się naszą kością niezgody – nie do końca jest jasne w instrukcji, czy w fazie wykopalisk musimy zatrzymać wszystkie kafle, na które mamy miejsca w magazynie. Nie doczytałam też nigdzie, czy można w dowolnym momencie odrzucić jakiś kafel z magazynu (np. po to, by zrobić miejsce na kafel zakupiony na targu). A to ma dość istotne znaczenie taktyczne, zwłaszcza w kontekście praktykantów.
A na koniec mała galeria z rozgrywek
W Fossilium może bawić się jednocześnie od 1 (dedykowany tryb solo) do 4 graczy. Gra skaluje się całkiem nieźle jeśli chodzi o mechanikę worker placement, ale w partiach 2-osobowych oraz solo używamy tylko dwóch woreczków. Więc już z założenia niektórych dinozaurów nie będzie. Na samą rozgrywkę nie ma to może aż takiego wpływu – trzeba po prostu wziąć to pod uwagę – jednak tak trochę smutno. Więc ja zdecydowanie polecam grę w 3 i 4 osoby, bo kombinowanie z wysyłaniem meepli do konkretnych woreczków jest istotnym i całkiem przyjemnym elementem gry.
Ogólna ocena
(9/10):









Złożoność gry
(5/10):









Oprawa wizualna
(8/10):









Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.
GamesFanatic.pl Gry planszowe – recenzje, felietony























