Home | Felietony | This War of Mine cz.II – przesłanie

This War of Mine cz.II – przesłanie
Ten tekst przeczytasz w 10 minut

Zawsze wydawało mi się, że wojna jest czarno-biała. Ale ona jest w kolorze. To nieprawda, że tu ptaki nie śpiewają nie rosną drzewa. Ludzi zabijają pośród żywych barw, zielonych drzew, pod jasnym błękitnym niebem. A wokół bujnie rozkwita życie. Ptaki szczebiocą, gałązki drzew zielenieją od liści.

Martwi ludzie leżą w trawie i wcale nie są straszni. Są częścią tego kolorowego świata. Obok nich można się śmiać i rozmawiać, ludzkość nie zamiera i nie wariuje na widok trupów. Strasznie jest tylko wtedy, kiedy strzelają do ciebie. To bardzo dziwne, że wojna jest kolorowa.

Arkadij Babczenko, Dziesięć kawałków o wojnie, Warszawa 2009, s 151

This War of Mine cz.I – gra

Żadna inna planszówka, z którą kiedykolwiek wcześniej się zetknąłem, nie łączyła tak trudnego, poważnego tematu z ambicją przedstawienia go w sposób głęboko wpływający na emocje. Czy się udało?

Myślę, że to kwestia bardzo indywidualna. Kwestia osobistej wrażliwości, nastawienia, otoczenia w którym gramy, ludzi, z którymi dzielimy czas nad planszą przy This War of Mine. Owszem, jest to gra planszowa. O jej plusach i minusach pisałem w pierwszej części tekstu. Ale TWoM próbuje być też czymś więcej. Próbuje rozbić waszą strefę komfortu, przenieść was na moment w czas apokalipsy, która była udziałem wielu pokoleń przed nami i której obecnie – niestety – doświadczają nasi sąsiedzi bliżsi i dalsi.

Zacznijmy od tła fabularnego. Oto trafiamy do Pogoren, stolicy środkowoeuropejskiego kraju targanego wojną. Miasto jest oblężone, trwają w nim walki między siłami rządowymi i rebeliantami. Oblężenie trwa już rok. Wystarczająco długo, żeby obrócić znaczną część miasta w ruinę, a mieszkańców postawić na krawędzi śmierci głodowej. Wszystkie więzi społeczne, cały budowany przez lata porządek, wywrócone zostały do góry nogami. Rządzi człowiek z karabinem, rządzi instynkt przetrwania, rządzi przypadek.

Pogoren przypomina oczywiście Sarajewo, środkowoeuropejskie miasto oblężone przez 800 dni. Wiedzieliście?
Z raportu ekspertów powołanych przez ONZ wynika, że spośród 65-80 tys. dzieci przebywających wówczas w mieście, 40% było w tym czasie celem bezpośredniego ostrzału, 51% widziało ciała zabitych, a 89% żyło na co dzień w podziemnych schronach. Wiedzieliście?

Zbieranie drewna na opał w oblężonym Sarajewie. Fot: Christian Marechal, Sarajewo, lic. Creative Commons.

Co do bycia zabitym to trzecia możliwość, najczęstsza, wynika z rachunku prawdopodobieństwa. To znaczy: po jakimś czasie i na ciebie wypadnie. W Sarajewie pod koniec 1992 wszyscy byli zgodni, że Manucher, fotograf z AFP, wyjechał na chwilę przedtem, zanim przyszła jego kolej. Dzień wcześniej, kiedy szedł na dół po schodach w towarzystwie bośniackich przyjaciół, serbski pocisk zmiótł połowę schodów razem z przyjaciółmi, a on pozostał na ostatnim, nietkniętym stopniu, z jedną nogą w powietrzu, jak kot Dżinks na filmach rysunkowych. Po południu, kiedy odpoczywał w swoim pokoju hotelowym, wstał po szklankę wody, dokładnie w momencie gdy seria karabinu maszynowego przecięła środek łózka. Manucher był francuzem irańskiego pochodzenia i jego wschodni fatalizm stanowił źródło spokojnej i obojętnej odwagi; ale wiadomość, że go odwołują, przyjął z widoczną ulgą, bo – jak wyznał, wsiadając do samolotu – był pewien, że już niedługo przyszłaby jego kolej. 

Arturo Perez-Reverte, Terytorium Komanczów, Warszawa 2002, s 56

Pogoren kojarzy mi się też z Warszawą czasu Powstania, z Leningradem, z czeczeńskim Groznym, z syryjskimi Homs czy Aleppo, ukraińskim Donieckiem i każdym innym dużym ośrodkiem miejskim czasu wojny. Być może ktoś przypomni sobie historię tzw. „warszawskich Robinsonów”, czyli nielicznych ludzi zamieszkujących zrównaną z ziemią, opustoszałą stolicę od października 1944 r., do stycznia 1945 r., a ktoś inny egzystencję mieszkańców żydowskich gett, tworzonych przez Niemców na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Tak, Pogoren jest zniszczone już do tego stopnia, że za pożywienie służą szczury, a ludzie szukają bezpieczeństwa w piwnicach i kanałach.

Atmosferę oblężonego miasta chłoniemy oczywiście przez oprawę graficzną, poniekąd także mechanikę, o czym pisałem w pierwszej części, ale tak namacalnie dotknąć możemy jej poprzez skrypty, czyli opowieści uporządkowane na podobieństwo gry paragrafowej. W trakcie jednej rozgrywki przyglądamy się bliżej zaledwie kilku opowieściom o mieszkańcach Pogoren. Myślę, że to idealnie dobrane proporcje. Nie byłem skryptami przytłoczony, znudzony. Odwrotnie: wertowanie księgi skryptów w poszukiwaniu opowieści, do której odsyła nas karta czy wydarzenie, zawsze było szalenie ekscytujące. Po każdej rozgrywce czułem, że chcę Pogoren poznać jeszcze lepiej, zajrzeć w kolejne zakamarki, zobaczyć nowe obrazy zniszczonego miasta. Chęć odkrywania nowych skryptów jest jedną z tych rzeczy, które pchają gracza do każdej kolejnej rozgrywki.

Skrypty są na tyle rozbudowane, że właściwie można sytuować je gdzieś na granicy growych flavor tekstów i literatury. A może nawet granicę tę przekraczają? Gdybym miał pokusić się o recenzję ich stylu i treści, to w mojej ocenie skrypty This War of Mine jako dzieło literackie wypadają stosunkowo nieźle. Mam też wrażenie, że prezentują wyższy poziom językowy niż teksty w portalowym Detektywie. Nie dorównują oczywiście arcydziełom „prawdziwej” literatury faktu, ale być może są to najlepsze teksty, z jakimi do tej pory zetknąłem się w grach planszowych. Niekiedy zbyt dosłowne w nazywaniu emocji, czasem narysowane za bardzo do końca i niepozostawiające zbyt wiele wyobraźni, ale też realistyczne, bogate w opisy stanu ludzkiego umysłu, plastycznie odmalowujące smutny obraz miasta i jego mieszkańców.

Oczywiście nie przeczytałem wszystkich z 1900 skryptów. Prawdę powiedziawszy trudno mi powiedzieć, ile z nich miałem okazję poznać. Po kilkunastu rozgrywkach myślę, że może 80-100…

Żałuję natomiast, że są one utrzymane w tak bardzo jednakowym tonie. Smutne, ponure, pozbawione nadziei. Pogoren i jego umęczeni mieszkańcy jawią się nam trochę niczym ludzkie cienie, snujące się ulicami, zamieszkujące wypalone zgliszcza domów. Spotykane postacie, czy to żołnierze, rebelianci, czy cywile, są już krańcowo wyczerpani fizycznie i psychicznie, otępiali, przygnębieni. Roczne oblężenie, głód, choroby, trauma codziennego patrzenia na śmierć może faktycznie całe społeczności doprowadzać do takiego stanu. Brak mi jednak trochę różnorodności. Brak mi zatwardziałych fanatyków, trybunów ludowych, brak mi cwaniaków, brak tych, którzy na wojnie świetnie się urządzili (zawsze tacy są), brak mi też…. uśmiechu. Wojna, to przecież także czas, gdy ludzie starają się zachować człowieczeństwo, wykroić z tego wszechobecnego smutku nieco radości, czy nawet zabawy. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: nie chodzi mi pokazanie wesołych czy pozytywnych stron wojny. Takich nie ma. Brakuje mi natomiast w This War of Mine innego spojrzenia na oblężone Pogoren. Lżejszego. Bo tam – jak pisał cytowany Arkadij Babczenko – niebo też musiało być niebieskie, przynajmniej od czasu do czasu. Jeden uśmiech mógłby więcej powiedzieć o absurdzie anormalnej sytuacji, niż przygnębiający do bólu opis. Ja takich historii w skryptach nie znalazłem (może gdzieś są?) i bardzo mi ich brakuje. Czy znajdę je w dodatkowych scenariuszach i nowych księgach skryptów?

Pogoren poznajemy także w schyłkowej fazie oblężenia, w sytuacji krańcowego wyczerpania jego mieszkańców. W aspekcie edukacyjnym brakuje mi jednak faz wcześniejszych. Brak mi entuzjazmu pierwszych dni wojny po sukcesach rebeliantów (bo przecież z pewnością wielu było takich, którzy wybuch walk powitali z radością), brak mi zaskakującej dla wielu konstatacji, że to wszystko potrwa jednak dłużej, niż się spodziewali. Wreszcie brak mi rosnących trudności i sygnałów, że dla mieszkańców nadchodzi prawdziwy Koszmar.

Mam też jednak świadomość, że takie ujęcie wymagałoby daleko idących komplikacji mechaniki gry, dzielenia kart i skryptów na jakieś „early”, „mid” i „late war”… Odpowiedni efekt niełatwo byłoby osiągnąć, a ceną za podjęta próbę byłoby zwiększenie złożoności. Może więc i lepiej, że jest jak jest.

Fot: Warszawa, ulica Nowy Świat. 1945. Domena publiczna

W związku z ponownym uruchomieniem fabryk, wytwarzających artykuły spożywcze, osiągnięto możliwość rozdziału marmolady na kartki jeszcze w tym miesiącu. W najbliższych dniach nastąpi również rozdział ryb mrożonych po pół kg na osobę

Dziennik Polski, Kraków, 23.02.1945

Dnia 5 II 1945 r. W drodze z Lublina do Garwolina zgubiono zielony plecak. W plecaku znajdowała się damska torebka z jedynymi zdjęciami dziecka, straconego podczas działań wojennych. Uprasza się o przesłanie zdjęć na adres…. […]

Życie Warszawy, 15.02.1945;

cyt za.Magdalena Grzebiałkowska, 1945. Wojna i pokój, Warszawa 2015, s 36

Czy gra planszowa to w ogóle odpowiednie medium do poruszania tak trudnych tematów?

Właściwie dlaczego nie? Można oczywiście przekonywać, że gry planszowe powstały dla rozrywki (choć to nie do końca prawda – patrz cała gałąź gier wojennych wywodzących się od pruskiej Kriegspiel), można wskazywać, że w coraz popularniejszych planszówkowych klubach i kawiarniach ludzie masowo bawią się przy lekkich grach, szukając śmiechu i radości. Ale czy tego samego nie można powiedzieć o teatrze? O kinie? Czy nie była to pierwotnie rozrywka dla gawiedzi, z wolna dopiero stająca się wysoką sztuką? Czy gry komputerowe nie zaczynały swojej drogi od banalnego Tennis for Two (dwie kreski i odbijająca się kropka), by dzisiaj dojść do całego szeregu gier indie, tworzonych przez tych (i dla tych), którzy wymagają więcej? I czy relaks w kinie, to koniecznie seans niezobowiązującej komedyjki, czy może także – czasem przynajmniej – trudny, refleksyjny film? Film, który później długo w nas „siedzi”, prowokuje namysł i wpływa na postrzeganie świata.

Kino ma dziś bogatą ofertę dla różnych widzów. Chwała także twórcom gier komputerowych, że przygotowują produkcje zarówno lekkie, jak i ambitne. Podobnie jest z literaturą, muzyką, sztukami wizualnymi… Czy podobnie może być i w grach planszowych, biorąc pod uwagę nie tyle mechanikę, co tematykę rozgrywki?

Myślę, że tak. Że planszówki też doczekają się podobnego zróżnicowania. Próby zmuszenia graczy do podejmowania trudnych moralnie decyzji widzieliśmy już np. „Martwej Zimie”, o mocne tematy zahacza też portalowy „Detektyw”. Patrząc na sukces tych produkcji, i chyba także na sukces odniesiony przez This War of Mine, można zaryzykować tezę, że poważne gry potrafią się dobrze sprzedawać. TWoM ze swoim systemem skryptów zdaje się wytyczać drogę dla kolejnych podobnych produkcji. Popularność narracyjnych gier quasi-paragrafowych każe wierzyć, że po wyeksploatowaniu klimatów detektywistycznych twórcy zaczną szukać nowych obszarów i tematów, w które będzie można przenieść graczy za pomocą tej mechaniki. To właśnie w rozbudowanych, doskonale napisanych opowieściach, osadzonych na mechanice gier paragrafowych, widziałbym rozwój tej gałęzi. Opowieściach zahaczających o literaturę piękną, czy wręcz literaturę stanowiących. Tym, którzy kręcą z powątpiewaniem głową przypomnę „Grę w klasy” (1968) Julio Cortazara – książkę wybitnego latynoamerykańskiego pisarza, którą czytać można na różne sposoby. Bawiąc się tekstem, czytelnik poznaje różne konteksty przedstawianej historii. A właściwie z klocków (kart książki) buduje historie wciąż nowe. Jeśli Cortazar wszedł w pewnym sensie w dziedzinę gier, dlaczego gry nie miałyby wejść w dziedzinę Cortazara, czyli wysoką literaturę?

Fot: Mikhail Evstafiev, Pałac Prezydencki w Groznym, 1994. Lic Creative Commons;

Na placu poznaję trzynastoletniego Miszkę. Sierotę, fotografa, biznesmena. Zarabia na życie, robiąc zdjęcia żołnierzom rosyjskim, chcącym na pamiątkę sfotografować się przed pałacem. Ma popularnego w latach siedemdziesiątych polaroida. Dużego, takiego jakim fotografował jeszcze Andy Warhol. Pop-ikona pop-artu. Miszka żadną pop-ikoną nie jest, ale z wyniesionymi z płonącego sklepu fotograficznego polaroidem oraz wkładami do niego radzi sobie niezgorzej. […] Klientami Miszki są rosyjscy żołnierze. Podjeżdżają na transporterach. Przychodzą grupami, na piechotę. I oczekują od Miszki natychmiastowej obrazkowej pamiątki z pałacem w tle. Z gmaszyskiem, o które się bili i przez które tyle przelali krwi. Miszka konkurencji nie ma, więc śrubuje cenę. Trochę jak u nas w Zakopcu za zdjęcie na Krupówkach z misiem. Tylko że tu misiem jest roztrzaskany pałac.

Krzysztof Miller, 13 wojen i jedna, Kraków 2013, s 80

Żeby było jasne, nie twierdzę, że skrypty z This War of Mine osiągnęły poziom arcydzieł literatury. Mariaż wybitnego pisarza z wybitnym twórcą gier chyba dopiero przed nami. Ale są napisane ambitnie, przekonująco, i to na razie spokojnie wystarczy.

Czekam więc na gry będące w rzeczywistości uplanszówkowionymi powieściami. Gry sięgające w głąb dusz graczy, wykorzystujące różne psychologiczne triki, być może nawet niepokojące, obrazoburcze. I czekam też na te bardziej zwyczajne, poruszające codzienne problemy, ale w znacznie głębszy niż dotychczas sposób. Gra-romans? Dlaczego nie? Zresztą jeden ze scenariuszy w dodatku do TWoM ma być właśnie… romansem (czy raczej historią w rodzaju „miłości w czasach zarazy”) i przyznam szczerze, że na ten właśnie element Opowieści ze zniszczonego miasta czekam najbardziej. A wy, też chcielibyście zagrać w interaktywną powieść?

Wielokrotnie podkreślałem wagę tematu This War of Mine. Pewnie więc myślicie, że zawsze grałem w pozycji „na baczność”, zachowując śmiertelną powagę? Oczywiście, że tak nie było. Wielokrotnie zdarzało się wesoło dowcipkować nad planszą, opisy ze skryptu traktować mechanicznie i na chłodno kalkulować które postacie uśmiercić, żeby zwiększyć szanse na wygraną. Normalna sprawa. Ale najbardziej lubię grać samemu, w półmroku, w towarzystwie soundtracku z gry komputerowej i kilkunastu innych, wybranych piosenek kojarzonych z wojennymi czasami. W takiem właśnie otoczeniu wychodzi na jaw różnica między TWoM, a każda inną grą solo, do której też można zrobić sobie „klimacik”. Być może to kwestia indywidualnej wrażliwości, ale przy This War of Mine czułem jednak coś więcej. Przypominały mi się obrazy znane z telewizji, przypominały prawdziwe historie, od których te z Pogoren właściwie się nie różnią. I czytając teksty skryptów zadawałem sobie pytania. Czy – przyzwyczajony do uporządkowanego życia – przetrwałbym w mieście pełnym chaosu? Wziąłbym się w garść i zrobił wszystko, żeby chronić rodzinę, czy może rozsypał się jak domek z kart? Walczyłbym? Ukrywał się? Do czego byłbym zdolny? Co zrobiłbym drugiemu człowiekowi, żeby ochronić siebie?

To absolutnie nie są nowe pytania. Literatura stawiała je już od dawna, że wymienię tu tylko – znany chyba wszystkim ze szkoły – „Inny świat”, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Psychologia społeczna stawiała je, i nawet odpowiadała, w eksperymentach Phillipa Zimbardo, Stanleya Milgrama, Alberta Bandura i innych. Myślę, że to bardzo ważne, że This War of Mine – ot, kartonowa gra planszowa – też może do takich pytań prowokować. Przypominać je nam.

Wyrosły już prawie dwa pokolenia Polaków, którzy nie znają chrzęstu czołgowych gąsienic na ulicach. Słyszeli go stosunkowo niedawno mieszkańcy państw bałtyckich, Rosji, byłej Jugosławii, Mołdawii, Kaukazu, Ukrainy, żeby ograniczyć się tylko do stosunkowo bliskiego sąsiedztwa Polski. I myślę sobie, że jeśli ktoś nie czyta reportaży wojennych, jeśli ktoś niespecjalnie interesuje się historią czy literaturą faktu, to być może TWoM będzie dla niego jedną z nielicznych, czy zgoła jedyną okazją, by zetknąć się z opisem wojny z perspektywy cywila. Poważnym i realistycznym opisem, choć to zaledwie (?) gra planszowa. This War of Mine z takiej funkcji wywiązuje się bardzo dobrze.

Fot: Teteria sonnna (flickr), Donbas 2015, lic. Creative Commons

Wie pani, o czym wszyscy myśleliśmy w czasie wojny? Marzyliśmy: „Żeby tak dożyć… Po wojnie – jacy to będą szczęśliwi ludzie! Jakie zacznie się szczęśliwe, piękne życie! Ludzie, którzy tyle przeżyli, będą się nawzajem żałować. Kochać. To będą inni ludzie”. Co do tego nie mieliśmy wątpliwości. Najmniejszych. Moja ty brylantowa… Ludzie jak dawniej nienawidzą się nawzajem. Znów się zabijają. To właśnie jest dla mnie niepojęte… I kto to? My…

Swietłana Aleksijewicz, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, Wołowiec 2010, s 349

Timothy Garton Ash, w swojej książce „Historia na gorąco: eseje i reportaże z Europy lat 90” przywoływał taką scenę, zaobserwowaną gdzieś w dawnej Jugosławii: oto na poszatkowanym pociskami, ogołoconym z szyb budynku publicznym, ktoś napisał sprayem „Tu jest Serbia!”. Poniżej ktoś inny zareplikował: „Idioto, tu jest szkoła”.

Historię postrzegam – między innymi – jako konfrontację tych, którzy widzą przede wszystkim „Serbię”, z tymi, dla których ważniejsza jest jednak „szkoła”. This War of Mine zajmuje w tym konflikcie miejsce na barykadzie. I robi to najlepiej, ze wszystkich znanych mi gier wydanych do tej pory. Za to dziękuję twórcom gry – tak komputerowej, jak i planszowej.



Grę kupisz w sklepie


 

Przydatne linki:

15 komentarzy

  1. Avatar

    Odi, nie piszesz za często ale jak już to zrobisz to czapki spadają z głów!

  2. Odi

    Dziękuję :) Przed nami dodatek, więc pewnie parę słów na ten temat też skrobnę ;)

  3. Avatar

    Dobry tekst.
    Grałem w grę komputerową. Pierwsza rozgrywka masakra, porażka po paru dniach. Najgorsze jest to, że tak mogłoby wyglądać to wszystko w prawdziwym życiu. Porażka po kilku dniach…
    Po tym pierwszym podejściu przez następne 2 tygodnie prawie cały czas myślałem o tej rozgrywce. Dać konserwę? Zabrać lekarstwa? „Człowiek pies, człowiek mucha …”
    Zastanawiałem się nad kupnem planszy. Nie miałbym chyba z kim grać. Możliwe, że jednak zacisze, muza co proponujesz to dobry pomysł. Wydaje mi się, że każdy powinien ją zagrać. Czy planszowa, czy też komputerową. Oczywiście oprócz chyba tych z Sarajewa, Donbasu itd.

  4. Odi

    Tomo, myślę, że to gra, która solo chodzi najlepiej. W 2-3 os jest o tyle inaczej, że po prostu trudniej o ten namysł, refleksję. No i problem z decyzyjnością – liczba decyzji do podjęcia taka sama, a głów do myślenia i „grania” więcej.

  5. Avatar

    Mam. Gram. Ale dopiero Twój artykuł wyraził w 100% to co czuję na temat tej gry. Jako że lata młodzieńcze przypadły mi na przełom lat 80-90 to wszelkie gry jakie w tamtych czasach były dostępne a zwłaszcza paragrafowki nie są mi obce, a bardzo chciałem poznać od strony cywilnej odczucia jakie towarzyszą traumatycznym przeżyciom czasu wojny. Tym bardziej chetnie siegnalem po ten tytul. Bardzo dziękuję za tak wyśmienity tekst o tej moim zdaniem wybitnej i przełomowej pozycji. Brawo!

    • Odi

      Widzę ogromne rezerwy w takim paragrafowym systemie, przede wszystkim we włączeniu w proces tworzenia paragrafowej fabuły twórców scenariuszy i pisarzy. Wyobrażacie sobie np. Wiedźmina w podobnym systemie, z fabułą i tekstami stworzonymi przez ASa? (tylko odpowiednią umowę trzeba z nim od razu podpisać ;)) No i mam nadzieję na wyjście z kręgu fantasy/kryminału i sięgnięcie po tematy poważniejsze. Myślę, że jest na to szansa.

  6. Avatar

    Dzięki za podzielenie się przemyśleniami i cytaty – zwłaszcza ten o szkole.

  7. Avatar

    Brawa za świetną recenzję i przemyślenia!
    Będzie zatem recenzja dodatku? Bo właśnie zastanawiam się nad braniem kompletu.

  8. Odi

    Dzięki :)

    Dodatek sukcesywnie ogrywam. Do recenzji jeszcze trochę, więc nie wiem czy warto czekać z decyzją o zakupie do publikacji.

    W skrócie napisze w ten sposób: ja bym chyba na razie nie brał. Czytać o TWoM to jedno, ale zagrać, to drugie. Niewykluczone, że zostaniesz przytłoczony losowością i brakiem możliwości działania – wówczas dodatek jest niespecjalnie potrzebny, bo nie rewolucjonizuje gry, tylko dodaje więcej tego samego. A jesli TWoM chwyci, wtedy dodatek można brać w ciemno. No chyba, że jesteś zdeklarowanym fanem tematu, gry komputerowej i bardzo świadomie podejmujesz decyzje zakupową, biorąc pod uwagę ciężki klimat i tę właśnie nieodłączną losowość, to wtedy bierz z dodatkiem.

    Na pewno w pudełku znajdziesz sporo dobra. Na razie rozegrałem trzy scenariusze. Jeden rozczarował, drugi był ok, trzeci był fajny. Sporo jeszcze przede mną.

  9. Avatar

    Muszę spytać, bo jestem osobiście zakochany w TWOM. Gra miażdży klimatem i rozgrywką, a każda partia sprawia mi dużą „przyjemność’ (tym bardziej, że 90% gier przegrałem z kretesem większym lub mniejszym). Zastanawiam się teraz nad zakupem dodatku. Jak piszesz powyżej to warto go kupić jeśli gra spasowała?

  10. Avatar

    Gdyby życie było grą planszową, codziennie trzeba by rzucać kostkami. Kiedy idę chodnikiem, czy nie mijam wariata z nożem, który zaatakuje pierwszego, który na niego spojrzy. Kiedy jadę samochodem, czy gość jadący z naprzeciwka nie straci panowania nad pojazdem i nie pójdzie ze mną na czołówkę. Kiedy boli mnie coś w plecach- czy jest to od kręgosłupa czy objaw nowotworu. Można tak wymieniać długo, bo życie to zbiór przypadków, które nami rządzą. Lubimy jednak wierzyć, że mamy wpływ na to, co się z nami dzieje. Jest to złudzenie spowodowane mnogością wyborów, jakich możemy codziennie dokonywać. Zupełnie jak w tej grze ;-P Do tej gry jak do prawdziwego życia pasuje cytat z jednego z komiksów Gaimana: „I nawet w pustce, w absolutnej ciemności, nie wiedząc dokąd idę i po co, idę nadal”. Ale też tak w grze TWoM jak w życiu wszystko może być bez sensu, jeśli sami go nie odnajdziemy (lub nie nadamy). Artykuł bardzo ciekawy i wyjątkowy. Pasuje do tej ciekawej i wyjątkowej gry. Chętnie przeczytam recenzję dodatku :-)

  11. Odi

    Fajnie, że choć tekst powstał prawie rok temu, to ktoś jeszcze czasem go przeczyta :)

    Sukcesywnie ogrywam dodatek. Zostały mi dwie rozgrywki i będę mógł zasiąść do opisania swoich wrażeń.
    A te są… na razie mieszane. Ale przeważa jednak rozczarowanie. W obiektywnej ocenie dodatku z pewnością nie pomaga fakt, że dla mnie TWoM jest grą bardzo specjalną, ważną. Podchodziłem do tego dodatku z ogromnymi nadziejami i na razie (po wszystkich scenariuszach i pierwszej rozgrywce z Rolnikami) zupełnie ich nie spełnia.

    Szczegóły oczywiście w recenzji.

  12. Avatar

    Ależ dobry tekst. Dziękuję. Przymierzam się do kupna gry i Twoje opisy skutecznie mnie do tego przekonały. Na razie zapoznam się z grą podstawową. Lubię grać sam, lubię stwarzać sobie odpowiednią atmosferę podczas gry, a klimat działań wojennych i losy ludzi zatopionych w owych działaniach są mi bliskie (znaczy interesują mnie). Mechaniki się nie boję, wszak „Wojna Nemo” ma podobną jeśli chodzi o losowość i jak najbardziej mi pasuje. Rozumiem Twoją argumentację odnośnie losowości i w zupełności mi ona odpowiada. Dziękuję jeszcze raz za bardzo ciekawy tekst.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active
wordpress_test_cookie

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings