Home | Wiadomości | Konkursy | Zaginiony artefakt – odsłona piąta.

Zaginiony artefakt – odsłona piąta.
Ten tekst przeczytasz w 7 minut

„Jak ja nie lubię tych militarnych kwadratoszczękowych świrów” pomyślał profesor Caldwell, patrząc na krzątających się po komnacie żołnierzy. Każdy jeden z nich wyglądał jak chodząca antyteza leciwego naukowca: silny, przystojny, niezłomny i szybki w ruchach. „Szlag by ich trafił” tym razem wymamrotał pod nosem, przełykając pośpiesznie – zbyt szybko – kolejną tabletkę przeciwbólową, po czym natychmiast jęknął cicho. Wrażliwe korzonki natychmiast przypomniały mu, gdzie leży granica jego dopuszczalnych nerwowych ruchów. „Szlag by ich wszystkich trafił, cholera” – tym razem już jednak ostrożnie, z szacunkiem dla własnego obolałego ciała, profesor delikatnie osunął się na rozkładane krzesełko.

Caldwell lubił swoją pracę. Nie ze względu na niezwykłe znaleziska, egzotyczne przygody czy chwałę odkrywcy i wzmiankę nazwiska w podręcznikach historii. Jego powód był znacznie bardziej prozaiczny: służył mu ciepły klimat. Niczym jaszczur chłonący promienie Słońca na rozgrzanym kamieniu, tak i podstarzały archeolog tylko w upale czuł się dobrze, albowiem tylko w piaskach pustyni nie dokuczał mu reumatyzm i szereg pomniejszych schorzeń układu kostnego. Dość powiedzieć, że jego niezadowolenie rosło wraz z postępem prac wokół najnowszego znaleziska. Początkowo, oczywiście, ekscytacja była wielka, bo odkrycia na taką skalę dawno nie było. I to nie gliniane garnki, ani tabliczki – ale cały grobowiec! Niejeden archeolog dałby sobie obciąć rękę i nogę, żeby taki grobowiec odnaleźć w dwudziestym pierwszym wieku, ale Fortuna ma silny zmysł ironii: zamiast sprezentować to jakiemuś błyskotliwemu karierowiczowi, zdecydowała się obdarzyć nim Caldwella. Ktokolwiek powiedział, że w Egipcie nie ma już nic do odkrycia, cóż – na pewno w tej chwili rwie sobie włosy z głowy.

Grobowiec jednak szybko okazał się czymś bardziej złożonym, niż początkowo zakładano. Poza standardowymi znaleziskami: sarkofagi, mumie, urny, dzbany, dzbanki, dzbanuszki (Egipcjanie kochają, cholera, dzbanki), znaleziono wrota o nietypowej konstrukcji, a napis nad nimi wywołał niemałe poruszenie wśród wszystkich zgromadzonych badaczy.

„Dar Ra spoczywa wewnątrz. Największa broń, jaką władał człowiek.”

Hieroglify wokół wrót opowiadały historię owego daru, jeszcze sprzed czasów Pierwszej Dynastii. Moc jej, głosiły znaki, była tak potężna, że przez całe stulecia nikt nie odważył się jej użyć, choć samo jej istnienie wywołało wiele konfliktów, albowiem żaden z rodów nie chciał pozostawić jej pod kontrolą innego. W swej mądrości założyciele rodu, z którego wyszła późniejsza linia Faraonów, uznali, że żaden śmiertelnik nie powinien się do niej nigdy zbliżać – wtedy tylko znów zapanuje pokój. Inne rody przyznały im rację, dlatego też „Dar Ra” zamknięto tam, gdzie tylko Bogom wolno przebywać – w komnacie Tysiąca Twarzy. Która to komnata, zdaje się, znajduje się po drugiej stronie tych nietypowych wrót.

Okrzykom radości i „Eurekom!” nie było tego dnia końca. Tym bardziej nawet, że wstępne oględziny wrót nie pozostawiały wątpliwości: nie stworzyły ich ludzkie ręce. Nie było nawet pewności, co to za materiał, lśniący jak czarne szkło, z którego je wykonano. Było co świętować, choć Caldwell, jako jedyny tego dnia, wzdychał ciężko na myśl o tym, że to w tej ciemnej, zimnej komnacie przyjdzie mu pracować przez najbliższy czas. Och, gdyby tylko wiedział wtedy, ile jeszcze niezadowolenia przyjdzie mu znieść…

Albowiem w każdej grupie badaczy przeszłości znajdzie się taki, który choćby na wspomnienie słowa „broń” strzyże uszami. Uśmiecha się do kolegów i pije z nimi by uczcić odkrycie, ale gdy już wszyscy są dobrze wstawieni, oddala się pośpiesznie, aby zawiadomić centralę.

I tak oto korpus Marines znalazł się w rekordowym tempie w samym środku pustyni.

Caldwell oczywiście nie lubił wojskowych nie tylko ze względu na jawną wyższość ich fizycznych atrybutów, ale też ze względu na ich absolutny brak poszanowania dla procedur archeologicznych. Na jego oczach zresztą kilku żołnierzy zmiażdżyło w proch bezcenne dzbanki podczas przenoszenia wielkich czarnych skrzyń z dziwaczną aparaturą, o której jako archeolog, nie miał żadnego pojęcia.

Różne te rzeczy oczywiście gotowały mu krew w żyłach, ale nic nie mogło przebić jego numeru jeden na liście najbardziej znienawidzonych rzeczy: obłudnych, fałszywie przyjaznych pseudointelektualistów, którzy zawsze wszystkim się przymilają.

– Och, Caldwell, widzę że siedzisz sobie tutaj w chłodku. Mogę się na chwilę dosiąść, jak kolega naukowiec do kolegi naukowca? – wysoki i niemal kompletnie łysy mężczyzna w mundurze podsunął sobie krzesełko – Ach, Tobie to dobrze, możesz się wygodnie rozłożyć. A ja, wyobraź sobie, od rana musiałem monitorować rozładunek sprzętu.

Mężczyzna, na oko koło czterdziestki, usiadł ciężko i otarł pot z czoła wierzchem dłoni, a jego wesołe oczy spoczęły na znieruchomiałym profesorze.

– Tak, doktorze… – Caldwell spojrzał na naszywkę nad kieszenią munduru towarzysza – doktorze Mercer. Ze mną dobrze. Tak.

– Niech pan nie myśli, że odmawiam panu siedzenia na laurach, w końcu to wielkie odkrycie – Mercer klepnął Caldwella w ramię, na co kręgosłup tego drugiego zareagował brutalnym sprzeciwem – Niech pan tylko pomyśli: normalnie pański zawód ogranicza się ledwie do odkrywania przeszłości, ale tym razem… Tym razem, Caldwell, odkryłeś również przyszłość ludzkości! Tak przy okazji, możemy przejść na Ty. Ja jestem Scott. – wojskowy naukowiec wyciągnął rękę do Caldwella i widać było, że mu tej wymiany uprzejmości nie odpuści.

– James – wydukał w końcu podstarzały archeolog, ściskając wyciągniętą dłoń tamtego, próbując jednocześnie maskować swoje oburzenie na takie jego przedmiotowe potraktowanie. To ON jest starszy, czyż to nie ON powinien być tym, który decyduje, w jaki sposób będą się do niego zwracać osoby niższe stopniem naukowym…?

– Widzisz James, na coś takiego właśnie czekaliśmy od lat. Nie tylko my zresztą, ale… ostatecznie jesteśmy pierwsi, a tylko to się liczy, czyż nie?

Caldwell milczał. Żeby jednak nie milczeć niegrzecznie, utkwił wzrok w odległym punkcie obszernej komnaty. Mercer, niezrażony, kontynuował.

– Ten czarny materiał to jakiś metal. Jaki, tego nie wiemy, ale na pewno obcy. Ma słabe właściwości magnetyczne. Ale nie powinno być większego problemu.

– Problemu? Z czym problemu? – ożywił się profesor.

– Z… – Mercer szukał chwilę słowa – przejściem. Na drugą stronę.

– Jak chcecie to zrobić?

– Och, James. Te wrota może były w stanie trzymać z daleka dzikusów z kamieniami i drewniane tarany… Ale nie powinny stanowić problemu dla C4.

– Chcecie to wysadzić?! Zwariowaliście?! Nie pozwolę! – Caldwell zerwał się z krzesła a jego plecy natychmiast zajęły się ogniem.

– Na Boga, Jim. Mogę mówić Jim? Jim, bądź rozsądny! – Mercer stał się nagle niezwykle jowialny, nawet jak na niego – Oczywiście, wszystko trzeba dokładnie zbadać, ale musisz sobie zdawać sprawę z naszej sytuacji: jesteśmy w samym środku pustyni, z nieautoryzowaną wizytą na terenie obcego kraju. Po drugiej stronie tych wrót jest broń nie pochodząca z Ziemi. Jak myślisz, gdy inne kraje złapią choćby strzęp tej informacji, a uwierz mi, że złapią, Jim, myślisz że będą grzecznie czekać aż skończymy? Że pozwolą nam poczytać hieroglify, podziwiać dzbanki i siedzieć tutaj, z tą bronią tuż obok? Nie, Jim. Wiesz że tak nie będzie. Wiesz, że tu przylecą, tak jak my to zrobiliśmy. A ty będziesz w samym środku tego, co się tu wtedy stanie. A wiesz, co się tu wtedy stanie?

Stary archeolog wiedział. Wypuścił powietrze z głośnym świstem i opadł znów na krzesełko.

– To dla Twojego dobra, Jim. I dla dobra ludzkości. Uwierz mi, tak jest lepiej.

Łysiejący doktor podniósł się z krzesła i założył czapkę.

– Dziękuję za zrozumienie, profesorze Caldwell. Chciałbym, żeby mi pan towarzyszył, gdy będziemy gotowi do wejścia.

Pobladły staruszek kiwnął tylko głową. Korzonki, zdawało się, były nagle najmniejszym z jego problemów.

* * *

Było tak, jak przewidział Mercer: czarne wrota roztrzaskały się z metalicznym chrzęstem. Snopy świateł latarek niemal natychmiast spróbowały przebić wzniecony wybuchem pył, który aż do teraz leżał sobie spokojnie od tysięcy lat. Mężczyźni w ochronnych kombinezonach i maskach gazowych ostrożnie weszli do środka: najpierw dwóch żołnierzy z krótkimi karabinami, za nimi doktor Mercer, na samym końcu zaś, sztywnym krokiem, profesor Caldwell.

Ze szczytu okrągłego pomieszczenia spływała niebieska poświata, tworząc fantazyjne refleksy w rzeźbionych ścianach, wykonanych z takiego samego materiału, jak czarne wrota. Z samego środka nieziemskiej komnaty wyrastał postument.

– Widzi to pan, profesorze? – Mercer wskazał świecący niebiesko okrąg na suficie. – Znaleźliśmy takie w Ameryce Południowej. Bardzo stabilne źródło światła i energii, niestety nie wytwarza wielkich ilości, ale za to zdaje się nie wyczerpywać. Fascynujące, czyż nie?

Caldwell milczał, jego wzrok skupiony całkowicie na postumencie.

– Nie zdziwiło Pana, że coś takiego już widzieliśmy? Tak się Panu śpieszy do broni, że nic już pana nie interesuje? – Mercer przyjął urażony ton.

– Im szybciej będziemy to mieli za sobą, tym lepiej – odparł archeolog, ciągle walczący w swojej głowie z obrazkiem wszystkich siepaczy świata, zmierzających tu teraz po jego głowę. Mercer zaśmiał się lekko:

– Krótko i do rzeczy. Tak lubię! – mówiąc to, zrobił kilka gestów, a żołnierze natychmiast podbiegli do postumentu. Nie zauważając niczego podejrzanego, rozeszli się na boki, zabezpieczając teren. Naukowcy ostrożnie zbliżyli się do postumentu. Tuż nad nim unosiła się czarna tabliczka, świecąca niebieskimi znakami. Mercer jęknął, wyraźnie rozczarowany.

– TO? To jest broń? Spodziewałem się czegoś… Hm. – zastanowił się chwilę – Profesorze. Coś mówią panu te znaki? To nie są hieroglify, więc co?

Caldwell wyjrzał zza Mercera:

– To wygląda… Hm. Tak. Wyglądem przypominają… znaki klinowe.

– Jest pan pewien?

– Proszę pana – napuszył się Caldwell – powinien pan wiedzieć, że jestem specjalistą w dziedzinie starożytnych pism i znaków! Ani w Egipcie, ani na Bliskim Wschodzie nie ma takiego języka, którego bym nie znał, takiej tablicy, której bym nie…

– Wierzę – przerwał Mercer. – Da pan radę to przetłumaczyć?

Caldwell żachnął się.

– Oczywiście, że dam! Co prawda nie jest to dokładnie pismo klinowe, ale podobieństwo jest na tyle duże, że…

– A więc proszę. Niech pan tłumaczy.

Archeolog wygrzebał z torby papier i ołówek, po czym przystąpił do pracy.

– Hm… to nie… Hm… Hm. Hm! A może… I jeśli… Tak, tak…. Aha, aha… Hm.

Mruczeniom pod nosem nie było końca, ale po chwili, która mogła trwać całą wieczność, profesor odwrócił się do doktora, trzymając mocno papier w zaciśniętej dłoni.

– I co? Co tam jest napisane? Czy to jest instrukcja konstrukcyjna? Wskazówka do znalezienia prawdziwego miejsca ukrycia broni?

Ale Caldwell patrzył tylko na niego martwymi oczyma. Zdawało się, z jego twarzy całkowicie odpłynęła krew. Jego usta drżały lekko.

– Jasna cholera, Caldwell! Mów, na Boga! Co tam jest napisane?!

Stary archeolog, dalej jakby nieobecny, wyciągnął tylko rękę z kawałkiem papieru. Mercer schwycił go zręcznie i sam utkwił wzrok w kartce.

SPOJRZYJ, ŚMIERTELNIKU, NA DAR OD RA I PŁACZ, ALBOWIEM JEST TO BROŃ, KTÓRA ODMIENI OBLICZE ŚWIATA. ŻADEN MĄŻ, KTÓRY TĄ BRONIĄ WŁADAŁ, NIE PONIÓSŁ KLĘSKI. JEŚLIŚ ODWAŻNY I SZLACHETNEGO SERCA, CZYTAJ DALEJ, A I TY DOWIESZ SIĘ, JAK W PIĘCIU PROSTYCH KROKACH POMNOŻYĆ SWÓJ MAJĄTEK BEZ WYCHODZENIA Z DOMU.

Autorem powyższego tekstu, wyróżnionego w konkursie „Styczeń z Obcymi„, jest Skid, który otrzymuje od nas tę pojemną i wytrzymałą torbę na gry :).

Serdecznie gratulujemy i prosimy o przesłanie na adres redakcji swoich danych korespondencyjnych. A wszystkich miłośników dobrej literatury sci-fi zapraszamy już jutro o tej samej porze :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings