Home | Wydarzenia | GRAMY - Targi Gra i Zabawa | Festiwal GRAMY – relacja

Festiwal GRAMY – relacja Gdynia, 6-7 kwietnia 2019
Ten tekst przeczytasz w 12 minut

Wiosenna edycja Festiwalu GRAMY jest zdecydowanie bardziej kameralna niż jej jesienny odpowiednik. Bardziej niż na wystawców możemy liczyć na ogromny games room, gdzie możemy nie tylko  poznać nowości wydawnicze, lecz także wypróbować kilka najświeższych prototypów. Nie zabrakło również świetnych promocji od wydawnictwa Rebel, a miłośnicy rywalizacji próbowali swoich sił w licznych turniejach. Żołądki ratowała oferta gastronomiczna i w sumie nie było czasu na nic więcej, gdyż inaczej nie zagralibyśmy nawet w połowę tego, co mogliśmy. Kameralność ma swoje plusy – w końcu udało nam się dopchać do naprawdę gorących pozycji, do których zawsze są długie kolejki. Należy jednak postękać na jeden minus (nie powinien on jednak przesłonić plusów!) wydarzenia – brak szatni! Gdyby nie uprzejmość jednego z wystawców, to zamiast grania uczestniczylibyśmy w przygodzie pt. „przenoszenie/ciąganie/przestawianie tobołków”. Dość jednak z tym stękaniem – zobaczcie w co udało nam się zagrać i jakie mamy na ten temat zdanie!

Azul: Witraże Sintry

Daria Chibner: Samego Azula nikomu już chyba nie trzeba przedstawiać. Kto miał zagrać, ten zagrał, a reszta pewnie szybko nadrobi zaległości. Jednak do jego „następcy”/ „kontynuacji” podchodziłam z dużą dozą rezerwy. Na pierwszy rzut oka zmiany nie wyglądały na drastyczne, toteż spodziewałam się mało wytrawnego odcinania kuponów. Niemniej tylko jedna partia wystarczyła do zweryfikowania moich poglądów. Mechaniczny szkielet (dobieranie kafelków w jednym kolorze ze wspólnej puli) jest taki sam, jednakże późniejsze pattern building, to zupełnie inna bajka niż wcześniejsze układanie mozaiki.

Przede wszystkim mamy większą kontrolę nad rozgrywką, ponieważ staramy się zaplanować wykończenie danej kwatery (witraża czy czegoś tam – jak poprzednio, żadnego klimatu tutaj nie dodano) zgodnie z kolejnością punktowania kafli szkła, położonych na torze rund w trakcie przygotowania gry. Dokładane kafle umieszczamy jedynie pod lub na prawo od pionka witrażysty, czyli czasami przechytrzymy samych siebie, jeśli niedokładnie zaplanowaliśmy kolejne ruchy. Ponadto kwaterę po dwukrotnym ukończeniu odrzucamy z naszego pola gry, co jednocześnie ogranicza nam późniejsze manewrowanie kafelkami. Wyjątkowo zgrabnie umożliwiono nam także pasowanie, które nie tylko chroni nas przed koniecznością wykonania kiepskiego posunięcia, lecz także potrafi nieźle napsuć krwi naszym rywalom. Nic nie sprawia takiej przyjemności, jak spasowanie w odpowiednim momencie, przez co zmusimy przeciwnika do przesunięcia się na torze ujemnych punktów. Kończy się on na wyniku -18, ale nie martwcie się – zawsze może być jeszcze gorzej, więc po osiągnięciu maksimum po prostu… zaczynamy wędrówkę na ujemnym torze od początku. Dość prosty zabieg, lecz sprawia on, że jeszcze bardziej planujemy następne działania.

Ogólnie mam wrażenie, że negatywnej interakcji jest tutaj zdecydowanie więcej. Oczywiście nie zniszczymy nikomu pieczołowicie komponowanych witraży, ale parę dobrych decyzji nieźle zdenerwuje naszych przeciwników. Strategiczne planowanie bez dwóch zdań wygrywa z losowością. Trudno mi powiedzieć, która wersja Azula jest lepsza – w obie gra się zupełnie inaczej, a Witraże Sintry (które ciągle mylą mi się z Sinatrą :) ) są na tyle dobrym, abstrakcyjnym tytułem, że nikt nie powinien żałować jego ewentualnego zakupu.

Marek Musiatowicz: Zwykłego Azula naprawdę uwielbiam i zawsze chętnie do niego usiądę, nie przeszkadza mi nawet pojawiająca się z czasem schematyczność. Za wcześnie na wyrok czy Witraże Sintry pobiją poprzednika, lecz już teraz widzę że rozgrywka będzie mniej powtarzalna. Spowodowane jest to poprzez losowy układ naszej planszetki, która będzie składać się z ośmiu dwustronnych pionowych kwater. Każdą część  naszego witraża musimy wypełnić innym układem szkiełek, które z kolei zdobywamy w identyczny sposób jak płytki w poprzednim tytule. Największa różnica polega jednak w samym dokładaniu kafli. Możemy umieścić je jedynie pod lub na prawo od pionka naszego witrażysty, co przy nieprzemyślanych ruchach może zapędzić nas dosłownie w kozi róg.

Na szczęście możemy spasować, akcja ta nie dość że przeniesie witrażystę na pierwszą kwaterę od lewej, to jeszcze uchroni nas od pobrania dużej liczby niechcianych płytek. W czasie rozgrywki nie tylko pilnujemy naszego witrażysty, ale również koloru szkiełek punktującego podczas aktualnej tury. Ukończone kwatery odwracają się na drugą, inaczej wyglądającą stronę, by w końcu odpaść z gry zostawiając nam mniejszą swobodę ruchu. Witraże Sintry  zdecydowanie zostawiają pozytywne pierwsze wrażenie.

Fudżi

Daria Chibner: Kooperacyjna propozycja od Lacerty. Odnajdziemy tutaj wszystko to, co musi zawierać dobry coop: położenie nacisku na współpracę (nagadamy się, oj nagadamy), proste i łatwe do wytłumaczenia zasady, wysoki poziom trudności, różnorodne warunki startowe (powtarzalność wyzwań nam nie grozi), modyfikatory wpływające na regrywalność,wyjątki od ogólnych zasad, przedmioty, zdolności postać… jednak to przecież było już grane. Czy Fudżi (od twórcy Szarlatanów z Pasiurkowic i The Mind) różni się czymkolwiek od morza podobnych tytułów? Czy nie lepiej zagrać w Zakazaną Wyspę?

Od innych tytuł Wolfganga Warscha odróżniają… kostki. Po prostu. Niby zwykłe k6, ale z delikatnym twistem. Każdy kafel, na który musimy wejść, aby uciec od wybuchającego wulkanu, ma określone, konieczne do spełnienia, warunki np. zebranie odpowiednich wartości liczbowych w danym kolorze. Niemniej cały szkopuł tkwi w tym, że nie wolno nam okazać się gorszymi…od współgraczy. Jeżeli ktoś nas przegoni, to nie ruszymy się z miejsca oraz stracimy sporo życia.

Ponadto kostki nie są identyczne – na niektórych 4 jest zielona, a na kolejnych niebieska. W sumie bardzo prosty chwyt, ale wywołuje sporo zamieszania, ponieważ komunikacja między graczami jest ograniczona – nie wolno zdradzić jakie wyniki i kolory ukrywamy za zasłonką. I przez to bardzo często się nie dogadujemy. Wszystko to sprawia, że partia jest emocjonująca, a my po kolejnej porażce mamy ochotę spróbować jeszcze raz.

Co ciekawe, charakterystyczny dla gier kooperacyjnych, syndrom lidera jest znacznie ograniczony ze względu na ukryte zmienne. Każdy musi decydować sam co zrobi z dostępną pulą kostek, kiedy użyje przerzutu oraz samodzielnie będzie starał się nie zaszkodzić innym graczom. Nie ma lidera, gdy tak wiele rzeczy pozostaje tajemnicą. Niemniej gra nabiera rumieńców dopiero w większym gronie. Tryb dla dwóch osób z wirtualnym graczem ani nie powala na kolana, ani nie proponuje żadnych innowacyjnych rozwiązań. Miłośnicy kooperacji powinni wziąć Fudżi na radar – z pewnością się nie zawiodą.

Marek Musiatowicz: Nie ma to jak pojechać na zagraniczną wycieczkę i trafić na erupcję uśpionego od 200 lat wulkanu. Nie pozostaje nam nic innego jak uciekać, a nie będzie to łatwe. Mechanika Fudżi nieodparcie kojarzy mi się z kościanym pokerem, z tą różnicą, że nie staramy się blefować, lecz na odwrót, naprowadzić graczy na to, jakie wyniki mamy na kostkach. Największy problem tkwi w tym, że sami nie mamy zielonego pojęcia, co kryją współuciekinierzy. A dobre porozumienie jest ważne, aby poruszać się po kafelkowej planszy.

Należy nie tylko spełnić warunek płytki, do której chcemy się udać (np. parzyste wyniki na niebieskich ściankach), lecz także  być w tym najlepsi. A lawa nieustannie się zbliża. Do pomocy mamy wyjątkowe zdolności naszych bohaterów oraz różnorakie przedmioty (lornetki, liny itp.), pozwalające nam przerzucać kostki albo zamieniać miejscami płytki lokacji. Podstawą gry jest dobra komunikacja, szczególnie że nie możemy powiedzieć wprost co wyrzuciliśmy. Owa tajemnica całkiem nieźle radzi sobie z utrapieniem gier kooperacyjnych jakim jest syndrom lidera. Poszczególni gracze sami najlepiej wiedzą jaka lokacja im pasuje, muszą jedynie upewnić się czy nikt przypadkowo nie pokrzyżuje ich planów, a zdarzy się to na pewno nie raz. Fanom kooperacji, zwłaszcza tym lubiących dostawać tęgie baty w chwili, która ponoć miała być triumfem, gorąco polecam.

Na skrzydłach

Daria Chibner: Pozycja, która zdążyła już wywołać wiele szumu. Wielu oczekiwało z niecierpliwością na premierę, a potem fandom zalały negatywne opinie. Zarzuty były naprawdę różnorodne – że nudno, że nie ma tutaj żadnej mechaniki, że zbyt losowa, że wtórna, że tylko ładnie wygląda, że powtarzalna i wtórna. Zanim w ogóle zdążyłam zagrać, to moje oczekiwania poleciały na łeb, na szyję. W sumie nie spodziewałam się niczego dobrego. A tutaj nie było aż tak źle. Owszem nie uświadczymy żadnej rewolucji, jednak…

Ot, budujemy tableau, odpalamy zdolności, radzimy sobie z ręką, ciułamy punkciki, dowiadujemy się sporo o amerykańskich ptaszkach. Mnóstwo losowości, banalne zasady (chociaż wyłapanie wszystkich zależności między kartami może stanowić wyzwanie dla początkujących graczy) i trochę turlania kostkami. Nie jest to tytuł dla zaawansowanych graczy, którzy uwielbiają zmagać się w pierwszej turze z 35 skomplikowanymi akcjami. Na skrzydłach sprawdzi się raczej wśród nowych oraz delikatnie średnio-zaawansowanych towarzyszy rozgrywek. Już wiecie, co zaproponować zamiast Osadników z Catanu.

Wszyscy, którzy liczyli na poziom trudności porównywalny z Terrafomracją Marsa będą srodze zawiedzeni, ale jeśli poszukujecie prostego, szybkiego (spokojnie zamknięcie partię w godzinkę), lekkiego tytułu z budowaniem silniczka w tle, to będziecie zachwyceni. I nie ma co się spierać – gra wygląda obłędnie, wyśmienita szata graficzna cieszy oko, a oryginalna wieża na kostki przyda się także przy partiach w inne tytuły :)

Marek Musiatowicz: Wykonanie Na skrzydłach to najwyższa półka. Piękne ilustracje, solidne komponenty, nawet strony w instrukcji zostały zrobione z jakiegoś ciekawego papieru (jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmiało). Takie bajery jednak na mnie nie działają, a do samej gry podchodziłem z dużą rezerwą. Niedość że nie jestem fanem mechanik występujących w grze, to jeszcze słyszałem głosy o nadmiernej losowości i ogólnej nijakości rozgrywki. Przyznam, że rzeczywiście gra mnie nie porwała, jednak jest to naprawdę solidny produkt, choć przeznaczony zdecydowanie dla mniej zaawansowanej grupy odbiorców.

Sama rozgrywka idzie bardzo płynnie, a jej niedługi czas zostawia odpowiedni niedosyt. Zirytować jednak może losowość, zwłaszcza w doborze celów. Czasami bywa tak, że nie mamy nawet cienia szans na ich wypełnienie. Nie przesądzają one jednak o zwycięstwie, a punkty można zdobyć z innych, zdecydowanie łatwiejszych źródeł. Muszę podkreślić, że Na skrzydłach to nie tylko ilustracje, przy grze naprawdę miło spędziłem czas i pomimo tego, że wracać do niej raczej nie będę, to początkującym graczom zdecydowanie polecam.

Planeta

Daria Chibner: Gadżety, gadżety, coraz więcej gadżetów w tych współczesnych grach bez prądu :) W Planecie mechanika rozgrywki kręci się wokół magnetycznego rdzenia tytułowej planety, do którego będziemy dokładać kolejne fragmenty terenu, aby stworzyć najlepsze środowisko do życia dla różnorodnych zwierzątek. Naturalnie nie będzie za łatwo bowiem poszczególni przedstawiciele fauny mają nie tylko określone preferencje, lecz także unikają konkretnych siedlisk. Niektóre nie zamieszkają w naszym oceanie, jeżeli będzie on sąsiadował z pustynią, a inne… wręcz przeciwnie! Raz dołożony teren zostaje już na naszej planecie do końca gry.

Co więcej tereny łączą się w grupy, toteż umiejętności planowania kilku ruchów naprzód przydadzą nam się na drodze do zwycięstwa. Nie oszukujmy się z – z paroma, nawet słodkimi, zwierzaczkami nie wygramy. Przy okazji punktujemy jeszcze za liczbę pól danego, ułożonego środowiska naturalnego. Gra jest prosta, bardzo ładna, bez problemu wprowadzimy nawet kompletnie zielonych graczy. Partie są szybkie oraz dynamiczne. Rewolucji nie ma, poćwiczymy myślenie przestrzenne oraz całkiem miło spędzimy czas. Planeta świetnie  sprawdzi się z dzieciakami bądź jako przerywnik między cięższymi tytułami. Nie żałuje czasu spędzonego z magnesami i z chęcią, dla dobrej zabawy, zagram jeszcze raz.

Sushi Go Party!

Daria Chibner: Sushi Go Party! miało być wersją Sushi Go! dla graczy. Spędziłam wiele miłych chwil przy wersji rodzinnej, więc nie omieszkałam spróbować wersji bardziej zaawansowanej. Owszem wszystkiego jest tutaj więcej – kart, trybów oraz liczby graczy. Nawet jest mała planszetka na karty, choć odgrywa ona rolę bardziej estetyczną niż funkcjonalną.

Nowe karty dodają rozmaite możliwości (np. przeszukiwania stosu kart bądź zbierania bardziej różnorodnych setów), lecz sama mechanika nie uległa drastycznym modyfikacjom. Dalej jest to dobre, proste Sushi Go! gdzie prym wiedzie klasycznych draft. Największą zaletą pozostaje rozszerzenie liczby graczy – teraz mamy szansę pograć w dużym, 8 osobowym składzie. Podsumowując – jest więcej, więcej, więcej i po staremu. Dla fanów pierwowzoru pozycja obowiązkowa, a pozostałym radzę zaopatrzyć się od razu w wersję rozszerzoną. Poziom trudności jest porównywalny, ale przecież zawsze warto mieć więcej kart ;)

Marek Musiatowicz: Ciężko mi napisać coś więcej o Sushi Go Party ! po jednej rozgrywce jak to, że jest to Sushi Go! z większą liczbą kart. Główna mechanika nic się nie zmieniła, jest to dalej najbardziej jak tylko można klasyczny draft kart: każdy z graczy dostaje karty, wszyscy zagrywają jedną kartę równocześnie i następnie gracze przekazują talie przeciwnikom, siedzącym obok, w tym samym ustalonym kierunku. Wszystko działa sprawnie, szybko i co najważniejsze przyjemnie. Cieszyć może zarówno powiększona liczba kart, jak i rozpiska zawierająca układy kart wchodzących do poszczególnych rozgrywek. Sam zdecydowanie chętniej wybiorę Szmal lub 7 Cudów Świata, Sushi Go Party! mogę jednak szczerze polecić, szczególnie tym którzy cenią prostotę rozgrywki i nie posiadają wcześniejszej wersji.

Patchwork Doodle

Daria Chibner: Każdy teraz chce grać w roll&write. Obawiam się, że gdyby w tym roku premierę miał Chaos w Starym Świecie, to na pewno posiadałby również taką wersję. Teraz przyszła pora na Patchwork w wersji skreślanoko-rysowankowej. Zasady od pierwowzoru różnią się kosmetycznie. Ot, na kartach mamy wzory figur, które będziemy rysować na naszej karcie. Rzucamy kostką, przesuwamy pionka o tyle pól, ile wypadło na kostce i przerysowujemy daną figurę. Punkty zdobywamy za jeden prostokąt stworzony z wypełnionych konturów. Rozgrywkę modyfikują jeszcze specjalne zdolności, których możemy użyć raz w trakcie całej gry.

I tak sobie rysujemy przez 3 tury. Do plusów zaliczymy sposobność włączenia do partii praktycznie nieograniczonej liczby osób. Patchwork Doodle jest też niezwykle poręczny. Z łatwością zagramy nawet w ekstremalnych warunkach np. w pociągu. Reguły są prościutkie, a sama gra nie trwa za długo. I na tym właściwie zalety tej wersji Patchworka się kończą.

Fajny tytuł, który możemy zabrać do pociągu, na piwko lub wyciągnąć, aby rozruszać sztywną imprezę. Od czasu renesansu kolorowanek wiadomo, że używanie kredek jest niezwykle przyjemne. Niemniej mało tutaj samej gry. Ot, nawet nie filler, co przerywnik i czasoumilacz. W celu rozgrzania szarych komórek sięgnę po prostu po klasyczną, dwuosobową wersję. Edycja Doodle jest niestety trochę bez szału.

Marek Musiatowicz: Patchwork Doodle jest na prawdę przyjemną grą, wręcz idealną do grania z dziećmi, ale jest w tym tylko jeden haczyk – wcześniej był Patchwork. Paradoksalnie największą różnicą w obydwu grach nie jest to, że w jednej rysujemy, a w drugiej układamy kafelki naszego kocyka. Największą różnicą nie jest to że rzucamy kostką , a nie wybieramy skrawek który chcemy wszyć(choć poniekąd owa różnica właśnie z tego wynika).

Największa różnica polega na tym, że z gry wycięto mechanikę która tak naprawdę nadawała Patchwork głębi: dwóch walut, guzików i tej najważniejszej upływu czasu potrzebnego do wszycia materiału. Patchwork Doodle ma swoje plusy: zabiera niewiele miejsca, rewelacyjnie się skaluje i dalej pozostaje grą, która zawiera działającą mechanikę. Nie często gram w gry dla najmłodszych, bardzo możliwe że rysowanie kocyka dla waszych pociech będzie większą frajdą niż np. kolorowanka z Spider-Manem. Dla wszystkich innych polecam klasycznego Patchworka.

Plażing

Daria Chibner: Prototyp gry, która już od jakieś czasu podbija wszelkie konwenty. Dopiero w Gdyni udało mi się w nią zagrać, więc idealnie wpasowałam się w klimat, odwołujący się do naszego rodzimego kolorytu kulturowego, czyli anektowania plaży przez parawany. Uczucie swojskości potęgują jeszcze zabawne ilustracje, przywodzące na myśl typowe zachowania wczasowiczów. Jednakże nie dajcie się zwieść dowcipnej tematyce – mechanika nie jest ani rodzinna, ani nie wywoła ziewania u wytrawnych planszówkowiczów.

Naszym zadaniem jest zebranie jak najlepszych zestawów muszelek, kamyków i bursztynów za pomocą dokładania kafelków (parawanów, kocyków i… gratów) w różnorodnych kształtach. Aczkolwiek ta tetrisowa wariacja zyskuje sporo rumieńców dzięki dużej dozie negatywnej interakcji. Cóż, w końcu każdy Polak rości sobie uzasadnione pretensje do akurat tego kawałka plaży. Możemy sobie zaplanować zajęcie konkretnego miejsca, ale jeśli nasz przeciwnik sprytnie dołożony do naszego parawanu kilka gratów i/lub elegancki kocyk, to z łatwością przejmie dany teren. I potem może spokojnie zbierać piękne bursztyny… co ciekawe nie zgarniamy po prostu wszystkich fantów po zamknięci obszaru.

Do pościągania wszystkiego zazwyczaj będziemy potrzebować kilku akcji, a przez to nie będziemy dokładać kolejnych kafli. Należy rozważyć, co w danym momencie jest bardziej opłacalne oraz czy nasi przeciwnicy nie wysuną się za bardzo na prowadzenie. Zapomnijcie o jakimkolwiek pasjansie bądź spokojnym ogradzaniu plaży. Parawanowa wojna to ból, pot i łzy. Ponadto sama nadmorska przestrzeń wymusza na nas odpowiednią strategię. Niektóre elementy krajobrazu będą nam sprzyjać, natomiast inne odbiorą nam nawet kilkanaście punktów zwycięstwa. Dodajcie do tego jeszcze ukryte w piasku niespodzianki i przynoszące zmiany wydarzenia, żeby otrzymać wyśmienity strategiczny tytuł, gdzie dobrze skomponowana losowość jest wspierana przez wysoki stopień interakcji między graczami.

Nie musicie również obawiać się o schematyczność bądź powtarzalność rozgrywek. Zadbano nawet oto, żeby reguły punktowania różniły się odpowiednio w każdej partii – na samym początku rzucamy kostką wiatrów, co wpływa na sposoby zgarniania punktów. Nie powinno być również problemów ze skalowaniem, gdyż wraz z liczbą graczy zmienia się również sama plansza. A i kafelki planszy są nie tylko inne, lecz także umożliwiają dostosowanie poziomu trudności do graczy. Całość jest po prostu miodzio i paluszki (bądź lody) lizać. Wypatrujcie startu kampanii oraz szykujcie portfele. Nie będziecie żałować. Dla mnie jest to zakup obowiązkowy, konieczny oraz z niecierpliwością wyczekiwany.

Marek Musiatowicz: Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Plażing. Jest to jedna z nielicznych nieabstrakcyjnych gier logicznych z klimatem- połączenie mechaniki z tematem jest wprost fenomenalne! Mógłbym co prawda, marudzić nad oprawą wizualną, jednak to jest już rzecz gustu, a słoneczny skwar, zapach bałtyckiego bursztynu wraz z morską bryzą i tak uderza w nas z niesamowitą siłą. Mechanika gry jest dość prosta, ot na przemian układamy swoje wielowymiarowe kafelki przedstawiające parawany, wszelkiego rodzaju graty i ręczniki tak, aby zamknąć jak najkorzystniejszy teren. Patchworka czy Tetrisa, jednak przypomina to tylko na pierwszy rzut oka, zdecydowanie więcej w tym strategi, a już na pewno negatywnej interakcji.

Cieszyć może również zapewnienie sporej regrywalności poprzez rozkładanie planszy z losowych kafelków i ustalenie kierunku wiatru, rzucając specjalną kostką na początku gry. W trakcie plażowania występują losowe zdarzenia, nie wpływają one jednak drastycznie na przebieg rozgrywki, a dodają jedynie zabawnego smaczku.W samej grze chodzi oczywiście o zdobycie jak największej ilości punktów, a dokonać tego możemy zarówno podczas rozgrywki zamykając tereny, zostawiając nasze znaczniki w odpowiednich miejscach (np. barek z napojami), oraz na koniec podliczając sety z kamyków, bursztynów czy muszelek, które wykopaliśmy z naszych zagrodzonych przez parawany terytoriów.

Grę można polecić zarówno początkującym graczom, jak i zaawansowanym. Jednak ostrzegam, z niezobowiązującej spokojnej rozgrywki, Plażing może przerodzić się w prawdziwe piekło parawanowych okopów. Poczekajcie tylko na pierwszy ruch wymierzony w strategię któregoś z graczy, choćby waszą.

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings