Swój egzemplarz dostałam dopiero wtedy, gdy Zdobycze już całkiem dziarsko śmigały po stołach innych recenzentów. Będąc nakręconą na maksa fanką Dominiona zdążyłam poczytać opinie innych – byłam przygotowana więc na lekką grę w stylu Przystani. Otóż nie do końca tak to wyszło…
Co za dużo, to nie zdrowo
Na swoją pierwszą partię wybrałam zestaw polecany w instrukcji złożony z prawie samych (9/10) kart następstw. Ulubione karty mojego syna, nie mogliśmy zrobić inaczej ;)
Dodatkowe mechaniki (łupy, wydarzenia i cechy) nie skomplikowały zbyt mocno gry, jednak pomarańczowe karty w takiej ilości okazały się lekko upierdliwe. Nie, żebym miała zastrzeżenia co do samych kart – te są w porządku – problem pojawia się wtedy, gdy mamy same pomarańczowe karty i za każdym razem musimy ogarniać te z bieżącej rundy oraz te poprzednie. Na dodatek to już nie jest tylko „ta i następna” runda. Niektóre karty leżą na stole dopóki nie wypełni się jakiś warunek. Jest to najzwyczajniej w świecie męczące. Karty następstw są fajne, czuć, że dzieje się coś więcej niż „+1 jedna karta, +1 zakup” – ale nie wtedy, kiedy każda karta akcji jest kartą pomarańczową. Lody o smaku słonego karmelu też są fajne. Ale nie wtedy, gdy są jedynym daniem obiadowym.

Łup – chyba jedyny, który nie ma explicite wartości. Choć można go po zagraniu wymienić na Złocisza (i od razu zagrać).
Nie ma już nic z uroczej prostoty pierwszego Dominiona
Gra jest zbyt szybka, zbyt łatwa – i nie chodzi o zasady – chodzi o łatwość zdobywania kart, zwłaszcza skarbu, przez co ani się obejrzymy, a już się wyczerpał stos kart Prowincji.
Mocną stroną Zdobyczy są Łupy. To bardzo silne karty skarbu. Karty, które – jak sama nazwa sugeruje – nie da się kupić. Trzeba coś zrobić, aby zdobyć Łup. Wartość mają porównywalną ze Złociszem, ale mają dodatkowe efekty. W ogóle to właśnie skarby i ich efekty są cechą charakterystyczną Zdobyczy. I to właśnie one sprawiają, że gra jest błyskawiczna. Nie zdążysz się pobawić, a już jest koniec – nadchodzi on dużo szybciej niż w podstawowym Dominionie.
Oczywiście nie zawsze tak będzie, można tak ustawić zasoby, że ani Łupy, ani Skarby nie będą odgrywać kluczowej roli, ale … nie po to gramy w Zdobycze ;). Otóż, jeśli mamy co-nie-co Skarbów w zasobach, jeśli mamy też karty pozwalające na zdobywanie Łupów, to nagle przestają się opłacać zwykłe akcje. Bo zwykłą akcję można zagrać tylko jedną i o ile nie będziemy mieć efektu +1 akcja to reszta ewentualnych akcji przepadnie. A Skarby można zagrywać wszystkie – a że mają one bardzo fajne efekty, to mamy to co mamy :)
Uniwersum, które żyje własnym życiem
Problem Dominiona i dodatków do niego jest taki, że pojawiają się nowe mechaniki, nowe rozwiązania, nowe karty i nowe słowa kluczowe (może niekoniecznie „kluczowe” ale tak mi jest łatwiej je nazwać). To już ósme pudełko z serii, a nie liczę dodatków anglojęzycznych, które plasują się gdzieś po drodze ku najnowszej części Dominiona. Każde pudełko wnosi coś nowego. Jeśli ktoś gra stale i namiętnie w Dominiona, przechodzi wszystkie kolejne dodatki, to najprawdopodobniej problemu mieć nie będzie. Gorzej z przygodnymi graczami. Tymi, co grali dawno temu. Tymi, co właśnie kupili sobie dodatek, który jest n-tym z kolei, ale oni nie grali w te poprzednie.
W Pieśni Nocy, natknęłam się na działanie karty, które „powinnam znać” z dodatku, w którym po raz pierwszy pojawiła się dana mechanika. A którego nie znałam. Wtedy instrukcja nie była mi łaskawa wytłumaczyć dlaczego jest tak a nie inaczej. W Zdobyczach z kolei natknęłam się na banalną frazę „kiedy dodajesz kartę„. I znowu zonk. Czy kiedy kupuję kartę, to ją dodaję? Czy może chodzi o odróżnienie kupna od dodania? Odpowiednio głęboko grzebiąc odpowiedź się znajdzie – tym razem znalazłam ją na forum. Zakup jest dwufazowy: opłacenie kosztu a następnie dodanie karty. A więc wszystkie efekty „kiedy dodajesz kartę” działają również wtedy, gdy kupujesz kartę. Tylko że… ja tego nie powinnam googlać w necie, ja to powinnam znaleźć w instrukcji.
Może się czepiam, ale…. różne gry różnie to ujmują. I kiedy się zastanawiałam (zanim jeszcze znalazłam odpowiedź) jak ten zapis interpretować, zdecydowałam się na – teraz już wiem – nieprawidłowe zasady. Było do bani, bo część kart nie działała (tzn. trudno było uzyskać efekt dodania bez kupna). Z kolei – gra była i tak zawrotnie szybka, więc kiedy pytałyśmy się siebie czy na pewno dobrze gramy coś nam mówiło „dobrze, dobrze, bo jeśli nie to to dopiero będzie jazda bez trzymanki”. Jeszcze szybciej i jeszcze więcej kart.
I wtedy kupienie Syreny nie jest takie trywialne. Konkludując – przydałoby się dwa słowa o tym kupowaniu vs. dodawaniu w instrukcji, bo nie jest to oczywiste.
Białe jest piękne?
Dominion: Zdobycze zawiera dokładnie 10 „białych” kart. Przypadek? Nie sądzę :) Postanowiłam wypróbować „białą rozgrywkę” z osobą, która do tej pory nie słyszała nawet o Dominionie. Udało się, choć nie było łatwo. Wniosek: jak chcecie uczyć Dominiona kogoś, kto raczej nie grywa w planszówki, to zacznijcie od Rozdartego Królestwa. Z drugiej strony – ten „biały” zestaw jest tylko odrobinę trudniejszy (bardziej przegadany) od zwykłego Dominiona, więc może się nadać na wprowadzenie w to uniwersum osoby, która z planszówkami miała już wcześniej co nieco do czynienia.
Karty następstw
Skarby
Białe karty
Sprintem po Zdobyczach
Zdobycze są całkiem udanym dodatkiem. Minusem jest dla mnie dużo tekstu na kartach. Plusem – bezapelacyjnie Łupy. Skarby i Łupy to jest mięsko tej gry i to bardzo smakowite.
Zdarzenia są miłym urozmaiceniem. Mogą być – nie muszą. Ale są fajnym dodatkiem. (Zdarzenie to takie coś, co można kupić jak kartę królestwa – jednak to co kupujemy to jednorazowy efekt, a nie kartę, która zasili naszą talię. Polskiemu graczowi znane są z dodatku Imperium).
Natomiast Cechy trochę mnie rozczarowały. Dokładając Cechę do danego stosu królestwa delikatnie zmieniamy jego działanie – to jest dodatkowa rzecz, o której trzeba pamiętać i znowu prostota ulatuje z mocą wodospadu. Cechy to nowy sposób na uzyskanie dobrze znanych efektów – ja jednak lepiej się czuję planując rozbudowę talii w taki sposób, by umożliwiała mi np. wyrzucanie kart na śmietnisko, niż nabywając w tym celu pobożne karty. Krótko mówiąc – nie lubię wyciągać Cech na stół. Ale to nie oznacza, że pomysł jest zły, to tylko moje subiektywne odczucie.
Zdarzenie
Cecha
Zdarzenia
Cechy
Sposób na uczynienie dodatku pełnoprawną grą. Akurat się mieści... ;)
Inna organizacja kart w wyprasce niż dotąd. Kart jest dużo, tym razem w jednej przegródce są dwa rodzaje kart.
Plusy:
+ Łupy i skarby – dają wiele radochy
+ Dużo nowych kart królestwa, bardzo dużo
+ Krótki setup (o wiele prostszy niż np. w Pieśni Nocy), praktycznie porównywalny z podstawką
+ Nowe mechaniki (Zdarzenia, Cechy, Łupy) nie są trudne, są intuicyjne.
+ Duża różnorodność mechanik obecna w tym dodatku. Można skupić się przede wszystkim na Łupach i Skarbach. Można grać bardziej pod Następstwa. Albo tradycyjnie z przewagą białych kart.
Minusy:
– Dużo tekstu na kartach
– A co za tym idzie – wyższy stopień skomplikowania niż podstawki
Zaletą dla jednych, a wadą dla innych będzie zaś to, że gra jest bardzo szybka – szybko rozwijająca się talia bogata w skarby powoduje, że Prowincje znikają jak świeże bułeczki.
Może się wydawać, że się czepiam. Tu za dużo, tam nie zdrowo, tekstu sporo a wypraska jakaś taka inna. No czepiam się – bo lubię :). Ale nie zmienia to faktu, że Dominion mi się podoba, a najnowszy dodatek do tego Dominiona podoba mi się co najmniej tak samo, jak wszystkie poprzednie dodatki. A Łupy… łupy są the best ;). Dlatego nie mogę sobie odmówić przyjemności wystawienia tradycyjnej 10-tki :) I czekam na kolejne rozszerzenia.
Grę Dominion: Zdobycze kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie IUVI Games za przekazanie gry do recenzji.
Ogólna ocena
(10/10):
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Nie sposób się nie zgodzić. Dominion zawsze dycha;]
Dodawanie kart w Dominion to podstawowy termin, juz od podstawki pierwszej.
Zgadza się, ale byłoby miło znaleźć ten termin w słowniczku. Akurat to jest termin, który jest rozumiany bardzo różnie (w różnych grach). Nie każdy kto sięgnie po dodatek musi pamiętać o tym, że akurat w Dominionie jest to część procesu kupna karty. Jeśli mnie to trafiło, to równie dobrze może trafić każdego innego gracza.