Home | Katalog gier | Star Trek – Rok piąty oraz Picard

Star Trek – Rok piąty oraz Picard [Współpraca reklamowa z Egmont] Wydawca nie ma wpływu na treść recenzji

❍ Reading Time: 3 minutes

W tym roku (chyba jakoś maj-czerwiec, ale mogę źle pamiętać) wyd. Egmont przyszykowało fanom Star Treka fantastyczną (nomen-omen) niespodziankę. Rarytas, czyli komiks (i to nie jeden) z tego uniwersum po polsku!

Tea, Earl Grey, hot! *)

W moje ręce póki co trafiły dwie książki (a ślinię się już na kolejne, bo widzę, że w przygotowaniu jest historia z Q oraz tak klasycznie brzmiące Następne Pokolenie).

Tom 1 to „Rok piąty”, którego fabuła osadzona jest pod koniec pięcioletniej misji Enterprise. To coś, co wydarzyło się po zakończeniu serialu telewizyjnego TOS-a. A więc nasi bohaterowie to Spock, kapitan James T. Kirk, Uhura i reszta najbardziej kultowej załogi wszechczasów.

Drugi tom dotyczy już następnego pokolenia – czasu sprzed rozpoczęcia serialu Picard a po zakończeniu serialu The Next Generation oraz trzech filmów pełnometrażowych z tego uniwersum. Ponieważ swoją przygodę ze Star Trekiem rozpoczęłam w latach 90-tych od The Next Generation, to i dziś pozostałam wierna temu schematowi: na pierwszy ogień poszedł Picard.

Podoba mi się kreska, choć czasem trudno poznać Picarda

To jest całkiem niezłe…

… ale tutaj Picard mógłby być IMHO trochę bardziej do siebie podobny

Dynamiczna akcja, mało tekstu. To nie książka i nie Chłopi Reymonta, w których można było prześlizgiwać się wzrokiem przez całe akapity. Tu trzeba przeczytać każdą chmurkę, czytać ze zrozumieniem i do tego dobrze obejrzeć ilustracje. Skróty myślowe, dynamika – zdarzało mi się, że musiałam się cofnąć o kilka stron i przeczytać jeszcze raz wszystko uważnie, aby zrozumieć co się dzieje. Raz nawet byłam przekonana, że drukarz pomylił strony ;) …ale jednak nie, po powtórnym przeczytaniu uznałam, że chaos ten jest zamierzony, że po prostu w tak dynamiczny sposób przeskakujemy z miejsca na miejsce.

Tom jest cienki a historia dość krótka. Poznajemy losy jednej z planet romulańskich zagrożonej wybuchem supernowej. Picard bierze udział w ewakuacji i oczywiście tradycyjnie napotyka problemy. I już tradycyjnie okazuje się, że moralność Federacji jest lepszą moralnością niż moralność Romulan ;) ale spoko, to nie jest sarkazm. Nie sposób się nie zgodzić. Dlaczego? Przeczytajcie sami. No i przede wszystkim dowiemy się skąd się wzięli Laris i Zhaban (Romulanie w domu serialowego Picarda)

Druga część książki to wywiad z Kirsten Bayer – współtwórczynia i producentką serialu Picard. Kirsten współpracowała też przy tworzeniu serialu Discovery. I oczywiście jest współscenarzystką tego komiksu. Na kilku następnych (ostatnich) stronach możemy przeczytać historię U.S.S. Verity (na którym służył admirał Picard przeprowadzając ewakuację romulańskiej kolonii) oraz statków kosmicznych klasy Odyssey. Jest to artykuł poświęcony współpracy Cryptic Studio (Star Trek Online) i IDW Publishing. Zapoznamy się też z postacią J.L.Picarda i jego odtwórcy, sir Patricka Stewarda.

Rok Piąty, czyli pierwszy komiks z serii jest zupełnie inny

Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy to dużo dialogów. Kreska też nie jest idealna, Kirk tudzież Spock nie zawsze przypominają siebie z wersji ekranu TV.
Ale jest dużo więcej tekstu. Sporo dialogów, które nie posuwają akcji do przodu, ale budują klimat. Krótko mówiąc – sporo filozofowania tak charakterystycznego dla klasycznego Star Treka. Nic dodać, nic ująć.

Nic dodać, nic ująć

Rok Piąty co co najmniej dwa razy więcej historii (a przynajmniej kartek, rysunków i dialogów – bo historia nie jest tak dynamiczna jak przy Picardzie) niż w pozostałych tomach (Konflikt Q będzie grubszy niż Picard, ale też sporo cieńszy niż Rok Piąty). Wiemy za co płacimy.

Czyta mi się Tom Piąty trochę gorzej niż Picarda – ale nie chodzi o styl (no ja kocham to permanentne kosmiczne umoralnianie) ale o tak prozaiczną rzecz jak czcionka. Już lata nie te i oczy nie te, i uwierzcie mi, że czasem czcionka i jej wielkość ma znaczenie. Nie jest tragedią (w komiksach paragrafowych od FoxGames było pod tym względem jeszcze gorzej) ale chyba ograniczenie tekstu na korzyść popracowania szarymi komórkami w celu poczynienia pewnych domysłów jak to zastosowano w Picardzie zrobiło dla mych oczu lepiej niż zmiana okularów na silniejsze, by móc czytać płynniej.

Tak czy owak – oba tomy to istny balsam dla trekowej duszy. Nie mogę się doczekać kolejnych.

*) „Tea, Earl Grey, hot!” – ulubiona herbata kapitana J.L.Picarda


Dziękujemy firmie Egmont za przekazanie gry do recenzji.


 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*