Wśród gier które bliżej poznałem, na specjalną uwagę według mnie zasługują dwie. Pierwsza – to nominowany w tym roku do SDJ Blox, prosta gra logiczno-losowa, w trakcie której gracze za pomocą kart przestawiają na planszy swoje pionki, za ich pomocą zbijają te od przeciwników, budują i niszczą wieże, a za to wszystko otrzymują punkty. Gra jest dość dynamiczna, często bardzo wyrównana i baaaardzo spodobała się mojej żonie, dzięki czemu poznałem ją wystarczająco dobrze. Na uwagę zasługuje również dobre wydanie, szczególnie bloki z których budowane są wieże i piony.
Druga gra pojawiła się u nas w domu pod koniec miesiąca. Czytałem o niej dość dawno na Krainie Gier, ale jakoś nie miałem możliwości bliżej się z nią zapoznać… do momentu gdy zauważyłem pudełko u mojego przyjaciela Alka. Pożyczyłem od niego grę… i już nie oddałem, dzieci mi na to nie pozwoliły – z czego bardzo się ucieszyłem. Ta gra to MaNiKi, przedstawiciel rozrywek czasu rzeczywistego. Gracze wcielają się w treserów cyrkowych, starają się za pomocą kart odpowiednio ustawić trzy figury zwierząt na planszy z dwoma polami. Wszyscy robią to jednocześnie… w głowach, pierwszy który tego dokona wykrzykuje listę ruchów – określanych dwuliterowymi sylabami – a następnie odzwierciedla listę na planszy. Świetne wydanie, niesamowita dynamika, napięcie które coraz bardziej rośnie to zalety tego tytułu.
Która z powyższych zostaje grą miesiąca? Nie potrafię się zdecydować, w związku z tym wybieram obie ;p
Ja_n
Nigdy się nie kieruję zasadą wybierania na grę miesiąca tytułu, który dopiero poznałem. Nie ma to dla mnie znaczenia, równie chętnie (jeśli nie chętniej) wyróżniam stare dobre gry, które kiedyś zapomniane, teraz odkrywam na nowo, albo odświeżam sobie. W lipcu jednak gra nowo poznana pokonała całą konkurencję, mimo że grałem w nią tylko raz. W pokonanym polu pozostawiła Feurio, które mnie urzekło, w które grałem cztery razy, a dodatkowo wielokrotnie w wariant jednoosobowy na komputerze. Uległa jej Cutthroat Caverns, mimo trzech rozgrywek, z czego tylko jedna była zupełnie nieudana ;-). Poległ nawet wielki Władca Pierścieni, grany aż dwukrotnie w jednym miesiącu. Na nic zdały się dwie rozgrywki w RoboRally, podobnie jak dwie pasjonujące partie Caylus Magna Carta rozegrane w malowniczych wnętrzach piwnicznego pubu hotelu Retman w Toruniu (na górze w pokoju spała nasza córka, więc musieliśmy szukać rozrywek w pobliżu). W lipcu grałem sporo i dobrze, ale najlepiej wspominam….
…Glory to Rome. Gdy Szymon przez kolejne tygodnie namawiał nas do zagrania w tę grę, nie wyszukałem jej na BGG, nie chciało mi się. Po tytule założyłem, że to jakaś quasi-strategiczna produkcja jakich wiele, kojarzyła mi się z Peryklesem czy Antike. Nic ciekawego (z mojego punktu widzenia), ale skoro Szymon namawia, to zrobię mu tę przyjemność i zagram z nim. Gdy w końcu Szymon zagroził, że namawia nas ostatni raz, usiadłem do gry i od razu tego pożałowałem. Gra jest zapakowana w plastikowe pudełko podobne do tych, w których każda szanująca się gospodyni domowa przechowuje wędliny w lodówce albo pakuje mężowi kanapki do pracy. W środku pstrokate i chaotyczne plansze graczy i karty wypisz wymaluj jak z Munchkina. Nieźle się wpakowałem – już bym wolał Peryklesa, nie będę tu przecież siedział i wydurniał się przy czymś takim. Na planszach jest napisane w dodatku, że to „seriously strategic strategy card game”. Tak, tak, tralalala. Na Munchkinie też coś takiego pewnie pisze, niezły dowcip.
Gdy Szymon zaczął tłumaczyć zasady, złe wrażenie jeszcze się pogłębiło. Postanowił użyć starej, dobrej i sprawdzonej metody uczenia zasad, czyli „będę mówił o kolejnych zasadach w miarę jak będą mi się przypominać, a oni sobie jakoś sami to poukładają w logiczny ciąg”, znanej także pod krótszą nazwą „strumień świadomości”. W dodatku niektórzy gracze postanowili do tego – i tak już przecież wysokich lotów – humorystycznego spektaklu dorzucić własne gagi i to męczące słuchowisko ciągnęło się i ciągnęło. Dopiero w pierwszych rundach rozgrywki wszystko stało się jasne.
I tu kolejne zaskoczenie – gra wcale nie jest śmieszna. Nic a nic. Jest strategiczna. Seriously strategiczna. Coś jak Race for the Galaxy czy San Juan. Ale spróbujcie ogarnąć Race for the Galaxy w pierwszych rundach rozgrywki – bez szans. Glory to Rome dacie radę pojąć jeszcze w trakcie tłumaczenia, jeśli tylko nie będzie tego robił Szymon. Zabawa jest przednia, dobrych pomysłów na rozwiązania dużo (lepiej niż w RftG zrobione zagrywanie ról, świetny pomysł z pulą odrzuconych kart, super rozwiązane miejca pod budowę obiektów i wprowadzająca ciekawe możliwości taktyczne karta jokera). Tylko warunki zakończenia partii są kontrowersyjne i mogą się nie sprawdzać (jedna gra to mało żeby to ocenić). Gra lipca, do której będę chętnie siadał.
Don Simon
Lipiec to miesiąc, kiedy Lacerta wydała słynną i długo oczekiwaną Agricolę. Jej popularność widać było na naszych cotygodniowych spotkaniach, podczas których czasem toczyły się przynajmniej dwie równoległe rozgrywki. Lipiec to miesiąc, w których Agricola nie została moją grą miesiąca. W lipcu pograłem więcej w tytuły już mi znane – Age of Empires III, Through the Ages, czy Ubongo. Poznałem też sporo nowości – niektóre straszne (Keltis), niektóre intrygujące (Kingsburg, Tribune) i jeden obiecujący, ale wymagający większego poznania. I ten właśnie tytuł, który
mimo niepotrzebnie karykaturalnej oprawy sprawia mi więcej przyjemności niż Race for the Galaxy zostaje moją grą miesiąca.Jest to trofeum tym cenniejsze, gdyż wywalczone w pocie czoła, przy czynnym oporze zblazowanej załogi Games Fanatic. Co więcej – dywersja trwała nawet podczas tłumaczenia zasad – na szczęście anielska cierpliwość, wysoka kultura osobista i kunszt tłumaczącego pozwoliły w końcu rozpocząć rozgrywkę. Glory to Rome, jak widać powyżej w wypowiedzi Jacka, potrafi zwieść swym niepozornym wyglądem i oryginalnym opakowaniem (ale za to jak wygodnym w transporcie), nawet takiego znawcę jak on (który jak widać zapomniał wygląd swych pierwszych gier, kupionych zapewne podczas epoki wczesnego Gomułki). Kolejne testy pokażą, czy gra jet odpowiednio zrównoważona i czy dobrze sie skaluje. Na razie mechanika, duża interakcja i szybkie tempo rozgrywki sprawiają, iż zdecydowanie warto ten tytuł polecić.
Mst
W lipcu nie grałem tak dużo jak w czerwcu. Poznałem natomiast kilka gier wymagających większej uwagi, zachęcających do kolejnych rozgrywek: Neuland, Imperial, Stone Age, Big Points, Taluva. Udało mi się wreszcie zagrać w Qwirkle, sporo rozmawiałem na temat strategii w Zertzu, uczestniczyłem w absolutnie genialnej rozgrywce w Colosseum. Ale moją grą lipca zostało Metropolys. Gra, która zainteresowała mnie od momentu gdy pierwszy raz o niej przeczytałem. Od pierwszej chwili bardzo spodobała mi się elegancka mechanika licytacji poprzez dostawianie kolejnych domów o wyższych wartościach do sąsiadujących działek. Bardzo chciałem żeby Metropolys okazało się grą znakomitą. Po pierwszej rozgrywce miałem jednak sporo wątpliwości. Czy tajne cele są odpowiednio zbalansowane, czy losowy ich przydział nie ma zbyt wielkiego wpływu na możliwość wygranej, czy na pewno wystarczająco długo i rzetelnie ją testowano? Kolejne rozgrywki, dyskusje na forum, przygotowania do nagrania 3 odcinka Stacji Kredens (podczas którego właśnie o Metropolys rozmawiamy),a nawet obmyślanie własnych wariantów przeplatały się przez cały mój planszówkowy lipiec. Oprócz tego, że uczyniły z Metropolys moją grę lipca przekonały mnie ostatecznie, że jest to gra wybitna. Może kiedyś uda nam się razem zagrać – ja nigdy nie odmówię partyjki.
Pancho
Lipiec był rekordowy pod względem liczby partii jakie rozegrałem odkąd w ogóle notuje (dobrze ponad 2 lata). Sto osiemnaście partii. Głównie dlatego, że w przewadze były gry szybkie, krótkie i lekkie takie jak Keltis, Suleika, Le Passe-trappe, Blokus czy Loopin’ Louie. Choć nie tylko. Faktycznie po prostu w lipcu grałem bardzo, bardzo dużo, przeważnie w czasie wypadów na działkę. Najbardziej jestem dumny z tego, że wśród ciągłego rzucania się na nowości nastąpiło opamiętanie i udało mi się odświeżyć stare, ale dobre tytuły jak Fasolki czy HysteriCoach.
Znowu bardzo dużo grałem w Agricolę (jak w czerwcu), osiem partii w miesiącu w grę dość złożoną i wcale nie taką krótką, to jak dla mnie całkiem ładny wynik. Pewnie jej trzeba byłoby oddać nagrodę lipca, ale się uparłem, że wystarczy już Agricoli pochwał, które i tak otrzymuje z każdej strony. Raczej chciałbym nagrodzić coś innego, coś nowego. Zwrócić uwagę na jakiś ciekawy tytuł, który nie jest zbyt nagłośniony w naszym środowisku. I trafiła się taka pozycja. To Kingsburg.
Kingsburg to bardzo ładnie wydana planszówka, ze zgrabnie opracowaną mechaniką wzorującą się po trochu na caylusowym worker placeman’cie i znanym choćby z Um Krone und Kragen zarządzeniem rzutami kostek, plus parę dodatkowych pomysłów. Najbardziej przypadło mi do gustu to, że pomimo ciągłego rzucania kostkami wszystko zostało tak zorganizowane, że losowość nie odgrywa wielkiego znaczenia. O wiele ważniejsze są nasze decyzje, dobry plan co do kolejności stawiania budynków, umiejętność zarządzania nawet słabymi rzutami kostek, wreszcie zdolność obserwacji i przewidywania ruchów przeciwników. Gra naprawdę warta zainteresowania i zagrania/kupienia, a jednocześnie moja gra miesiąca.
ja pozwole sobie zadać pytanie [ale na nie sam nie odpowiem ;) ]
czy wiecie coś o polskiej edycji Talismanu? Czytałem, że ma być jakaś czwarta edycja, polska , ulepszona super hiper, etc :| Na allegro widzętylko 4tą ale ang.
PS
Kiedy będzie ten odcinek planszostacji, w którym zorganizujecie sesję RPG? :) Naprawdę to by było ciekawe – jestem ciekaw ja kcośtakiego wygląda. Bo np. oglądanie LARPów na youtubie bywa intrygujące ;))
pozdro
PSS
Mówiiliście , że pierwszy Wasz podcast ściągło ponad 300 osob – czy wiecie ile teraz średnio ludzi ściąga każdy odcinek? Tak średnio. Z ciekawości pytam
pozdro
sam chcialbym uslyszec sesje RPG z udzialem czlonkow Planszostacji :DDDDDDDD
Polską edycję Taslismana wyda jesienią Galakta
Słuchalem właśnie 9tego odcinka PLST – i mówicie tam, że na waszym blogu są plany dla stolarza do crockinole’a – ale nie mogę znaleźć :|
Lucf
Lucf: Może chodzić tylko o to:
http://gamesfanatic.blogspot.com/2008/02/projekt-crokinole.html
Nic innego nie było na blogu.