Imperial Struggle – Trudna znajomość [Współpraca reklamowa z Phalanx] Wydawca nie ma wpływu na treść recenzji
Ten tekst przeczytasz w 10 minut

Preambuła. Spisując swoje wrażenia i spostrzeżenia będę stosował uproszczenia i skróty myślowe, bo chciałbym żeby recenzję Imperial Struggle czytało się trochę lepiej niż instrukcję do Imperial Struggle. Z umieszczenia powyższego zdania na wstępie recenzji można wysnuć wniosek, że skomplikowanie reguł będzie osią, wokół której obracać się będzie moja krytyka. Taki wniosek jest słuszny. Jednak sednem tego tekstu nie ma być udowadnianie, że nowa gra autorów Zimnej Wojny jest zła, bo jest przekombinowana i otoczona wałem zasad i wyjątków i nie przebycia, a wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że Imperial Struggle to dobra gra, pomimo wywoływania nieodpartej chęci wydrapania sobie oczu podczas lektury reguł. 

SKALA GLOBALNA

Imperial Struggle to dwuosobowa gra strategiczna przedstawiająca globalną konkurencję pomiędzy Francją a Wielką Brytanią na przestrzeni kilku wieków. W trakcie wielogodzinnych partii (nie udało mi się jeszcze zejść poniżej 3,5h) gracze będą przeprowadzać historyczną symulację według częściowo zaplanowanego scenariusza zgodnego z historycznymi wydarzeniami. I o ile wynik tych wydarzeń może tworzyć różne historie alternatywne, o tyle szkielet pozostaje ten sam. Tak więc na przykład nie ma możliwości doprowadzenia do sytuacji, w której amerykańskie kolonie Wielkiej Brytanii są zadowolone z władzy Korony i wcale nie planują zbrojnego powstania. Może się powieść, może zostać stłumione, ale zawsze będzie. Chyba, że gra skończy się wcześniej, ale to szczegół, miało nie być wchodzenia w niepotrzebnie skomplikowane szczegóły. 

Tak czy siak. Ta gra, podobnie jak Zimna Wojna, jest skondensowaną pigułką wiedzy o epoce. I pomimo dużych różnic dzielących te dwa tytuły, efekt (nazwijmy to) edukacyjny jest podobny. Jeśli uda Ci się wsiąknąć w mechanikę i rozgrywkę, to sam fakt obcowania z przedstawionymi wydarzeniami sprawi, że zaczniesz się nimi interesować. I w tym pomocą służy dołączony do gry podręcznik, opisujący rys historyczny związany z każdą dostępną w grze kartą. Szanuję. 

SPRAWA LOKALNA

W końcu dochodzi jednak to tego momentu, że grę należy przestać podziwiać za ambicje i trzeba ją po prostu położyć na stole i zagrać. Założenia są teoretycznie proste i intuicyjne. Jak uczy mędrzec Eddie Izzard, globalną dominację kolonialną przeprowadza się za pomocą przebiegłego wykorzystania flag. Jest sobie świat podzielony na cztery regiony. Gracz, który w danym regionie umieści większa liczbę flag dostanie jakieś punkty zwycięstwa. Ej, nie możesz tak po prostu zając Indii, mieszka nas tu 500 milionów! A macie flagę? 

Innymi słowy Imperial Struggle podchodzi do tematyki kolonializmu w dokładnie taki sposób, w jaki podchodzili do niego ówcześni, siedzący w Europie możni. Świat to plansza, na której jest dużo zasobów do zdobycia, a tubylcy albo nie istnieją, albo są jedynie narzędziem do wbicia szpili przeciwnikowi lub nieznośną muchą brzęczącą koło ucha. Nie ma lukrowania, pod tym względem jest dołująco i przyziemnie. Ale ciężar gry jest adekwatny do ciężaru tematu. 

TURA / RUNDA

W tym miejscu szybka dygresja. Rozgrywka dzieli się na Tury, które dzielą się znowu na Rundy graczy. Mam z tym nazewnictwem problem. Wyobrażając sobie słowo “runda” zaraz obok pojawia mi się angielskie “round” przywodzące na myśl okrąg, albo pełen obrót. “Tura” natomiast to “turn”, czyli skręt, albo wycinek pełnego obrotu. Stąd intuicja podpowiada mi, że To runda powinna dzielić się na tury, a nie na odwrót. Czy tylko ja mam takie problemy? Wracamy do tekstu właściwego. 

KTO DA WIĘCEJ? 

Jest pewna szkoła myśli planszówkowej, która twierdzi, że każda gra jest w gruncie rzeczy grą licytacyjną, niezależnie od powierzchowności i skomplikowania. Imperial Struggle to gra, w której za pomocą skończonych zasobów (punkty akcji) licytujemy się z przeciwnikiem o kontrolę nad kilkunastoma różnymi wskaźnikami. Wspomniałem już, że są cztery regiony. Więcej flag wygrywa. Ale oprócz tego jest sześć rodzajów zasobów, znajdujących się na niektórych polach na planszy. To kolejne sześć wskaźników do brania pod uwagę. Ponadto przez niemal cały czas rozgrywki przygotowujemy się do nieuchronnej wojny, która wybucha co turę lub dwie. A każda wojna to cztery kampanie, w których licytujemy się liczbą wystawionego wojska i bonusami z kontrolowania pewnych pól na planszy. 

I tutaj leży sedno ciężaru decyzyjnego tej gry. Na końcu tury będziemy sprawdzać większość z tych licytacji i przydzielać punkty zwycięstwa dla gracz, który “przebił” przeciwnika. Więc w trakcie swojej rundy moja kalkulacja wygląda w ten sposób, że patrząc na planszę widzę przeplatającą się sieć zależności i połączeń. Wbijając flagę w tym miejscu na planszy mogę powiększać swoją przewagę w więcej niż jednej licytacji. Na przykład: wysyłając flotę statków na Karaiby zwiększam swoją siłę na Karaibach, zyskuję dostęp do rynku tytoniu i trzciny cukrowej, a także zapewniam sobie posiłki w dwóch z czterech kampanii w nadchodzącej za dwie tury wojnie. Nie będę ukrywał, czacha dymi i jest to całkiem satysfakcjonujące myślenie, kiedy już wiemy, co mamy robić. 

JESZCZE ZA LEKKO? 

Ciężaru rozgrywce dodaje system wyboru akcji, który jest sercem i kołem zamachowym całej rozgrywki. I tak jak wszystko w Imperial Struggle, jest on bardzo prosty, z tym że zupełnie nie jest i wymaga kolejnego akapitu tłumaczenia. Na planszy znajduje się kilka rodzajów pól do wbijania flag, z których każde posiada własny zestaw dodatkowych zasad i ograniczeń, ale z grubsza można podzielić je na pola militarne, ekonomiczne i dyplomatyczne. Są jeszcze terytoria, które działają zupełnie inaczej, ale teraz nie o tym. Załóżmy na ten moment, że są trzy rodzaje pól. W każdej turze odsłaniamy z większej puli 9 żetonów inwestycji, które wybieramy i rozpatrujemy naprzemiennie, dopóki obaj gracze nie rozegrają 4 rund. 

Żeton inwestycji daje właścicielowi kilka punktów akcji do wykorzystania. Ale punktów akcji, tak jak pól, są trzy rodzaje: militarne, ekonomiczne i dyplomatyczne. I z grubsza: za zajmowanie pól militarnych płacimy militarnymi punktami, za zajmowanie pól ekonomicznych ekonomicznymi itd. 

Dodatkowo każdy żeton inwestycji ma jeszcze drugoplanowe punkty akcji innego typu wypisane mniejszą czcionką. Co tłumaczymy na ludzkie w następujący sposób: ten przykładowy żeton daje mi 4 punkty dyplomacji, za które mogę wykonać dowolną liczbę akcji dyplomatycznych (dopóki mnie stać). Dodatkowo ten sam żeton daje mi 2 punkty ekonomiczne, za które mogę wykonać dokładnie jedną akcję ekonomiczną. 

Dodatkowo punkty akcji dowolnego typu mogę sobie “dokupić” zwiększając zadłużenie swojego imperium (dodatkowy wskaźnik) lub korzystając z zapisanych w księdze krzywd i zniewag punktów odwetu (jeszcze jeden dodatkowy wskaźnik).

Jeszcze mało dodatków? No to dodatkowo na niektórych żetonach znajduje się symbol, dzięki któremu mogę zagrać kartę z ręki, która da mi dodatkową akcję w rundzie. 

I jeszcze dodatkowo oprócz punktów akcji i kart mogę korzystać ze specjalnych żetonów korzyści, które otrzymujemy za kontrolowanie konkretnych i ściśle określonych pól na planszy. 

SKUPMY SIĘ NA INWESTYCJACH

Żetony inwestycji jako silnik dla działań graczy jest pomysłem błyskotliwym. Efektywnie jest to prosty worker placement, albo draft akcji z jawnej puli, jeśli komuś taka nazwa pasuje lepiej. Co turę losujemy pulę akcji do wyboru, co przełoży się na styl rozgrywki. Jeśli okaże się, że pewne punkty akcji są mniej dostępne niż inne, najprawdopodobniej zrobią się na chwilę bardziej pożądane. Ale z drugiej strony obaj gracze widzą też ile jest dostępnych symboli pozwalających na zagranie karty. Może więc warto schylić się po to, żeby uniemożliwić przeciwnikowi zagranie chociaż jednej karty więcej? 

Śmieszna sprawa z tymi kartami. Zdecydowana większość informacji dotycząca potencjalnych ruchów przeciwnika jest przez cały czas jawna. Widzę wszystkie dostępne akcje. Widzę, do jakich pól mój przeciwnik ma dostęp. Mogę więc jasno stwierdzić, że jeśli w tej rundzie przeciwnik wybierze akcję ekonmiczną, to mój oddalony od niego rynek na pewno będzie jeszcze bezpieczny. Umożliwia to solidne, strategiczne planowanie i daje ogromną satysfakcję. Ale są jeszcze karty, które są taką… (z góry przepraszam) dziką kartą. Jeśli przeciwnik może mnie czymś zaskoczyć, to właśnie kartą, której treści nie znam. W trakcie gry nie zagramy bardzo dużo kart, ale sam fakt ich obecności tworzy sytuację niepewności, która idealnie wpisuje się w klimat rozgrywki. 

ADNOTACJA ODNOŚNIE UKRYTYCH INFORMACJI

Jest jeszcze jeden drobiazg. Gracze na początku tury formują w tajemnicy przed przeciwnikiem swój gabinet ministrów, czyli zestaw specjalnych i wyjątkowych dla danej strony konfliktu zdolności, które wchodzą w interakcje z sytuacją na planszy, z sytuacją na wojnie lub z kartami wydarzeń. Dobór ministrów potrafi diametralnie zmienić wrażenia płynące z rozgrywki. 

NAUCZYŁEM SIĘ JUŻ GRAĆ. CO MNIE BAWI? 

Absurdalna wielopoziomowość decyzji stawianych przed graczem jest przytłaczająca, ale jednocześnie fascynująca. Liczba zmiennych wymagających brania pod uwagę w połączeniu z dużymi możliwościami kontroli sytuacji podczas wyboru akcji to miód w najczystszej postaci. Szermierka związana z draftem żetonów inwestycji to efekt bardzo dobrego, przejrzystego i ciekawego projektu, który jest przykładem doprowadzenia sprawdzonych rozwiązań do perfekcji. Mniej znaczy więcej? W tym wypadku wręcz przeciwnie.

Nie grałem jeszcze partii, która trwałaby krócej niż trzy i pół godziny. Nie grałem jeszcze partii, w której czułbym upływający czas. I teraz mam problem, bo przyszedł czas na narzekanie. A narzekania będzie objętościowo znacznie więcej. 

LITANIA O TYM, CO MNIE WKURZAŁO JAK NIE UMIAŁEM JESZCZE GRAĆ

Nauka zasad to mały koszmar. Jest to najprawdopodobniej jedna z najtrudniejszych instrukcji wydanych w języku polskim. I nie chodzi mi tu o niejasność rozpisania reguł, bo te sformułowane są z żołnierską precyzją, ale po prostu o ich ilość. Geoff Engelstein w jednym ze swoich ostatnich segmentów w podcaście The Dice Tower wspominał, że najprostszym rozwiązaniem dla każdego problemu pojawiającego się podczas testowania nowej gry jest dopisanie nowej zasady rozwiązującej ten konkretny problem. Wspominał też, że jest to jedna z najgorszych rzeczy jakie można zrobić graczowi. 

Można odnieść wrażenie, że zasady Imperial Struggle składają się z samych wyjątków szczególnych sytuacji. Zajmując pola na planszy trzeba czasem patrzeć na sąsiedztwa, bo do niektórych pól możemy nie mieć dostępu. Ale niektóre pola w niektórych sytuacjach można zająć bez sąsiadowania. Aby zbudować fort na sąsiednim polu potrzebujemy połączenia ze swoim dowolnym polem. Ale chcąc przejąć uszkodzony fort przeciwnika musimy sąsiadować z nim rynkiem lub flotą, terytorium już nie wystarczy. 

Czasem na planszy pojawi się coś takiego jak żeton konfliktu, który bruździ, więc chcemy go usunąć. Usunięcie żetonu kosztuje 2 punkty akcji. Chyba że teraz kosztuje 1. Ale może też kosztować 3. Karta pomocy jest lakoniczna i nie przypomina co modyfikuje ten koszt, trzeba sięgać do encyklopedycznej instrukcji. 

Punkty z akcji pobocznej można wykorzystać do wykonania jednej akcji, ale nie można nią zdejmować flag przeciwnika. To można robić tylko akcją główną. 

Jeśli otrzymujesz punkty akcji z zagranej karty, możesz dodać je do akcji głównej, albo dodać do akcji pobocznej, albo stworzyć sobie wirtualną drugą akcję główną, bo czasem tak jest wygodniej a instrukcja najwyraźniej potrzebowała jeszcze jednego podpunktu w rozdziale piątym, paragrafie trzecim, punkcie drugim. 

Wysłanie floty na planszę kosztuje punkt akcji. Przegonienie floty przeciwnika kosztuje 3 punkty akcji. Albo 2, jeśli przeganiasz ją statkiem, który już jest na planszy. Bo najwyraźniej porzucenie kontroli nad zajmowanym wcześniej polem można sobie wpisać w koszty. 

Dla ścisłości. Głównym problemem nie jest dla mnie to, że te wyjątki istnieją, tylko to, że nie są w instrukcji wyjaśnione. Są zaprezentowane w formie listy wyjątków ortograficznych do wkucia na pamięć. Wniosek o wrzucaniu w koszty dopowiedziałem sobie sam, bo wydaje mi się, że ten konkretny wyjątek wynika właśnie z tego. Ale byłoby mi łatwiej go zapamiętać, gdybym znał powód jego istnienia. Ale instrukcja mi tego nie ułatwia. Zakuwaj. Jak w szkole. Na ostatniej stronie masz tabelkę. Czy w tabelce są wszystkie wyjątki? Chyba kpisz. 

NAUCZYŁEM SIĘ JUŻ GRAĆ. CO WKURZA MNIE NADAL? 

Autorzy gry najprawdopodobniej nie chcieli, żeby była ona czytelna. Tylko taki wniosek przychodzi mi do głowy patrząc na nieudolne próby zastosowania elementów interfejsu, które w założeniu miały pomagać, a w rzeczywistości jeszcze bardziej zaciemniają sytuację. Jest to frapujące o tyle, że u podstaw stoi bardzo czytelny przekaz: ekonomiczne punkty akcji są oznaczone kołem, a ekonomiczne pola na planszy są okrągłe. Militaria to sześciokąt, a dyplomacja to romb. Super. Dlaczego nie wyszło do końca? 

Kolejna litania. 

Układanie flag na polach w sugerowany sposób sprawia, że zasłaniamy informacje, które powinny być widoczne: koszt pola i nazwę pola. Czasem pewne elementy odnoszą się do konkretnego pola i dopóki nie nauczymy się rozkładu planszy na pamięć, dopóty czeka nas skreczowanie żetonami po planszy. 

Duża część czasu gry to ciągłe podliczanie wszystkich przewag. A flagi na planszy nie są tak kontrastowe jak na przykład żetony wpływów w Zimnej Wojnie i ich liczenie potrafi być uciążliwe. Przydałyby się jakieś tory do zaznaczania przewagi. Phalanx naprawił już w taki sposób nowe wydanie Hannibala, więc niech nikt nie mówi, że się nie da. 

Część pól na planszy oznaczona jest kropeczkami, które przypominają, że kontrola tego pola zapewnia posiłki w wojnie. Jest to sprytny pomysł, który prawie działa, ale zupełnie nie działa z kilku powodów. Pierwszym powodem są te nieszczęsne flagi, które albo zasłaniają koszt pola, albo część tych kropek. A nawet gdyby nie zasłaniały, to dane pole wcale nie musi dawać posiłków w każdej z czterech kampanii danej wojny. Może na przykład liczyć się tylko do jednej. Więc takie oznaczenie jest mi zupełnie po nic. Ja wyciągnąłem sobie z jakiejś gry o skrobaniu rzepy drewniane owieczki. I co turę rozkładam sobie te drewniane owieczki po planszy na polach, które powinniśmy brać pod uwagę. To w przypadku pierwszej kampanii. Dla drugiej kampanii mam świnki. A dla trzeciej i czwartej kostki chorób ze zużytej kopii Pandemica Legacy. I dopiero po takim ulepszeniu gra robi się dla mnie grywalna, w przeciwnym wypadku szacuję, że czas rozgrywki zwiększyłby się o co najmniej 30 minut. 

I JESZCZE PARĘ DROBIAZGÓW

Jest też parę pomysłów, które pozytywnie wpływają na różnorodność rozgrywek i sprawiają, że strategie nie są zabetonowane od samego początku, ale czasem mogą nieprzyjemnie ukłuć. Na końcu każdej rundy punktujemy dominację w regionach i dominację na rynkach. Obie te nagrody są w pewien sposób losowe. 

Dominacja w regionie przynosi od 0 do 3 punktów (z zastrzeżeniami i dodatkowymi warunkami). O wartości danego regionu dowiadujemy się na początku tury. Dominacja na rynku przynosi od 1 do 3 punktów (plus ewentualne bonusy lub kary). O tym, które trzy z sześciu rynków będą punktować dowiadujemy się na początku tury. Może dojść do sutuacji, w której agresywne i totalne przejęcie kontroli nad regionem lub rynkiem szczęśliwie przyniesie duże korzyści, lub nieszczęśliwie nie przyniesie żadnych korzyści. Wpisuje się to w ideę stylu gry wysokie ryzyko – wysoka nagroda, ale w moim wypadku nie wiąże się z satysfakcją w przypadku wygranej. Ot, zdominowałem Indie, przyprawy i bawełnę a mój przeciwnik Karaiby, tytoń i trzcinę cukrową i akurat okazało się, że moje rynki punktują, a jego nie. 

Stąd przez cały czas trzeba się pilnować i stać bliziutko przeciwnika w celu pokrzyżowania mu planów. Bo inaczej to los może zadecydować. 

CZYLI W SUMIE…

Imperial Struggle mi się podoba, ale nie wiem na ile jest to zasługa wspomnianej w odpowiednim akapicie wielopoziomowości i strategiczności, a na ile jest to objaw syndromu sztokholmskiego. Czerpanie satysfakcji z rozgrywki wymaga ogromnych nakładów czasu i wysiłku przy początkowym kontakcie z grą. W pełni świadome decyzje biorące pod uwagę konsekwencje moich działań zacząłem podejmować w okolicach swojej trzeciej partii. To znaczy, że na naukę gry poświęciłem około 8 – 10 godzin. A i tak raz na jakiś czas nadal muszę zerknąć do instrukcji. Fajnie, że na końcu jest indeks zagadnień i wyszukiwanie zasad nie jest trudne, ale to bardziej przypomina pracę niż rozrywkę. To nie jest gra do okazjonalnego grania. Ale to może być bardzo dobra gra do wsiąknięcia w nią od stóp do głów. Dla mnie jest już z górki. 



Grę Imperial Struggle kupisz w sklepie


 

Dziękujemy firmie Phalanx za przekazanie gry do recenzji.


 

Złożoność gry (9/10):

Oprawa wizualna (6/10):

Ogólna ocena (7/10):

Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.

Przydatne linki:

4 komentarze

  1. Avatar

    Świetna recenzja! a ile partii masz łącznie za sobą? czy wszystkie były z jednym graczem , z którym razem się gry uczyliście czy z rożnymi osobami?

  2. Avatar

    Nie wiem czemu wszyscy zwyczajni gracze oceniają tą grę jako bardzo trudna ,a gracze wojenni jaka w miarę prosta . Czyżby Ci pierwsi grali tylko w carcasone i inne proste tudzież prostackie gry?

    • Ciuniek

      Standardowa sprawa. Syndrom odklejenia od rzeczywistości. Mam to samo jeśli chodzi o ciężkie euro: wydają mi się prostsze niż są w rzeczywistości. Dopiero konfrontacja z normalnym człowiekiem uświadamia mi, że mój próg tolerancji jest przesunięty mocno w stronę abstrakcji. ;)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings