Pamiętam jakby było to zaledwie wczoraj… a tak naprawdę minęło 5 lat od kiedy zadebiutowałem na Games Fanatic. Powspominajmy trochę razem – w końcu jesteście częścią mojej historii tutaj na tym portalu, na forum, spotkaniach i konwentach. Obiecuję, że będzie milusio, ciepluchno i przyjemnie.
Jak to się stało, że zacząłem grać w planszówki chyba wiedzą już wszyscy, których to interesuje, a pewnie też sporo tych, których to w ogóle nie obchodzi ;) Ale w zasadzie była to szybka decyzja podjęta pod wpływem chwili: „wejdźmy do tego sklepu z planszówkami”. Potem potoczyło się szybko: chodziłem na spotkania w warszawskim Agresorze, czytałem Świat Gier Planszowych. Poznałem tych super ludzi, którzy pisali takie świetne recenzje w ŚGP czy na GamesFanatic.pl. Pamiętam jeszcze jak na pierwszym spotkaaniu z nabożnym szeptem pytałem się gracza obok „To Pancho?”… nie to nie był Pancho (Ale za to usiadłem do gry z Ja_nem w Traumfabrik). Wszystko to tak doskonale pamiętam (chociaż niektórzy posądzają mnie o pokrewieństwo ze złotą rybką, która ma pamięć trwałą nie dłuższą niż 5 minut), bo te wspomnienia bardzo mocno związane są z emocjami. Świetni ludzie, zabawa, radość, przyjaźń. Nie jestem Wam nawet w stanie powiedzieć jak planszówki, a tak naprawdę ludzie których dzięki nim poznałem, dużo dla mnie znaczą. Ile im zawdzięczam. Dziękuję Wam wszystkim. Wszystko dzięki temu, że weszliśmy do tego sklepu i kupiliśmy Thurn und Taxis.
Jest we mnie coś dziwnego – w każdym hobby, w które wdepnąłem, wcześniej czy później próbowałem zostawić coś po sobie. Go – współtworzyłem Internetową Akademię Go, uruchomiłem automatyczną ligę graczy. Programowanie i .NET – udzielałem się na spotkaniach, prowadziłem przez chwilę nawet bloga na developers.pl i zine.net. W końcu przyszedł czas na planszówki. Pewnego dnia stwierdziłem, że ja też przecież mogę coś naskrobać, podzielić się swoją opinią o jakimś tytule, nie tylko na forum, ale np. na Games Fanatic. Co złego mogło mnie spotkać? Najwyżej wyśmieją mój tekst, a ja spędzę weekend płacząc cichutko w kąciku i szykując złowieszczy plan zemsty na najbliższe 10 lat. Jakieś doświadczenie w pisaniu bloga miałem (chociaż blog techniczny to zupełnie inna para kaloszy) ale i tak byłem przerażony gdy odebrałem maila od Pancho… spodobało mu się, nie spodobało? Widać było ok, bo tak właśnie pojawiłem się na GF z recenzją Valdory. Pisać każdy może – mogłem i ja! Potem potoczyło się bardzo szybko – kolejne recenzje, pod wpływem impulsu nagrałem pierwszą video recenzję (Steam), zacząłem newsować. Aż pewnego pięknego dnia, w uroczysty sposób… na Gadu-Gadu ;) Pancho zapytał się czy chciałbym wstąpić do redakcji GF. Jeszcze się pytał głupek jeden! Planszostacja, newsowanie, recenzje, newsowanie i jeszcze więcej newsowania. I duma że mogę współtworzyć coś co od początku mojej przygody z planszówkami było ze mną i było dla mnie czymś więcej niż tylko blogiem czy stroną internetową. Wszystko dzięki jednej decyzji i jednemu wieczorowi przy Wordzie.
W całej mojej „karierze” planszówkowicza było więcej takich szybkich decyzji, które prowadziły do czegoś świetnego. Mimochodem rzucone „To może razem coś spróbujemy zrobić?” do Filipa Miłuńskiego, poprowadziło nas do Magnum Sal. Podobnie wypowiedziane zdanie do Tycjana po odejściu z Games Fanatic (jedna z trudniejszych decyzji, którą przyszło mi podjąć, ale patrząc wstecz – dobra. Portal jest w dobrych rękach) doprowadziło do powstania ZnadPlanszy.pl. Gdyby nie te przypadki, gdyby nie te decyzje: nie poznałbym Was wszystkich. Moje życie i mojej rodziny, wyglądałoby teraz zupełnie inaczej. Nie planowałbym kolejnego wakacyjnego wypadu na Grajdołek, gdzie będziemy się dobrze bawić niekoniecznie przy planszówkach. Nie miałbym do kogo dzwonić w niedzielę wieczorem i podpytywać się co zrobić z kolejnymi chorobami moich dzieci (Kasia – dzięki!). Ba – nawet zawodowo byłbym pewnie w zupełnie innym miejscu. Mam u Was wszystkich: GamesFanatic, gracze, przyjaciele, ogromny dług wdzięczności, który nie wiem czy kiedykolwiek spłacę. Mam tylko nadzieję, że moja dotychczasowa, aktualna i przyszła działalność w naszym hobby, przynajmniej w niewielkiej części wpłynie na czyjeś życie, tak jak Wasza wpłynęła na moje.